Rozdział piąty

3.3K 165 43
                                    

Osty, niemalże paraliżujący ból wyrwał mnie z najdłuższej chwili snu, jaką udało mi się osiągnąć tamtej nocy od czasu wakacji. W pierwszej chwili zupełnie nie rozumiałam co się działo, dlatego poczułam przerażenie spowodowane między innymi złym snem z którego się wybudziłam. Pomimo chęci zachowania ciszy nie udało mi się powstrzymać głośnego syknięcia, które było spowodowane narastającym bólem w lewym boku. Gwałtownie otworzyłam oczy w których zaczęły zbierać się łzy. Uczucie, które zaczęło władać moim ciałem było nie do opisania. Chcąc złagodzić ból powoli podniosłam się do pozycji siedzącej i przycisnęłam prawą dłoń do boku. Czując coś ciepłego na skórze udało mi się zrozumieć wystarczająco dużo, aby wstać z łóżka z chęcią pójścia do łazienki. Pomimo tego jak mało dzieliło mnie od łazienki każdy krok sprawiał mi ból.

Weszłam do pomieszczenia i jedną dłonią pociągnęłam za klamkę drzwi, które już chwilę później zupełnie odgrodziły mnie od pokoju. Łazienka była oświetlona lekkim światłem, które nie dawało za wiele, jednak nie chciałam obudzić dziewczyn, więc nie zapaliłam nic jaśniejszego. Wolną rękę od razu wyciągnęłam do swojej kosmetyczki i wyjęłam z bocznej kieszonki eliksir, który miał złagodzić ból. Wiedziałam, że nie zadziała od razu, jednak wizja zmniejszenia cierpienia wydawała się bardzo przyjemna, dlatego fiolka była zupełnie pusta już po kilku krótkich sekundach. Puste naczynie trafiło znowu do kosmetyczki, ponieważ nie chciałam, aby w jakikolwiek sposób trafiło na wzrok moich koleżanek z pokoju.

Nie miałam pojęcia ile czasu minęło, ale ból zaczął stawać się coraz mniejszy, więc odsunęłam dłoń od boku. Odsunęłam się kawałek od dużego lusta, które było w kącie łazienki i spojrzałam na samą siebie w odbiciu. Lekko drżącymi dłońmi złapałam za krawędź koszulki i lekko ją uniosłam, aby zobaczyć krwawiącą ranę, która jeszcze kilka godzin temu ładnie się goiła. Zamknęłam oczy mocno zaciskając powieki. Sama nie byłam pewna co wtedy poczułam, ale to uczucie nie było przyjemne. Całe wakacje śmignęły mi przed oczami, sprawiając, że mój oddech stał się bardzo płytki.

Zacisnęłam wargi, kiedy moje oczy uważnie wpatrywały się w ranę. Dotarło do mnie, jak bardzo zaboli mnie próba bandażowania i mimo własnej woli skrzywiłam się lekko. Sięgnęłam ponownie do bocznej kieszeni kosmetyczki i wyjęłam z niej bandaż i kawałek podartej koszulki, który od razu podłożyłam pod wodę, aby go zwilżyć. Skierowałam wzrok po raz kolejny na ranę, kiedy dotarło do mnie, że obie dłonie mam zajęte. Bez zastanowienia włożyłam sobie zwinięty bandaż do ust co miało w razie konieczności stłumić moje krzyki bólu, gdyby eliksir przestał działać. Wilgotnym fragmentem dawnej bluzki zaczęłam delikatnie ścierać krew ze swojego boku. Co chwila zaciskałam coraz mocniej zęby, aby z moich ust nie wydobył się żaden dźwięk, jednak nie byłam w stanie powstrzymać pojedynczych łez, które spływały mi po policzkach.

Dopiero po dłuższym czasie udało mi się zakończyć wszystkie czynności łącznie z wypraniem zakrwawionych rzeczy. Przebrana w normalne ciuchy wróciłam do pokoju, aby jak najciszej usiąść przy parapecie i w blasku leniwie wstającego słońca zacząć przeglądać jedną z książek, które udało mi się zabrać od Remusa. Z każdą kolejną przewróconą kartką zapach perfum Lupina docierał do mojego nosa, zupełnie tak, jakby chłopak wylał na książkę dużą ich ilość. Znałam chłopaka na tyle długo, że wiedziałam, czym mogło być to spowodowane. Mój przyjaciel zabierał ze sobą książki wszędzie, więc nie dziwiło mnie, że zaczynały one przesiąkać jego zapachem.

- Długo już nie śpisz?- powiedziała zaspana Lily, a ja odwróciłam wzrok w jej stronę i pokręciłam głową na znak zaprzeczenia.

Rudowłosa przetarła dłonią oczy, aby chwilę później podnieść się do siadu i przeciągnąć się ziewając w tym samym czasie. Jej włosy były lekko potargane, a kiedy podchodząc do swojego bagażu, schyliła się, aby wyjąć coś z jego wnętrza, rude pukle opadły jej na twarz. Lily cicho westchnęła, kiedy prawie na ślepo szukała butów, które zostały w niemalże pustym kufrze. Dziewczyna miała pecha, ponieważ mimo małej zawartości jej bagażu, okazało się, że buty znajdują się na samym dole, więc wszystkie rzeczy Evans leżały na podłodze.

Odwróciłam wzrok od dziewczyny i wróciłam do czytania książki. Dopiero wtedy zauważyłam, że już zbliżałam się do ostatniej strony. Zaczęłam czytać kolejne zdania zatracając się w treści lektury, więc już po chwili zupełnie ignorowałam otaczający mnie świat. Właśnie z tego powodu nie zauważyłam, że reszta dziewczyn również wstała, a słońce coraz bardziej oświetlało ziemię. Wszystko to dotarło do mnie w momencie, kiedy przeczytałam ostatnie zdanie w książce i odłożyłam ją na łóżko, obok którego siedziałam.

Podniosłam się z podłogi i usiadłam na swoim łóżku, aby chwilę później założyć trampki na stopy. Nie miałam pojęcia, która była godzina, ale byłam pewna, że zaraz będę musiała iść na śniadanie razem z dziewczynami. W ciszy słuchałam rozmów dziewczyn, starając się nie zwracać na siebie większej uwagii. Nie miałam ochoty na rozmowę, która dotyczyła pracy domowej z transmutacji, dlatego wolałam siedzieć w milczeniu. Miałam nadzieję, że w końcu temat rozmowy zostanie zmieniony, albo nadejdzie czas na wyjście z pokoju.

- Powinnyśmy już wychodzić, bo nie zdążymy na śniadanie- odezwała się Lily, związując włosy w kucyka.

Sięgnęłam dłonią po bluzę, która leżała na moim kufrze i biorąc ją ze sobą, skierowałam się w stronę wyjścia z pokoju. Postanowiłam, że zaczekam na dziewczyny, które dokonywały ostatnich poprawek, aby bez problemu móc pokazać się innym. Patrzyłam na wszystko przez otwarte drzwi, kiedy poczułam zimniejszy podmuch wiatru z jednego pokoju. Bez chwili zwłoki zaczęłam zakładać bluzę, jednak z moich ust wydostał się cichy jęk z powodu rany na boku.

- Spóźnimy się zaraz- powiedziałam, mając nadzieję, że dzięki temu nikt nie zwróci uwagii na moją minę. Nie pomyliłam się, bo już chwilę później dziewczyny wyszły w pośpiechu na korytarz i żadna z nich nie odezwała się na temat mojego niezadowolenia.

Wszystkie skierowałyśmy się w stronę pokoju wspólnego, aby po chwili wyjść na korytarz. Droga do Wielkiej Sali minęła nam na przyjemnych rozmowach w których wszystkie brałyśmy udział. Przez korytarze co chwila przechodziły nasze śmiechy. Byłam szczęśliwa, że pomimo wielu kłótni trzymałyśmy się nadal razem i potrafiłyśmy się dogadać. Pomimo tego, że z chłopakami dogadywałam się trochę lepiej, spędzanie czasu z dziewczynami sprawiało mi również dużo radości i za nic w świecie bym z tego nie zrezygnowała.

Po kilku minutach w końcu udało nam się dotrzeć na miejsce. Wszystkie usiadłyśmy na swoich miejscach, przywitałyśmy się z chłopakami i dalej rozmawiałyśmy o różnych dziwnych rzeczach.

Jedząc śniadanie przypomniałam sobie, że razem z chłopakami miałam tego dnia wcielić w życie nasz pierwszy tamtego roku kawał. Z tego powodu, kiedy dziewczyny skończyły jeść i wychodziły z sali, ja udawałam, że nadal jestem głodna. Bez zbędnych pytań udało mi się zostać w sali, aby dopracować nasz plan i ustalić ostatnie elemanty idealnego żartu. Nasze rozmowy trwały tak długo, że prawie wszyscy zdążyli już wyjść z sali. Przy stołach zostało jedynie kilku uczniów z każdego domu. Razem z chłopakami musiałam rozawiać bardzo cicho, aby nikt nas nie usłyszał.

- Zebranie uznaję za zakończone- odezwałam się wstając od stołu i stając obok Syriusza.- Idziemy na górę? Oddam Ci od razu książkę, Remusie.

Chłopcy wstali od stołu i razem ruszyliśmy w stronę naszego pokoju wspólnego. Dopiero w połowie drogi zauważyłam, że Peter zabrał ze sobą kilka ciastek, więc posłałam mu zdziwione spojrzenie. Nie miałam pojęcia, kiedy to zrobił i bardzo mnie to zastanawiało.

- No co? Ostatnio przez Syriusza straciłem kilka, więc muszę zrobić zapasy- powiedział i z uśmiechem włożył jedno z ciastek do ust.

Nie mogłam się powstrzymać od cichego śmiechu do którego dołączyli chłopcy.

•••

Jak wam się podoba rozdział?
Uwielbiam czytać komentarze, na temat co wam się podobało, lub nie podobało.

Kłopoty przychodzą same Where stories live. Discover now