(spóźniony) Walentynkowy dodatek!

168 14 14
                                    

Delikatność, z jaką rozprawiał się z klawiszami, była niemal niespotykana, tak ogromnie rzadka i nie do podrobienia

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Delikatność, z jaką rozprawiał się z klawiszami, była niemal niespotykana, tak ogromnie rzadka i nie do podrobienia. Wieczór, choć za murami mroźny i przeraźliwie ponury, nie był w stanie dosięgnąć ludzi wewnątrz budynku. 

W pomieszczeniu nie brakowało dusz rozpalonych do granic przez talent młodego muzyka. Pochłonięty po same czubki palców, skradał serca zgromadzonych, jedno po drugim.

Z powagą wymalowaną na twarzy wygrywał na fortepianie ostatnie nuty, muskające z gracją zebranych w filharmonii. Publiczność pragnęła, aby wieczór nie kończył się tak prędko, jednak jeden wyjątkowy mężczyzna z duszą na ramieniu wypisywał specjalną wiadomość dla artysty, kończącego koncert, będący równocześnie zwieńczeniem jego pierwszej małej trasy. 

Brunet przygryzł wargę, stawiając na końcu zdania niewielkie, urocze serduszko. Rzucił ostatnie spojrzenie w kierunku jasnowłosego, po czym chwycił w dłoń leżącą na ziemi sportową torbę i odszedł szybkim krokiem, nie chcąc, aby Yoongi dowiedział się o jego obecności za kulisami. 

Blondyn odrzucił lekko marynarkę w tył, aby zgrabnie podnieść się na proste nogi. Powoli jego spojrzenie z klawiszy unosiło się do góry, witając roziskrzonym wzrokiem zebraną przed nim widownię. Gdzie się ukrywasz? Przemknęło z nadzieją przez jego myśli, gdy wodził tęczówkami po wszystkich stojących, bijących mu brawo jednostkach. Cieszył go ten widok, lekko onieśmielał, gdyż wciąż nie przyzwyczaił się do takowej reakcji publiczności na jego grę, ale wciąż szukał. Hoseok był na każdym koncercie, na każdym, pomimo swej pracy i zmęczenia, poświęcał się i wspierał swojego mężczyznę całym sercem, siedząc w pierwszym rzędzie. 

Więc gdzie jesteś dzisiaj?

Zszedł ze sceny za kurtynę po trzech stopniach, ledwo unosząc kwiaty, które wręczono mu na koniec. Gdyby nie pomocna dłoń Joy, malutkiej i zwinnej menagerki, prawdopodobnie potknąłby się z nimi na drugim, śliskim schodku. 

-  Dziękuję – Zaśmiał się dźwięcznie, nakładając na zmartwienie maskę, której nikt nie był w stanie rozpoznać. - Nie widziałaś może Taehyunga? – Dopytał, gdy spostrzegł nieobecność Kima, dotychczas również zawsze obecnego u jego boku.

- Niestety, dzwonił tuż po rozpoczęciu koncertu, że nie może wyjść z mieszkania... – Wypowiedź kobiety została przerwana przez nagły krzyk, który po zaledwie kilku sekundach przeistoczył się w pisk i potężny grzmot. Min zmarszczył brwi, ale po chwili znów wrócił myślami do swojej miłości, gdy do pomieszczenia wpadł niebieskowłosy. 

- Pierdolony Jeon, pierdolone czerwone róże, pierdolone walentynki, nienawidzę walentynek i czerwonego już też. – Rzucał z prędkością światła, gdy w tym samym czasie mahał na wszystkie strony bukietem z siedmiu wspomnianych kwiatów, obwiązanych przezroczystą folią w serduszka, aż wylądował on na blacie przed siedzącym Yoongim. Blondyn uniósł wzrok na przyjaciela, a spomiędzy warg uciekło cichutkie westchnięcie. Przynajmniej pamiętał.

❝ESPRESSO❞ › sopeWhere stories live. Discover now