Rozdział drugi

4.4K 201 2
                                    

Kiedy po klasach rozszedł się dzwonek obwieszczający przerwę, nagle z każdej sali wybiegały całe grupy uczniów. Wyglądało to tak, jakby tylko czekali na sygnał, by móc opuścić sale lekcyjne i zacząć swoje rozmowy i wszelkie inne zajęcia. Głośne śmiechy i biegający uczniowie stali się głównym symbolem przerw w Hogwarcie. Na szczęście klasy piąte już kończyły lekcje, więc razem z przyjaciółmi mogłam wrócić do pokoju wspólnego, jednak zamiast tego zrobić, razem z okularnikiem stanęłam przy parapecie na korytarzu i zaczęliśmy grać w grę, którą udało nam się wymyślić rok wcześniej. Z nudów stawaliśmy przy ścianie, a naszym zadaniem było odgadnięcie, którego ucznia najszybciej zgarnie nauczyciel. Każdego dnia mieliśmy najwięcej trzy przerwy na których mogliśmy się tym zajmować. Ta zasada weszła w życie, kiedy rok temu spędzaliśmy tak przez ponad tydzień każdą przerwę, aż w końcu sami zaczęliśmy mieszać się w sprawy innych, aby wygrać.

Rozejrzałam się po wszystkich uczniach na korytarzu, żeby wybrać najbardziej pasująca osobę. Miałam nadzieję, że wygram, bo chciałam zacząc tę grę jak najlepiej, żeby nie przegrać, tak jak rok wcześniej. Jak się okazało James stał się mistrzem tej gry, ale szybko zrozumiałam dlaczego. Chłopak co jakiś czas wychodząc z sali podsłuchiwał rozmowę nauczyciela, aby wiedzieć, którego ucznia będzie szukał. Właśnie z tego powodu razem ustaliliśmy, że będziemy wychodzili z sali lekcyjnej równocześnie, aby żadne z nas nie mogło oszukiwać.

- Obstawiam temtego chłopaka z rudymi włosami- powiedziałam, kiwając głową w stronę ucznia, który wyglądał na drugi rok nauki.- Kłóci się z jakimś starszym Ślizgonem, więc mam szansę- dodałam uśmiechając się lekko do przyjaciela.

- Według mnie do tamtej dziewczyny podejdą szybciej- odparł wskazując na wysoką blondynkę z około siódmego roku.

Nie odwracając wzroku od naszych celów podałam dłoń przyjacielowi, aby zapieczętować nasze odpowiedzi. Po chwili usiadłam na szerokim parapecie i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. Mój wzrok skakał od jednej osoby do drugiej, kiedy w milczeniu starałam się ocenić swoje szanse na zwycięstwo. Miałam szczerą nadzieję, że przynajmniej tym razem moje przypuszczenia się sprawdzą.

Poczułam, jak James wbija łokieć w moje udo, dlatego od razu zerknęłam w jego stronę. Ciemnowłosy stał mocno przekrzywiony w moją stronę, tak, że mogłam oprzeć swoje ręce o jego potargane włosy. Miałam dziwne przeczucie, że chłopak czeka na wynik z równie dużą niecierpliwością co ja. Czy to oznaczało, że mam w tym starciu jakiekolwiek szanse? Nie chciałam nikomu źle życzyć, ale mocno trzymałam kciuki za to, że mój cel mocniej przykuje uwagę któregoś z nauczycieli i to właśnie ten chłopak stanie się pierwszym w tym roku, który zostanie na czymś przyłapany.

Gwar na korytarzu został przerwany przez głośny dzwonek, a uczniowie zaczęli wchodzić do wszystkich sal, aby zacząć kolejną lekcję. Razem z okularnikiem stałam na korytarzu do momentu w którym ostatni uczeń nie zniknął za drzwiami pracowni. Mój wzrok skierował się na James'a, który w tym samym momencie spojrzał na mnie. Oboje westchnęliśmy cicho i nadal milcząc staliśmy jeszcze chwilę na swoich miejscach.

- Wygląda na to, że remis- mruknęłam niezadowolona. Zeskoczyłam w tym samym czasie z parapetu i znowu spojrzałam na chłopaka.- Dzisiaj żadne z nas nie miało szczęścia.

James poprawił prawą dłonią włosy i cały czas patrząc na mnie przytaknął lekko, dając mi do zrozumienia, że niestety się ze mną zgadza. W ciszy ruszyliśmy w stronę naszego pokoju. Dopiero w połowie korytarza nasza relacja wróciła do całkowitej normy, więc zaczęliśmy się przepychać, głośno śmiać czy pokazywać sobie nawzajem języki. Zachowywaliśmy się jak duże dzieci i miałam szczerą nadzieję, że to się nigdy nie zmieni. Uwielbiałam czuć się tak wolna, jak było to z moimi przyjaciółmi.

Razem z przyjacielem dotarłam do pokoju wspólnego, gdzie od razu zostawiłam torbę przy kanapie, a sama usiadłam na miękkim materacu. James usiadł obok mnie biorąc do ręki kawałek pergaminu, na którym zaczęliśmy grać w kółko i krzyżyk. Miałam nadzieję, że przynajmniej w tym będę od niego lepsza, a gra nie zakończy się remisem.

Rozegrałam z chłopakiem kilka rund, kiedy do pokoju wspólnego wpadła reszta huncwotów. Wszyscy usiedli na wolnych miejscach czekając, aż James i ja skończymy grać, dlatego razem z chłopakiem zaczęliśmy stawiać kółka i krzyżyki w przypadkowe miejsca, więc tamtej rundy nie wygrał nikt. Nie przeliczyliśmy punktów, ale od razu schowaliśmy ołówki, którymi pisaliśmy, a James włożył kawałek pergaminu do tylnej kieszeni swoich spodni, abyśmy później zobaczyli jaki był wynik.

Przeniosłam wzrok na resztę, mając nadzieję, że zaczną jakąś ciekawą rozmowę, która zakończy się planami kolejnego kawału z naszej strony. Żyłam zasadą, że rok szkolny zaczyna się na poważnie dopiero po jakimś żarcie z naszej strony i byłam prawie pewna, że profesor McGonagall miała taką świadomość. Nie zdziwiłoby mnie gdyby wszyscy nauczyciele oraz starsi uczniowie niemalże czekali na nasz kawał, żeby mieć to już z głowy. Można było powiedzieć, że budziliśmy niepokój w Hogwarcie, co sprawiało mi pewną radość. Lubiłam być znana właśnie od tej wesołej i pełnej energii strony, ponieważ czułam, że to jestem prawdziwa ja, a w domu nie mogłam pokazać się od tej strony.

Poczułam głowę okularnika, która spoczęła na moim ramieniu. Nawet nie patrząc w jego stronę potargałam chłopakowi włosy, na co on cicho prychnął. Zaśmiałam się pod nosem z jego reakcji, żeby chwilę później zmierzwić jego włosy jeszcze bardziej. Lubiłam go denerwować, bo będąc na czwartym roku zauważyłam, że wtedy zawsze marszczy śmiesznie nos.  Zawsze mnie to bawiło, a czasami nawet podnosiło mnie to na duchu. Pamiętam, że z tego powodu zaczęłam razem z Syriuszem śmiać się, że James zostanie królikiem jako animag, jednak nasze przypuszczenia się nie sprawdziły.

- Myślicie, że obklejenie korytarza na parterze plakatami nauczycieli z głupimi podpisami jest wystarczająco kreatywne?- zapytał Syriusz, który rozsiadł się na połowie kanapy.

- Nie sądzę- mruknął James i głośno ziewnął.

- A co powiecie na zrobienie z podłogi na którymś piętrze błota, kiedy będzie tam dużo uczniów?- zapytał Peter jedząc kolejne ciastko ze swojego opakowania.- To tylko propozycja. Nie musicie się zgadzać- jęknął cicho chłopak, kiedy wszyscy spojrzeliśmy na niego intensywnymi spojrzeniami.

Nagle z kanapy zerwał się Syriusz i szybkim krokiem podszedł do mocno zdezorientowanego chłopaka, który wypuścił z rąk swoje opakowanie z jedzeniem. Peter cicho pisnął, kiedy czarnowłosy podniósł go z fotela i okręcił się z nim w powietrzu. Nie mogłam powstrzymać śmiechu z tego zachowania chłopaków.

- Peter, jesteś geniuszem- powiedział z entuzjazmem Black, odstawiając chłopaka na podłogę.

Razem z okularnikiem ledwo byliśmy w stanie powstrzymać się od śmiechu, kiedy Peter spojrzał na chodzącego po całym pokoju Syriusza. Wyglądało na to, że Black omawiał plan działania ze swoim najlepszym doradcą, czyli samym sobą. Nigdy nie sądziłam, że chłopak może, aż tak się zaangażować w pomysł przyjaciela i od razu zacząć dopracowywać go po swojemu.

Do moich uszu dotarł cichy jęk, więc zwróciłam wzrok w stronę źródła dźwięku. Peter patrzył smutnym wzrokiem w podłogę na której leżało kilka ciastek i opakowanie od nich. Wyglądał na bardzo zawiedzionego, kiedy zbierał wszystko z podłogi, żeby później wyrzucić to do śmieci.

- A mogłem je zjeść- jęknął, patrząc na ostatnie pokruszone kawałki.

- Spokojnie, Peter- uśmiechnęłam się do niego i położyłam dłoń na jego ramieniu.- Ja twój plan zadziała to Syriusz kupi ci z cztery takie paczki.

•••

Szczęśliwego nowego roku!

Kłopoty przychodzą same Where stories live. Discover now