Rozdział dwunasty

2.7K 150 16
                                    

Razem z chłopakami biegłam przez korytarz, aby zdążyć na śniadanie. Przez prawie trzydzieści minut starałam się pomóc Remusowi i Peterowi wyciągnąć Syriusza i Jamesa z łóżka, jednak niestety nie było to zbyt łatwe. Obaj uparli się, że pewnie ich okłamujemy, bo to nie jest możliwe, aby tak szybko nastał dzień. Nawet wylanie na nich wody na niewiele się przydało, bo obaj przykryli się kołdrami ukrywając się pod nimi cali. Byli zbyt leniwi i uparci, aby w jakikolwiek logiczny sposób udało nam się wyciągnąć ich z łóżek, ale ostatecznie sami w końcu wstali. Niestety przez tę dwójkę mieliśmy mało czasu, aby iść na śniadanie, więc musieliśmy biec, aby cokolwiek dla nas zostało.

Wpadliśmy do Wielkiej Sali i wszyscy zajęliśmy swoje miejsca. Każde z nas nakładało jedzenie na talerz jak najszybciej, aby nie zniknęło nam ono sprzed nosów. Mając pełne talerze zaczęliśmy rozmawiać i śmiać się. Pomieszczenie było już prawie puste ze względu na późną godzinę, jak na śniadanie, więc nikomu nie mogły przeszkadzać nasze wygłupy. Co chwilę któreś z nas opowiadało jakiś żart lub wymienialiśmy się głupimi historiami z życia. Siedzenie w Wielkiej Sali było tego dnia dużo przyjemniejsze niż pobyt w pokoju wspólnym. Wielu uczniów szykowało się na wyjście do Hogsmeade, dlatego w pokojach wspólnych panowało duże zamieszanie.

Cała nasza grupa również wybierała się na wycieczkę do miasteczka, jednak my nie braliśmy ze sobą prawie nic. Trzymaliśmy się zasady, że w najgorszym wypadku, jeśli czegoś nam zabraknie to możemy to kupić. Zastanawiało mnie często co inni uczniowie biorą ze sobą. Byłam pewna, że część dziewczyn bierze ze sobą torebki tylko po to, aby schować tam jakieś kosmetyki. Nie potrafiłam tego zrozumieć, ale Syriusz zawsze powtarzał mi, że to dlatego, że ja trzymam się prawie z samymi chłopakami i musiałam przyznać, że miał trochę racji. Wiele dziewczyn malowało się dość mocno, a ja spędzając swój wolny czas z płcią męską, słyszałam jak twierdzili, że wygląda to strasznie.

Inna sprawa była taka, że z tą czwórką nie miała co liczyć na czas na poprawę makijażu lub zrobienie go. Sukcesem było, gdy znalazłam chwilę, aby użyć tuszu do rzęs lub błyszczyka, choć nie wytrzymywały one za długo. Kilka razy tusz mi się rozmazał, kiedy łzy ciekły mi po policzkach ze śmiechu, więc uznałam, że używanie go za często nie jest dobrym pomysłem. Raz James postanowił użyć magii, aby sprawić, że mój tusz będzie bardziej wytrzymały, jednak zrobił to chwilę po tym, gdy cała się rozmazałam. Na szczęście zrobił to w okresie wakacyjnym, więc nikt inny niż czwórka chłopaków mnie nie widział. Gdyby zrobił to w szkole mógłby nie dożyć kolejnego dnia.

W końcu wszyscy skończyliśmy jeść i uznaliśmy, że możemy już wracać do pokoju wspólnego. Miałam szczerą nadzieję, że większość uczniów już będzie gotowych do wyjścia i nie będzie problemu z biegającymi nastolatkami, który czegoś zapomnieli spakować. Czasami patrząc na nich zastanawiałam się jakim cudem są w stanie spakować się do domu na wakacje. Cały Hogwart dzielił się na dwa typy ludzi: tych co o wszystkim zapominają, albi nic ze sobą nie biorą i tych, którzy przez pół godziny przed wyjściem biegają po całym pokoju i pakują wszystko co może się przydać. Ciekawe było to, że zazwyczaj tacy ludzie zapominali zabrać właśnie tej najważniejszej rzeczy jaką jest różdżka.

Weszliśmy do pokoju wspólnego i wszyscy rozeszliśmy się do swoich pokojów. Wzięłam z łóżka swoją bluzę i zmieniłam buty na cieplejsze niż dziurawe trampki, które zakładałam na śniadania. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, chowając pieniądze do kieszeni spodni i sprawdziłam, czy mam przy sobie różdżkę. W duchu prosiłam, aby chłopcy o niczym nie zapomnieli. Byłam prawie pewna, że mimo wszystko, któryś z nich zapomni o bluzie. Obsawiałam Syriusza, bo to było zupełnie do niego podobne. Wiedziałam, że o Remusa i Petera nie muszę się martwić, bo oni wezmą wszystko. Gdyby każdy z nich był tak zapominalski jak Syriusz i James to chyba bym z nimi oszalała. Miałam jednak szczęście, że Lupin mi pomagał w ogarnianiu reszty grupy. Peter też się starał, jednak był dość cichy, co nie dawało mu siły przebicia.

Kłopoty przychodzą same Where stories live. Discover now