Rozdział 9

2.2K 228 17
                                    

Dean nigdy by nie podejrzewał, że po tygodniu ostrożnego podchodzenia do swojego związku z Castielem, nie będzie nim znudzony. Z zaskoczeniem odkrył, że lubi spędzać z nim czas, obserwować jak zachowuje się w stosunku do innych ludzi i słuchać jego śmiechu. Albo patrzyć, jak wybiera muzykę, nawet nie próbując kryć dumy ze swojej kolekcji płyt. Nie spodziewał się też, że w jakimkolwiek świecie dojdzie do momentu, w którym będzie śpiewał, a raczej wydzierał się w czyimś pokoju, przy okazji skacząc po łóżku i udając, że gra na niewidzialnej gitarze. I nawet nie będzie przy tym pijany. Ale w towarzystwie Castiela wszystko wydawało się mniej popieprzone i nawet wygłupianie się do hitów Foreginer sprawiało wrażenie całkiem właściwego zachowania. Możliwe, że Cas działał tak na wszystkich ludzi, razem ze swoim nieśmiałym uśmiechem i uroczą nieporadnością. Ale nawet jeżeli było inaczej, nie miał nic przeciwko tematu.
- Dean, słuchasz mnie w ogóle?
Winchester z rozbawieniem przekręcił się na brzuch i podparł głowę rękami, słysząc głos Castiela. Od pół godziny po prostu leżał na jego łóżku, słuchając muzyki i sporadycznie odzywającego się dzwonku telefonu Casa. Wiedział, że dzwoni albo Balthazar, albo jego matka, ale Castiel dość jasno zakomunikował, że nie zamierza o tym rozmawiać. I dobrze. On też nie chciał.
- Nie, Novak, myślałem, że słuchamy Sex Pistols - rzucił i wygiął kąciki ust z rozbawieniem, widząc, że chłopak się uśmiecha.
- Zafarbuj mi włosy.
- Teraz?
Castiel energicznie pokiwał głową i wstając, rzucił telefon na łóżko.
- Chcę mieć końcówki zrobione na niebiesko.
- I czym mam ci to zrobić?
- Pomyślałem o tym, żeby kupić farbę, Winchester - prychnął, wchodząc do łazienki, przylegającej do pokoju i po chwili wrócił z pudełkiem niebieskiego toneru, wyraźnie podekscytowany swoim idiotycznym pomysłem. - Wstawaj, pomożesz mi.
Dean wzruszył ramionami i niechętnie, podniósł się z łóżka, obserwując Castiela, miotającego się po pokoju, jakby coś go opętało. Już wcześniej zdążył zauważyć, że ma zwyczaj wpadania w nagłą euforię z zupełnie błahych powodów, jakby nagle odkrył coś niesamowicie interesującego. Dean pokiwał głową z uznaniem, kiedy wreszcie się zatrzymał i ściągnął przez głowę sweter, który miał na sobie. Nawet nie do końca z powodu seksownych pleców Casa. Imponujące były przede wszystkim skrupulatnie wytatuowane skrzydła, kończące się dopiero na przedramionach. I pasowały do niego. Zdecydowanie.
- Dlaczego...? - Castiel odwrócił się, wyraźnie zaskoczony nagłą ciszą, panującą w pokoju, a na jego ustach pojawił się lekki uśmiecha na widok zdziwionej miny Deana. - To śmieszne, zapominam o nim.
- Podoba mi się. Kiedy robiłeś?
- Pod koniec wakacji. W zasadzie zostałem królikiem doświadczalnym Baltazara, zanim... Wiesz, zanim go aresztowali. - Szybko przeczesał ręką włosy, uśmiechając się nieznacznie. - Teraz czułbym się dziwnie bez niego.
Dean nie wiedział, czy Cas miał na myśli tatuaż, czy Balthazara. Podejrzewał, że sam nie był pewny, ale postanowił nie kontynuować tematu, nakładając mu farbę na końcówki. Pasowało mu, ze chłopak tak samo jak on unikał tematu swojej rodziny. Może "mój brat, którego podziwiam jest w więzieniu" nie brzmiało tak źle jak "moja matkę zabił demon, a życiowym celem ojca jest zemsta", ale i tak mieli ze sobą dziwnie dużo wspólnego. No i był jeszcze Gabriel, który przez chwile wydawał się Deanowi najnormalniejszym z całej piekielnej trójki braci Novaków. Przynajmniej dopóki nie dowiedział się, ze od dwóch lat wmawia wszystkim, ze studiuje, podczas gdy zamiast tego podróżuje po kraju z plecakiem. Zdecydowanie do nich pasował. W zasadzie sprawiał wrażenie tego najbardziej pojebanego, ale jednocześnie naprawdę trzeba było się starać, żeby go nie polubić.
Słysząc śmiech za plecami, Dean odwrócił się z zaskoczeniem i niemal w tej samej chwili zarejestrował zrezygnowane jękniecie Casa. W progu łazienki stał Gabriel, praktycznie zwijając się ze śmiechu, na sam widok niebieskich końcówek brata.
- Co ty robisz z włosami, Cassie? - wydusił z trudem, opierając sie jedna ręką o framugę. - Chcesz zostać syrenką?
- Nie odzywaj się - rzucił Cas morderczym tonem, obrzucając Gabriela spojrzeniem w lustrze.
- To jest żart? Bo jeżeli tak, to naprawdę doceniam twoje poczucie humoru, Winchester.
- Kurwa, Gabe... - Castiel jęknął, wykonując ruch, jakby chciał wstać i zaczepnie zdzielić brata w tył głowy, jeszcze bardziej rozwalając mu rozczochrane włosy, jednak zrezygnował w ostatniej chwili.
- Ale na niebiesko? Bo wiesz, że to niebieski, nie?
- Jak się nie zamkniesz powiem wszystkim, że Stanford widziałeś co najwyżej na widokówce. - Zaśmiał się cicho, widząc, że Gabriel przykłada ręce do twarzy w dramatycznym geście, udając przerażenie.
- Otrujmy go tą farbą, Winchester.
- Lepiej dorzucić cyjanek do piwa.
- Po prostu go zastrzelmy.
- Zamknijmy w piwnicy, co zrobisz ze zwłokami?
- Wsadzimy do bagażnika i wyjedziemy z miasta.
- Chyba cię popierdoliło jeżeli myślisz, że wsadzimy go do mojego bagażnika.
- Ej, ja tutaj wciąż jestem. - Cas odwrócił się gwałtownie na obrotowym krześle i zmierzył Gabriela rozbawionym spojrzeniem, dochodząc do wniosku, że cieszy się, że przyjechał. Mógł być irytujący i czasami nie kontaktować się z nikim przez kilka miesięcy, ale wciąż jakoś się dogadywali. - Dean, zostawmy go tutaj i pojedźmy po wódkę.
- A jedźcie sobie - rzucił Gabriel i lekko machnął ręką. - Ja znajdę Lucyfera i spędzimy radosny czas przed telewizorem, oglądając pornosy.
- Nie demoralizuj mojego kota! - krzyknął Cas, słysząc trzaśnięcie drzwiami swojego pokoju.
Uśmiechnął się na dźwięk niewyraźnej odpowiedzi brata „to kot Balthazara, dzieciaku" i uniósł rozbawiony wzrok na stojącego nad nim Deana.
- Możesz uciec z krzykiem.
- Zostanę z ciekawości.
- Jak miło, Winchester. - Zaśmiał się cicho, mając nadzieję, że chłopak naprawdę żartował. Na jego miejscu zacząłby podejrzewać, że znalazł się w jakiejś ukrytej kamerze i ktoś próbuje mu wmówić, że właśnie obserwuje najbardziej absurdalną rodzinę, jaką można wymyślić. - Ale mówiłem poważnie, chodźmy gdzieś.
- Jesteś pewny?
- A czemu nie?
- Bo zamierzam przelecieć cię na tylnym siedzeniu - wymruczał Dean, pochylając się nad chłopakiem i lekko skubnął czubek jego ucha zębami.
Cas uśmiechnął się nieznacznie, dochodząc do wniosku, że kiedy będą wracać, Winchester nawet nie zdoła wczołgać się na to tylne siedzenie.

Chcę tylko napisać, że wiem, że dodaję rozdziały strasznie wolno, ale takie są uroki kończenia kolejnych części po nocach ;)
Poza tym zostałam już dwa razy nominowana do Liebster Awards (przez @jestemciastem i @Imaginacja_), ale jeszcze nie jestem pewna, czy wezmę udział w tej zabawie. Na razie chciałam tylko podziękować za nominacje :))
Wyszło strasznie sztywno XD
Dziękuję za uwagę ;)
btw. pytałam wcześniej, ale niestety nie uzyskałam odpowiedzi: wolicie perspektywę Casa, czy Deana?

Rebel King [destiel] {zakończone}Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon