Rozdział 19

1.1K 140 16
                                    

Ciężkie krople deszczu nieustannie uderzyły w okna, tworząc dziwny nastrój przygnębienia, który niezwykle irytował Deana. Albo wprawiał go w zakłopotanie, co było równie irytujące. Bez słowa śledził wzrokiem Castiela, który nerwowo krążył po pokoju, mocno ściskając komórkę w pobielałej dłoni. Od pół godziny próbował dodzwonić się do Balthazara, ale on był pewnie tak bardzo wkurwiony, że ostatnim o czym myślał była rozmowa z młodszym bratem.

Winchester westchnął z rozdrażnieniem. Już drugi raz w ciągu tygodnia musiał tłumaczyć komuś, że ten potwór, który lubił spać pod jego łóżkiem i wyłazić tylko, kiedy zgasił światło, był prawdziwy. O dwa razy za dużo, biorąc pod uwagę, że nigdy wcześniej nie rozmawiał o tym z kimś obcym. Dlatego był trochę chaotyczny i niezbyt taktowany. Jednak Balthazar - w przeciwieństwie do Castiela - wcale nie krzyczał. Nie wydawał się też wzburzony, a nawet przytomnie zaproponował, żeby przenieśli się do jakiegoś pokoju, na wypadek gdyby ktoś postanowił być tak samo bezczelny jak on i ich podsłuchiwać. Poza tym zadawał dużo sensownych pytań, a kilka razy nawet zażartował, minimalnie rozładowując napięta atmosferę. Mimo to Dean nie mógł nie zauważyć, że przez cały ten czas umyślnie ignorował Casa, skupiając się tylko i wyłącznie na nim. Jedynym przejawem tego, że w ogóle przejął się decyzją brata było rzucone jakby mimochodem pytanie, skąd on właściwie wiedział, że może sprzedać duszę. Dean odpowiedział, tłumacząc, że Cas po prostu często brał jego rzeczy bez pytania i sam jest sobie winny. Później Balthazar grzecznie się pożegnał i wyszedł, nie zaszczycając brata jednym spojrzeniem.
Dean nieśmiało zasugerował, że pewnie zaraz wróci.

Kiedy dwie godziny później wciąż go nie było, Cas dosłownie uwiesił się na telefonie, mechanicznie wybierając jego numer. Między jednym, a drugim zignorowanym połączeniem Deanowi udało się wydedukować, że Gabriel - jak tylko dowiedział się, że Bathazar wraca i czeka go rodzinny reunion - postanowił się spakować i wrócić do swojego podróżowania autostopem po Ameryce, wmawiając wszystkim, że studiuje.  Nawet żałował, że się z nim nie pożegnał. 
W międzyczasie uprzejma mama Castiela kilkakrotnie zapukała do drzwi, a później spytała, czy chcą się czegoś napić, jednak wyczuwając ogólną niechęć zrezygnowała z dalszych prób nawiązania nici porozumienia. Dean uznał, że zasługiwała lepiej.

Przyłożył ręce do twarzy i wolno przetarł oczy, kiedy Cas zaklął głośno i znowu wybrał ten sam numer.

- Dlaczego on nie odbiera?

- Może dlatego, że nie chce z tobą rozmawiać?

- Dzięki, geniuszu - sapnął, ciężko opadając na łóżko obok Deana. - Co jeżeli zrobi coś głupiego?

- Cas, on na pewno zrobi coś głupiego - rzucił Winchester i przez chwilę przyglądał się ściągniętej niepokojem twarzy Castiela. Gdyby wciąż nie był na niego wkurzony, pewnie miałby wielką ochotę go pocieszyć i zapewnić, że wszystko będzie dobrze, ale nie miał ochoty go oszukiwać. Poza tym nie był nawet pewny, czy Cas w ogóle chce z nim rozmawiać zwłaszcza, że wcześniej odwinął mu w pysk. Czułby się z tym dużo gorzej, gdyby nie miał powodu, ale złość powoli mijała i jak zwykle zostawała tylko irytująca bezradność. - Tak szczerze, to cię rozumiem.

- Co?

- Mogę sobie wyobrazić, dlaczego odpierdoliłeś taką głupotę.

- Naprawdę? - Cas wydawał się równie zaskoczony, co rozluźniony tą informacją.

- Pewnie sprzedałbym duszę dla Sama.

- Dzięki, Dean.

Na chwilę pogrążyli się w niezręcznym milczeniu, wsłuchując się w urywany sygnał ignorowanego połączenia. Balthazar musiał mieć dużo cierpliwości, żeby po prostu nie wyłączyć telefonu, gwarantując sobie tym święty spokój.

Rebel King [destiel] {zakończone}Where stories live. Discover now