Rozdział 10

2.1K 228 16
                                    

Wczołganie się na tylne siedzenie rzeczywiście zajęło Deanowi trochę czasu, a Castiel bezskutecznie próbował powstrzymać śmiech, siadając za kierownicą Impali. Czuł się co najmniej dziwnie, będąc prawie trzeźwym o piątej rano, zwłaszcza kiedy całą noc przesiedział w barze. Z Deanem, który koniecznie musiał ciągle przypominać mu o tym, jak nieprzytomny wylądował w jego łóżku. I dobrze. Teraz to on spał w samochodzie i pewnie nawet nie będzie pamiętał, że Cas kierował jego ukochaną. Mimowolnie uśmiechnął się do siebie. Dean nigdy nie pozwoliłby mu prowadzić chevroleta, bez względu na to, jak dobrze się razem bawili.

Wpatrując się w drogę, Castiel jedną ręką włączył radio i z rozbawieniem odkrył, że Dean znowu słuchał Led Zeppelin. Niechętnie skręcił trochę głośność, żeby go nie obudzić. Irytująco cichy głos Roberta Planta mieszał się ze spokojnym oddechem Winchestera, który działał na Castiela usypiająco. Cholera był śpiący. Zbyt śpiący. Jeżeli zaśnie za kierownicą pieprzonej Impali nigdy sobie tego nie wybaczy, nawet jeżeli nic jej się nie stanie. Chociaż pewnie walnie w jakieś drzewo, sklep albo znak drogowy i zabije siebie i Deana. Balthazar będzie niepocieszony, jeżeli wcześniej ze sobą nie porozmawiają.

Parkując przed motelem, odetchnął z ulgą i zgasił silnik. Z westchnieniem wyciągnął się na przednim siedzeniu i wyjął kasetę z odtwarzacza. Jest dobrze. Wciąż nie spał i nawet przestał stwarzać zagrożenie na drodze. Powinien wysiąść i odprowadzić Deana do pokoju. No i pewnie wytłumaczyć Samowi, dlaczego robi za przyzwoitkę jego brata, jeżeli ten wciąż nie wiedział, że coś ich łączy. To nie powinno być trudne. Ale najpierw trochę odpocznie.

Uśmiechając się do swoich myśli, zamknął oczy, ciesząc się chwilą błogiego spokoju. Wsłuchiwał się w miarowy oddech Deana. Cieszył się, że są razem, chociaż zaczynał rozumieć, że jeżeli Winchester wyjedzie, nie zbyje tego wzruszeniem ramion. Może powinien zacząć się przyzwyczajać do tego, że ludzie, na których mu zależy znikają z jego życia?

Poderwał się gwałtownie, słysząc pierwsze agresywne dźwięki piosenki Warrant, sygnalizującej, że ktoś do niego dzwoni. Zanim spojrzał na wyświetlacz przez chwilę myślał, że to Balthazar, jednak odetchnął z ulgą, widząc, że to Gabriel postanowił go dręczyć. Wzruszając ramionami odrzucił połączenie i przyłożył ręce do twarzy. Ogarnij się, Novak i wracaj do domu. Tam sobie pośpisz.

Castiel niechętnie pokiwał głową i prostując się przeczesał ręką włosy. Zamierzał wysiąść i obudzić Deana, a później namówić go, żeby wstał dobrowolnie, ale trzymając rękę na klamce, przypomniał sobie o samotnej kasecie, leżącej na siedzeniu pasażera. Nienawidził kiedy ludzie robili syf w czyimś samochodzie. Na litość boską, powinni mieć choć trochę przyzwoitości i po sobie ogarnąć. Poza tym pozwolenie na to, żeby zapis muzyki Led Zeppelin walał się byle gdzie byłoby chore, dlatego z poczuciem spełnionego obowiązku, jedną ręką otworzył schowek i wrzucił do niego kasetę, która dołączyła do reszty muzyki Deana. W zasadzie w innych okolicznościach zazdrościłby Winchesterowi jego kolekcji, jednak tym razem był bardziej zainteresowany wpatrywaniem się w pistolet, spokojnie leżący pośród kaset. Castiel przez chwilę siedział bez ruchu, czując jak do głowy uderza mu panika, a z płuc ucieka powietrze. Powinien wysiąść. I co? Uciec? Albo nie powinien otwierać tego jebanego schowka. Bardziej od syfu w samochodzie nienawidził, kiedy ludzie grzebali w jego rzeczach.

Teraz się nad tym zastanawiasz?

Kurwa. Naprawdę bardzo chciał zniknąć.

Przestań być pizdą chociaż raz w życiu, Novak.

Zwilżył językiem spierzchnięte wargi i dopiero wtedy uświadomił sobie, że wstrzymuje oddech. Wolno zaczerpnął powietrza na próbę, a kiedy z jego gardła nie wydobył się histeryczny śmiech, zdecydował, że może powtórzyć czynność. Nigdy nie pomyślałby o tym, żeby bać się Deana, ale teraz cieszył się, że spał. Ale nie potrafił myśleć o nim, jak o potencjalnym kryminaliście. Nie, kiedy wciąż był zakochany, a w tle słyszał jego spokojny oddech. I gdyby się obróciłby, mógłby może nawet zobaczyć, jak uśmiecha się przez sen. Po prostu z nim porozmawia. Zachowa się jak dorosły człowiek, a nie jak przestraszony dzieciak, który w dodatku zaraz wpadnie na jakiś durny pomysł z gatunku przeprowadzenia własnego śledztwa. Zagryzając wargi z trudem powstrzymał się od przeszukania reszty schowka i zdecydowanie wysiadł z samochodu. Nie dlatego, że zebrało mu się na odwagę. Chciał uciec od tego cholernego pistoletu i nagłej potrzeby przeszukania reszty rzeczy Deana. Nie potrafił z miejsca przestać mu ufać, a już na pewno nie, kiedy pochylił się nad śpiącym Winchesterem, a ten na wpół przytomnie odnalazł jego usta. Uśmiechnął się bezwolnie i pozwolił, żeby Dean niezdarnie go przytulił. Jasne włosy chłopaka łaskotały go po twarzy, przynosząc ze sobą znajomy zapach papierosów. Tak. Jutro z nim porozmawia.

- Chodź, Winchester - rzucił i z trudem podźwignął Deana na nogi. Pamiętał numer pokoju. W zasadzie ostatnio często w nim przesiadywał i nawet nie musiał się zastanawiać, żeby go znaleźć. Musiał zapalić. Cholera, miał przestać. Trudno. No i był jeszcze Sam. Nie mógł sam sobie otworzyć, wyglądając jakby właśnie zobaczył ducha, wydukać kilka słów wyjaśnienia i praktycznie uciec do domu. Ale nie mógł też go spytać. Byłoby niezręcznie, gdyby Sam nie miał pojęcia o tym, że Dean wozi ze sobą broń. Castiel energicznie pokręcił głową, przez chwilę mając wielką ochotę na zostawienie Winchestera na wycieraczce z pokwitowaniem doręczenia w bezpiecznie miejsce. Pukając, zdołał nawet uśmiechnąć się do tej myśli.

Zamrugał z niedowierzaniem, kiedy drzwi otworzyły się, jakby młodszy Winchester w ogóle nie spał. I rzeczywiście tak wyglądał.

- Castiel.

- Cześć. - Odchrząknął cicho i zmierzył szybkim spojrzeniem Deana, uwieszonego na jego ramieniu. - Przywiozłem ci brata.

- Przywiozłeś?

- Pożyczyłem samochód... Tylko mu nie mów.

Uśmiechnął się nieśmiało, kiedy Sam wygiął kąciki ust z rozbawieniem i pokiwał głową.

- Położysz go na łóżku?

Cas w odpowiedzi wzruszył ramionami i wolno przeszedł przez mały, jednak zaskakująco czysty pokój. Nie mógł nic poradzić na to, że rozglądał się dookoła, jakby był tam pierwszy raz, próbując wypatrzyć coś, czego wcześniej nie zauważył. A czego szukasz? Kolekcji noży? Oprawionych w ramki pukli włosów? Ręki wystającej z szafy?

Prawie zaklął z zaskoczeniem, kiedy kładąc Deana na materac, uchwycił zaciekawione spojrzenie Sama, który niewiadomo kiedy znalazł się po drugiej stronie łóżka.

A teraz dziecko ma współudział w zbrodni? Miałeś się zachowywać jak dorosły, Novak.

- Zmieniacie się tak? - spytał z rozbawieniem młodszy Winchester, mierząc Castiela wesołym wzrokiem.

- Co?

- Raz ty jesteś prawie nieprzytomny, a raz Dean.

- Nie, to... - Machnął ręką, próbując zmusić się do uśmiechu. - W zasadzie to przypadek, tak szczerze mówiąc. Poradzisz sobie? - Podszedł do drzwi, kiedy Sam energicznie pokiwał głową. Wcześniej myślał, że wróci Impalą i przywiezie ją rano Deanowi, ale jakoś się rozmyślił. Przejdzie się. Przewietrzy umysł. Zrozumie, że zachowuje się jak skończony idiota. - Sam? Czy Dean...?

- Tak?

Pokręcił głową, wychodząc za próg.

- Jednak nic. Trzymaj się.

Zdecydowanie powinieneś przestać zachowywać się jak skończony idiota - pomyślał, wyciągając z paczki ostatniego papierosa.

Przepraszam, za dość długi brak aktualizacji, ale nie bardzo wiedziałam, jak się za to zabrać. W każdym razie - enjoy!
Anyway, rozdział jest opublikowany w całości, bo u mnie połowę ucięło???

Rebel King [destiel] {zakończone}Where stories live. Discover now