2

1.9K 94 90
                                    


Równo o godzinie piątej rano usłyszałam irytująca melodyjkę dobrze znanego mi budzika. Warknęłam z irytacja, co skierowane było bardziej do budzika, niż do faktu że właśnie muszę wstawać.

Na ślepo wyciągnęłam rękę, aby złapać mój telefon z szafki nocnej która stała tuż obok mnie. Było to błędem, ponieważ gdy mój ręka zwisała z telefonem w górze, z moim nadprzyrodzonym szczęściem, telefon wyślizgnął się z ręki, spadając boleśnie wprost na moja twarz.

— No i co ja ci zrobiłam. — mruknęłam, nie mając siły nawet na przeklinanie okropnego poranku w myślach.

Gdy moja twarz doszła do siebie, powoli otworzyłam oczy, a w moje oczy padło niemrawe światło. Nie było jasno, ponieważ było wcześnie, jednak taka pora dnia sprawiała że byłam jeszcze bardziej śpiąca.

Z wielką nie chęcią zwlokłam się z wygodnego materaca, i chwiejnym krokiem podeszłam do pstryczka światła, szybkim ruchem je zapalając.

Przymknęłam oczy marszcząc brwi na żółte i nie przyjemne dla oczu światło.

Gdy przyzwyczaiłam się do tej katorgi, ponownie ruszyłam w stronę łóżka.

Wiedziałam ze jeśli go nie ogarnę, zaraz znowu znajdę się pod kołdra najprawdopodobniej śniąc o wymyślonych historiach z Louisem.

Także bez zastanowienia chwyciłam za brzeg kołdry, sprawnym ruchem składając ja na pół, równo kładąc na materacu.

Po tej czynności odrazu ruszyłam w stronę łazienki aby ogarnąć moja twarz, która napewno nie wyglądała zbyt korzystnie.

I tak tez było, ponieważ patrząc w swoje odbicie  mało co się nie przeraziłam.

Cóż za uroda.

Przemyłam twarz wręcz lodowatą wodą, aby zaraz nie zasnąć z głową w toalecie, co było bardzo prawdopodobne.

Szybko umyłam zęby, i rozczesałam niesamowicie roztrzepane włosy. Wróciłam do pokoju, chowając odrazu do walizki rzeczy z łazienki które już mi się nie przydadzą.

Z dosyć sporej szafy wyjęłam czarne sportowe leginsy, które w sumie sama nie wiem czemu są sportowe skoro nigdy w nich nie ćwiczyłam, oraz dużą fioletową bluzę.

Otworzyłam drzwi od pokoju, a słysząc odgłosy z dołu mogłam stwierdzić ze moja mama już wstała.

Wylot był na godzinę 8 także miałam sporo czasu.

Ponownie zamknęłam drzwi od pokoju, rozglądając się za rzeczami które nie znajdowały się w walizkach. Zebrałam je wszystkie szczekanie pakując, a rzeczy takie jak telefon bądź słuchawki które brałam do bagażu podręcznego zostawiłam na biurku.

Wyciągnęłam z pod łóżka średniej wielkości czarny plecak, do którego schowałam najpotrzebniejsze mi rzeczy.

Ostatni raz rozejrzałam się po pokoju, i stwierdzając ze jest pusto wyniosłam wszystkie pakunki na korytarz za drzwiami.

Wcześniej zgadzając światło, zamknęłam drzwi, i wraz z moimi bagażami zeszłam po schodach, omal się nie zabijając co każdy stopień.

— Hej, Lydia. — moja mama niespodziewanie wyszła zza rogu ściany, przez co po raz kolejny prawie upadłam.

— Boże, hej mamo. Nie strasz. — mruknęłam.

Moja mama w odpowiedzi jedynie się uśmiechnęła. O to se porozmawiałyśmy.

Stwierdziłam ze nie będę jadła teraz śniadania, ponieważ ani nie byłam głodna, i dopiero co myłam zęby. W samolocie najpewniej będę spała, wiec nie robi mi to różnicy.

𝐭𝐞𝐱𝐭𝐢𝐧𝐠 𝐰𝐢𝐭𝐡 𝐦𝐲 𝐢𝐝𝐨𝐥 || 𝐥𝐨𝐮𝐢𝐬 𝐩𝐚𝐫𝐭𝐫𝐢𝐝𝐠𝐞Where stories live. Discover now