16

1K 80 6
                                    


Obudził mnie donośny dźwięk otwieranych drzwi, przez co zmuszona byłam puścić dłoń chłopaka.

Od czasu kiedy pierwszy raz przyjechałyśmy do szpitala minęły dwa tygodnie.

Aż dwa tygodnie.

Przez dwa tygodnie nieustannie znajdowałam się obok bruneta i ani na chwile nie chciałam wychodzić z pomieszczenia, jednak zmuszona byłam do tego gdy musieli zrobić mu różne badania, albo gdy mama oraz Millie błagały żebym poszła do domu chociaż na chwile się ogarnąć.

Mama Louisa była wdzięczna za to że się nim opiekowałam, a jego siostry wspierały mnie jak tylko mogły. Jednak widać było że martwiły się tym jak nieustannie przesiaduje w tym miejscu a nie chciały żebym wpadła w jakąś paranoje.

Louis do tej pory się nie wybudził, a ja z każdym dniem zaczęłam tworzyć w głowie czarne myśli na temat tego że to się nie wydarzy. W aktualnej chwili nie wyobrażałam sobie życia bez niego, a gdybym tylko dowiedziała się że go z nami nie ma, załamałabym się nie odwracalnie.

Do pomieszczenia weszła najmłodsza siostra Louisa - Millie. Uśmiechnęłam się do niej, ponownie chwytając w dłonie rozgrzaną przeze mnie dłoń chłopaka, nie chcąc kiedykolwiek go puszczać.

— Lydia musisz iść się ogarnąć.— powiedziała niemal błagalnie patrząc w moje oczy.

— Nigdzie nie idę Millie.— odparłam pewnie.

— Nic mu się nie stanie pod twoją nie obecność. Na chwile. Albo chociaż cokolwiek zjedz, proszę.— powiedziała z troską patrząc na moje ciało.

Wiedziałam o co jej chodzi, ponieważ po tej sytuacji nie jadłam zbyt dużo. Co więcej ja w ogóle nic nie robiłam. Nie odczuwałam głodu bądź pragnienia, ani poczucia czasu, czasem czułam zmęczenie, ale zasnąć mogłam tylko i wyłącznie z świadomością że nic mu się nie dzieje, także najczęściej sypialna tuż obok niego.

Wyglądałam marnie, ponieważ naprawdę dużo schudłam. Rozmiar moich ubrań zmniejszył się o jeden, a ubrania które niegdyś były przyległe teraz lekko na mnie wisiały.

Zbytnio mnie to nie obchodziło, bo bardziej od mojego zdrowia obchodziło mnie zdrowie chłopaka obok mnie.

— Nie chce iść Millie. Muszę tu być.— mruknęłam.

— Tylko na chwile. Odrazu będziesz mogła tutaj wrócić. — poprosiła ponownie a ja zaczęłam się nad tym zastanawiać.

Jeżeli pójdę teraz to będę miała z głowy kilka następnych dni.

— Ale odrazu tutaj wrócimy.— popatrzyłam na nią pytającym wzrokiem, aby się upewnić.

— Tak.

Z niechęcią puściłam dłoń chłopaka, patrząc na niego z małym uśmiechem nadziei. Westchnęłam podnosząc się z krzesła, lecz chwile musiałam przyzwyczaić się do stanu, ponieważ zdecydowanie się zasiedziałam.

Wyszłyśmy z pomieszczenia, a mnie lekko poraziło światło które zdecydowanie jaśniejsze było niż te w pokoju.

— Chodź, moja mama czeka na parkingu.— oznajmiła.— Twoja mama musiała gdzieś pilnie pojechać, wiec musimy jechać do mnie.— wytłumaczyła a ja zgodnie skinęłam głową.

•••

Na sam widok mnie mama Louisa bardzo się rozpromieniła. Dla niej to również nie było łatwe, jednak nie mogła być w szpitalu za często.

Odrazu po wejściu do mieszkania rodziny Partridge do mocnego uścisku przyciągnęła mnie Issie, zgniatając moje wszystkie narządy.

— Jezu jak ty schudłaś, musisz coś zjeść chodź.— pociągnęła mnie za rękę a mimo że nie chciałam tego robić, dobrowolnie ruszyłam za nią.

— Tylko szybko proszę, chce tam jak najszybciej wrócić.— mruknęłam i kątem oka zauważyłam jak siostry posyłają sobie smutne spojrzenia jednak nie drążyły tematu.

Po tym gdy zjadłam posiłek przygotowany przez mamę Louisa, zostawiajac polowe na talerzu wstałam od stołu, chcąc jak najszybciej wziąść prysznic, przebrać się oraz z powrotem wrócić do chłopaka.

— Napewno nie chcesz więcej? — dopytywała kobieta.

— Nie naprawdę, dziękuje.— mruknęłam.— Issie dałabyś mi coś na przebranie, proszę.—  skierowałam się w stronę dziewczyny która z uśmiechem kiwnęła głową.

Weszłam do łazienki wcześniej dostając od dziewczyny zwykła czarną koszulkę i szare dresy, które założyłam na siebie po wzięciu szybkiego prysznica. Umyłam zęby moją szczoteczką do zębów która zdążyła się tu znaleźć bo licznych wizytach w tym domu, oraz lekko ogarnęłam włosy prostownica Issie.

— Napewno chcesz już jechać? — zapytała z nadzieją.

— Tak.— powiedziałam poważniej, będąc pewna tego że nie zmienię zdania.

•••

Ponownie usiadłam na stołku obok łóżka chłopaka. Zaczynałam popadać w paranoje, i dobrze zdawałam sobie z tego sprawę. Jednak kiedy nie znajdowałam się obok niego czułam totalny brak bezpieczeństwa, a myśl że przebudzi się lub co gorsza tego nie zrobi pod moja nie obecność przerażał mnie.

Złapałam w rękę dłoń chłopaka która przyzwyczajona byłam już trzymać. Jego dotyk sprawiał że czułam bezpieczeństwo, teraz czułam tylko strach przed tym że mogę go stracić.

Moje uczucia do niego ani na chwile nie przestały malec a wręcz nasilały się z każdym dniem pełnym strachu i nadziei.

Czułam tak cholerne wyrzuty sumienia za to że kilka dni przed tym co się stało udawałam obrażoną księżniczkę.

Może gdybyśmy normalnie rozmawiali to by się nie wydarzyło?

Obwiniałam siebie po wieloma względami, pomimo tego że sama miałam świadomość że nic nie zrobiłam.

Cały czas w głowie miałam „Co by było gdyby...", bo może faktycznie gdybym zrobiła cokolwiek innego niż robiłam to ten wypadek nie miałby miejsca?

•••

gwiazdknijcie

wena mnie naszła i mozliwe ze dzisiaj nawet skończę ta książkę

zrobie chyba do 20 rozdziałów

<33

𝐭𝐞𝐱𝐭𝐢𝐧𝐠 𝐰𝐢𝐭𝐡 𝐦𝐲 𝐢𝐝𝐨𝐥 || 𝐥𝐨𝐮𝐢𝐬 𝐩𝐚𝐫𝐭𝐫𝐢𝐝𝐠𝐞Where stories live. Discover now