Rozdział siódmy

3K 163 111
                                    

Siedząc w pokoju wspólnym nerwowo poprawiłam rękaw bluzy, który co chwila lekko mi się podwijał. Na rękach nadal miałam kilka siniaków o których nikt nie mógł się dowiedzieć. Do tamtego dnia nosiłam wszystkie bluzy z gumką w okolicy rękawa, więc nie miałam problemu z podwijaniem się ich. Zastanawiałam się co mnie podkusiło, żeby ubrać się w luźny sweter. W duchu cieszyłam się, że jeszcze nikt nie zwrócił uwagii na moje ciągłe wiercenie się i próby poprawy ubrania, jednak wiedziałam, że prędzej czy później ktoś może mnie o to zapytać.

Ziewnęłam cicho i spojrzałam na stos książek pod moimi nogami. Gdyby nie szlaban, który musiałam odbyć kilka godzin wcześniej, pewnie już wtedy miałabym skończone lekcje. Na chwilę spojrzałam na zegarek i wydałam z siebie niezadowolony jęk, kiedy zobaczyłam, że zbliżała się już druga w nocy. Pomimo tego, że kolejnego dnia miałam mieć wolne, wolałam nie zostawiać lekcji na później. Znałam siebie i swoich przyjaciół i miałam niemalże pewność, że jeśli zaplanuję coś na później to nic nie pójdzie po mojej myśli. Zjęło mi prawie cztery lata, żeby w końcu zrozumieć, że jeśli chciałam się czegoś nauczyć, a nauka nie przychodziła mi z taką łatwością, jak Remusowi, to musiałam czasami poświęcać na to swój wolny czas, a nawet zarywać noce.

- Nic ci to nie da, jeśli będziesz się uczyła przez całą noc- odezwał się Lupin przerywając w ten sposób ciszę panującą w pokoju wspólnym.

- Wiem, ale muszę dokończyć to jedno wypracowanie, zanim zupełnie się pomylę- mruknęłam cicho.

Remus wyciągnął dłoń w moją stronę, a ja od razu wiedziałam o co mu chodzi. Spojrzałam po raz kolejny na swoje wypracowanie i przygryzłam nieświadomie wargę. Nie chciałam mu pokazywać swojej pracy, bo nagle wydała mi się zupełnie głupia, a całe godziny zupełnie zmarnowane. Nie miałam pojęcia dlaczego, ale kiedy Lunatyk chciał sprawdzić moją pracę domową, bardziej się stresowałam, niż gdy mieli zrobić to nauczyciele. Wiedziałam, że przyjaciel nigdy by mnie nie wyśmiał, nawet gdyby w mojej pracy znalazła się największa głupota na świecie, jednak nie chciałam wyjść przed nim na zupełnie głupią.

Podniosłam wzrok z pergaminu na ciemne oczy przyjaciela w których odbijały się płomienie z kominka. Chłopak uśmiechał się lekko w moją stronę, jakby chciał pokazać mi, że przecież nie mogło być tak źle. Moje wątpliwości nabierały na sile, jednak nie chciałam dać tego po sobie poznać. Nadal nie będąc do końca pewna tego co robię, oddałam swoje wypracowanie w ręce Remusa i uważnie obserwowałam mimikę chłopaka, kiedy czytał moją pracę. Widząc jego zmieniający się lekko wyraz twarzy zaczynałam coraz bardziej wewnętrznie panikować.

- Jest beznadziejnie, mam rację?- zapytałam niezadowolonym tonem, załamana faktem, że będę musiała zacząć od nowa.

Ku mojemu zdziwieniu Remus pokręcił przecząco głową i usiadł obok mnie na kanapie. Wyjął różdżkę z kieszeni i zaczął podświetlać na kolorowo moje błędy. Kiedy chłopak zakończył swoje działania przy mojej pracy, byłam lekko zdziwina, bo błędów faktycznie nie było tak dużo. Zabrałam pergamin z dłoni Lupina i zaczęłam czytać fragmenty, które były lekko podświetlone na fioletowo. Większość błędów była dla mnie dość oczywista i nawet sama się dziwiłam, jak mogłam coś takiego napisać, ale ostatni fragment zaznaczony przez przyjaciela był dla mnie zupełnie nie do zrozumienia.

- Nie rozumiem chyba o co chodzi z tym ostatnim- mruknęłam cicho, patrząc w oczy przyjaciela.

- Pomyliłaś dwa składniki eliksiru i skutki ich działania. Jeśli chcesz mogę ci jutro w bibliotece wytłumaczyć o co chodzi- zaproponował chłopak i lekko się uśmiechnął w moją stronę co od razu odwzajemniłam.

- Chętnie- odparłam ze szczerym uśmiechem- Dziękuję, Remusie.

Chłopak w odpowiedzi skinął lekko głową w moją stronę, tak jakby w milczeniu chciał mi pokazać, że dla niego nie jest to żadnym problemem. Zaczęłam powoli pakować swoje rzeczy do torby, aby móc za jednym razem zabrać je ze sobą do mojej sypialni. Nie chciałam jeszcze iść spać, jednak wolałam schować wszystkie swoje rzeczy wcześniej, zanim o czymś bym zapomniała. Wedziałam, że znając swoją pamięć, może się skończyć na tym, że w pokoju zostanie cała moja torba, a nie pojedyncze przedmioty.

Poczułam ciężar na nogach i od razu spojrzałam w tamtym kierunku, aby zobaczyć głowę Syriusza na moich udach. Chłopak miał zamknięte oczy, a jego ciemne włosy opadały mu na twarz i na moje spodnie. Wyglądało na to, że on również był zmęczony tym dniem co lekko mnie zdziwiło. Zazwyczaj to właśnie Black chodził spać najpóźniej ze wszystkich i zawsze twierdził, że wcale nie jest zmęczony. Od prawie roku w duchu zastanawiałam się, czy naprawdę tak było, że chłopak po prostu nie miał ochoty sypiać, czy bardziej chodziło o fakt, że miał problemy z zaśnięciem. W pewnym sensie miałam dziwne przeczucie, że doskonale rozumiem co czuje mój przyjaciel, jednak z drugiej, czasami wydawał się być zupełnie inną osobą niż myślałam. Oboje mieliśmy podobną sytuację z rodziną, jednak zawsze wydawało mi się, że on radził sobie z tym wszystkim dużo lepiej niż ja. Można było powiedzieć, że go za to podziwiałam.

Chcąc wykorzystać okazję, że Black nie będzie się za bardzo wiercił, zaczęłam zaplatać bardzo cienkiego warkocza z pasma jego włosów. Usłyszałam jak chłopak mruknął pod nosem, jednak cieszyłam się, że nic nie powiedział i jedynie spokojnie leżał dalej słuchając wymiany zdań między Remusem, a Jamesem. Potter cały czas podnosił głos, starając się nadrobić tym brak argumentów ze swojej strony, jednak to w żaden sposób nie działało na Lupina, który cały czas był zupełnie spokojny.

Nie minęło dużo czasu, a do ich rozmowy wtrącił się Syriusz, przez którego Remus zupełnie wycował się z dialogu. Nie miałam pojęcia jak doszło do tamtej rozmowy, ale James i Black zaczęli się kłócić, czy jeleń, jest fajniejszy od psa. Z uśmiechem na ustach słuchałam ich rozmowy i kątem oka patrzyłam, jak Peter starał się pomóc w jakikolwiek sposób. Chłopak widocznie nie chciał stanąć po żadnej ze stron, a jedynie starał się uspokoić obie strony sporu, co niestety mu nie wychodziło. Chłopcy wydawali się lekko ignorować słowa Petera, który starał się wytłumaczyć im, że to bez znaczenia. Spojrzałam na Remusa, który miał widocznie znudzoną minę. Oboje doskonale wiedzieliśmy, że jakiekolwiek kłótnie z tą dwójką w tak dziwnej sprawie nie mają żadnego sensu, dlatego dużo bardziej woleliśmy słuchać tego w milczeniu.

- Peter, które zwierze jest lepsze?- zapytał w końcu James, patrząc wymuszającym wzrokiem na przyjaciela, który nie był pewien co powiniem odpowiedzieć. Jego oczy co chwila przeskakiwały z Pottera na Syriusza, jakby starał się odszukać w nich jakąś podpowiedź.

- Lis- przerwałam panującą ciszę i od razu poczułam wzrok chłopaków na sobie- Najlepszy jest lis.

Chłopcy spojrzeli na siebie zdziwieni, jakby zastanawiając się czy powinni uznać taką odpowiedź. Syriusz podniósł się z moich nóg i siadając już normalnie na kanapie, zaczął mi się przyglądać z lekko zmróżonymi oczami. Na oczy opadał mu cienki warkoczyk, zrobiony przeze mnie chwilę wcześniej. Chłopak wyglądał dość dziwnie, kiedy odruchowo założył włosy za ucho, a moje małe dzieło opadało mu na twarz. Zrobił obrażoną minę, jak u pięciolatka i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

- Oszukujesz- jęknął, jak małe dzieci, kiedy przegrywają w jakąś grę z dorosłym.- Nie było było takiej odpowiedzi.

- Ależ naturalnie, że była Syriuszku. Po prostu ty nie brałeś jej pod uwagę- zaśmiałam się i wstałam z kanapy, aby potargać włosy przyjaciela.- Dobranoc chłopcy- dodałam zabierając swoją torbę z podłogi i kierując się do swojego pokoju.

•••

Którego z huncwotów lubicie najbardziej i dlaczego?

Kłopoty przychodzą same Where stories live. Discover now