Rozdział dwudziesty ósmy

1K 57 35
                                    

Poprawiłam swoją pozycję na kanapie, aby było mi wygodniej opierać się o Jamesa. Oczy same mi się zamykały, choć nie chciałam spać w środku dnia. Przez ostatnie kilka dni Black wypytywał mnie o różne dziwne rzeczy i zawsze to robił, kiedy inni już spali. Zaczęłam nawet się zastanawiać co mogło wpłynąć na takie zachowanie chłopaka i miałam już swoje myśli nakierowane na jedną z opcji, jednak czekałam, aż to się potwierdzi. Bo niby z jakiego powodu Syriusz pytałby mnie o kwiaty, które wydają się idealne na randkę, ale nie są różami, albo czy napewno wygląda dobrze w jakiejś koszulce? To było oczywiste, że chłopak się zauroczył, jednak nie miałam pojęcia w kim, a ciekawość nie chciała dać mi spokoju.

James lekko mnie szturchnął, a ja w odpowiedzi jedynie spojrzałam na niego lekko zmrużonymi oczami i ziewnęłam. Potter zaśmiał się cicho i pstryknął mnie lekko w nos, na co mimo własnej woli skrzywiłam się. Chłopak powiedział, że jest chyba trochę za wcześnie na spanie, jednak ja go zignorowałam i zamknęłam oczy. Zrobiłam to na złość przyjacielowi, jednak już po chwili je otworzyłam, aby faktycznie nie spać.

Nagle zobaczyłam, że Syriusz gdzieś wychodzi. Normalnie pewnie nie zwróciłabym na to uwagi, ale przez jego ostatnie zachowanie miałam ochotę ruszyć za nim. Chciałam iść za nim i dowiedzieć się kto sprawił, że chłopak zaczął zachowywać się w ten dziwny sposób. Nie chciałam zwracać na siebie niczyjej uwagi, dlatego jeszcze przez chwilę siedziałam na kanapie z plecami opartymi o Pottera. W myślach odliczałam dwie minuty, mając nadzieję, że to wystarczy i nikt nie pomyśli, że poszłam szpiegować Syriusza. Wyznaczony przeze mnie czas minął, jednak ja nadal się nie ruszyłam z miejsca, bo dopadły mnie wątpliwości. Nie chciałam wyjść na okropną przyjaciółkę, która wtrąca się w nie swoje sprawy i musi kontrolować innych.

Poczułam dłoń Jamesa na swojej głowie. Chłopak bawił się moimi włosami, a ja poczułam się jeszcze bardziej zmęczona. Próbowałam cały czas mieć otwarte oczy, jednak nie wychodziło mi to najlepiej. Mimo własnej woli przysnęłam na kilka minut, aby obudzić się jeszcze bardziej śpiąca. Ziewnęłam i w końcu uznałam, że pora wstać z kanapy, bo inaczej przespałabym resztę dnia.

Powiedziałam do Jamesa, że idę się przejść, bo obawiałam się jego marudzenia, gdybym po prostu wyszła z pokoju. Zaproponował, że pójdzie ze mną, jednak odmówiłam, więc chłopak jedynie coś mruknął pod nosem, cały czas zostając na kanapie. Szłam w strone przejścia w ścianie, kiedy za plecami usłyszałam głos Petera, a chwilę później Remusa. Ucieszyłam się z tego powodu, ponieważ to dawało mi większą pewność, że Potter nie postanowi, bez mojej zgody i ochoty, wybrać się ze mna na spacer po szkole. Chciałam, aby moja przechadzka w jakimś stopniu zastąpiła mi sen, a gdyby okularnik szedł ze mną napewno nie byłoby spokojnie, co wykluczało lub bardzo zmniejszało szansę a relaks.

Na korytarzach było prawie pusto. Większość uczniów siedziała w pokojach wspólnych lub bibliotece, ucząc się do zbliżających się egzaminów o których ja sama trochę zapomniałam. Zależało mi na dobrych wynikach z SUMów, jednak cały czas wydawało mi się, że jest do nich jeszcze dużo czasu. Mój mózg sam starał się zapomnieć, że istnieje coś takiego, jak koniec roku szkolnego, a co za tym idzie powrót do domu. Czasami nawet się zastanawiałam, czy nie mogliby pozostawić Hogwartu otwartego dla uczniów, którzy chcieliby zostać, jednak szybo dochodzilam do wniosku, że nie zostawałoby nas za dużo. Zdarzało się, że nie docierała do mojej świadomości wiadomość o chęci powrotu innych uczniów do domu. Wydawało mi się, że jeśli ja i Syriusz chętnie byśmy zostali w budynku, to napewno wszyscy tak mają. Niestety dosyć szybko docierało do mnie, że to nie dotyczy wszystkich i po prostu to my mieliśmy pecha w życiu rodzinnym. 

Szłam przez długi czas w zupełnej ciszy szkolnych korytarzy, aż w końcu usłyszałam czyjeś głosy. W pierwszej chwili po prostu chciałam iść dalej, jednak, kiedy dotarło do mnie, że jedną z osób jest Syriusz, nie mogłam ruszyć się z miejsca. Czułam, że moje nogi odmawiają współpracy, jakby same chciały dowiedzieć się z kim i o czym rozmawial chłopak. Doskonale wiedziałam, że nie jest to dobre zachowanie, ale nie mogłam nic zrobić. Chciałam iść dalej, udając, że mnie to wszystko nie interesuje, ale duża część mnie chciała zostać, aby później, w razie potrzeby, lepiej podpowiadać Syriuszowi. W końcu dużo łatwiej określić co lubi konkretna dziewczyna, jeśli wie się kim ona jest.

Jej głos był przyjemny, jednak nie byłam w stanie rozpoznać, kim ona była. Wydawało mi się, że ją znam, ale jeśli była z naszego roku, to równie dobrze mogłam ją słyszeć na lekcjach. Nie mogłam się wychylać zza rogu, bo byłam pewna, że wtedy któreś z nich mnie zauważy, a tego nie chciałam chyba najbardziej w tamtej chwili. Jednak im dłużej stałam w miejscu tym bardziej czułam, że źle postepuję, dlatego po około trzech minutach poszłam dalej w swoją stronę. Nie dowiedziałam się niczego ciekawego, jednak czułam, że odejście było najlepszą decyzją, dlatego nawet przez chwilę nie pomyślałam, aby zawrócić. Zupełnie mi wystarczyła świadomość, że Syriusz faktycznie wydaje się kimś zainteresowany.

Zdecydowałam, że wrócę do pokoju wspólnego, bo i tak odechciało mi się spać. Byłam naprawdę szczęśliwa, że już niedługo, mój przyjaciel również może być w związku. Pomyślałam, że moglibyśmy wtedy chodzić na podwójne randki, jednak samo to sprawiło, że zaczęłam się cicho śmiać. Byłam pewna, że z takiej randki oboje wrócilibyśmy ponownie jako single, a przecież nie o to chodziło. We dwójkę bywaliśmy naprawdę nieznośni i potrafiliśmy na siebie krzyczeć bez powodu, a lepiej, żeby William, przynajmniej w najbliższym czasie, nie miał o tym pojęcia.

- Co cię tak bawi?- usłyszałam i mój wzrok wylądował na moim kochanym braciszku, który stał, oparty o ścianę kilka metrów przede mną.- Czyżbyś w końcu oszalała? Przynajmniej wtedy byśmy się ciebie z domu pozbyli.

- Przynajmniej już nigdy w życiu nie musiałabym cię widzieć.- prychnęłam cicho, ale Luke napewno to usłyszał.

Chłopak warknął coś pod nosem i podszedł do mnie, zatrzymując się w odległości niecałego metra. Złapał mnie za kołnierz koszuli i kątem oka widziałam, jak jego druga dłoń zgina się w pięść. Wyglądał na naprawdę zdenerwowanego i pomyślałam, że zaraz może mnie uderzyć, jednak tego nie zrobił. Stał cały czas w jednym miejscu, z ręką na moim kołnierzu, patrząc mi w oczy. Żadne z nas nie zrywało kontaku wzrokowego, zupełnie jakbyśmy prowadzili jakaś bitwę na to kto pierwszy się odwróci. Wyglądało jednak na to, że żadne z nas nie miało w planach spojrzeć w inną stronę.

W końcu Luke puścił materiał mojej koszuli, jednocześnie mnie popychając, jednak zrobił to dużo lżej niż bym się tego spodziewała. Wciąż staliśmy blisko siebie, kiedy chłopak prychnął, jakby powstrzymując śmiech i uśmiechnał się złośliwie.

- Ciekawe, czy będziesz taka odważna, jeśli ten twój chłoptaś złamie sobie nogę? Żeby tylko nogę. W końcu jak tata dowie się, że nie jest Ślizgonem to lepiej dla niego, żeby tylko na nodze się skończyło, prawda?- powiedział, a ja poczułam, że ciężko mi się oddycha, a lęk sparaliżował całe moje ciało.- Choć może to twoja noga zostanie złamana. Albo kark. Zgaduję, że już niegługo się dowiemy. Chętnie bym sobie jeszcze z tobą porozmawiał, siostrzyczko, ale wydajesz się dzisiaj bardzo milcząca. Au revoir.

Odchodząc uderzył swoim barkiem w mój, jednak ja nadal się nie ruszyłam. Nie byłam nawet pewna, czy nadal oddycham, ale wtedy to nie miało większego znaczenia. Poczułam ciarki na całym ciele i oparłam się o najbliższą ścianę, czujac, że jeśli tego nie zrobię to upadnę na podłogę. Do tej pory nawet nie myślałam o tym, jak może zareagować mój ojciec, bo zakładałam, że i tak się nie dowie, jednak teraz napawało mnie to lękiem.

W końcu usiadłam na podłodze przy ścianie, czując, że nie mogę jeszcze wrócić do pokoju wspólnego. Musiałam najpierw się uspokoić, przynajmniej na tyle, że nie straciłabym przytomności w połowie drogi. Właśnie dlatego ostatecznie do pokoju wróciłam w towarzystwie Syriusza, któremu nic nie powiedziałam na temat mojej rozmowy z bratem, a jedynie, że chciałam się przejść, aby nie zasnąć.

Kłopoty przychodzą same Where stories live. Discover now