14

1.2K 77 116
                                    



Nie chętnie otworzyłam oczy słysząc odgłos otwieranych się drzwi. Szczelnie wbiłam głowę w poduszkę, aby chociaż trochę uciszyć odgłos drzwi.

— Mamo mówiłam żebyś mnie nie budziła.— jęknęłam, zwijając swoje ciało w szczelną kulkę.

— Oh, nie wiedziałem że zeszłem na etap mamy.— usłyszałam sarkastyczny głos chłopaka którego w tej chwili nie powinno tutaj być.

Otworzyłam szerzej oczy, a do mojej głowy odrazu wpadły myśli z wczorajszego dnia oraz racja którą sobie uświadomiłam.

Nie trwało to długo bo chwile potem poczułam przeszywające mnie zimno, ponieważ chłopak który wprosił się, wtem mnie budząc zerwał ze mnie ciepłą pościel.

— Boże jak ja cie nienawidzę.— mruknęłam rzucając w niego na oślep losową poduszką.

— Miło. A teraz chodź.

— Gdzie mam iść? Jest dopiero siódma rano.— jęknęłam posądzająco.

— Lydia, jest trzynasta.

— Jedno i to samo.— mruknęłam.

— Wstawaj.— rozkazał. — Ubierz coś ładnego. Idziemy na jakieś spotkanie towarzyskie czy jak to tam.— mruknął.

— Nie wiem. Będzie tam kilku sławnych ludzi, wiec ubierz się ładnie żebyś nie narobiła mi wstydu, i staraj się wyglądać ładnie.— zażartował.

— Nienawidzę cie.— jęknęłam ponownie namierzając w niego poduszką.

— Też cie kocham.— zaśmiał się, a mnie z jakiegoś powodu zabolały te słowa.

•••

Ostatni raz zmierzyłam moje ciało oceniającym wzrokiem, poprawiając niedokładnie poprawione miejsca na sukience. Była ona czarna, co nie było zaskakujące zważając na to że prawie cała moja szafa była w tym kolorze.

Minęła godzina a Louis nie zjawił się w moim domu. Po powiadomieniu mnie ze również idzie się przebrać nie wysłał mi ani jednej wiadomości, przez co skłonna byłam myśleć ze ze swoją nie zdarnością leży pod kołami jakiegoś samochodu.

Nie raz byłam na takich spotkaniach, na które zazwyczaj ciągnęła mnie Millie z Louisem. Nie pasowałam tam, przez co stałam w kącie jedynie przytakując na pytania bruneta. Chodziłam tam wciąż żeby dotrzymać mu towarzystwa, i pomimo tego że nie za bardzo mi się to podobało, zawsze tam chodziłam.

Wzięłam do ręki telefon, aby w jakiś sposób skontaktować się z chłopakiem który chyba nie miał zamiaru zrobić tego pierwszy. Już miałam wybierać znany mi numer, gdy drzwi od mojego pokoju zamaszyście się otworzyły a w progu zauważyłam gotowego chłopaka.

Spojrzał w moją stronę odrazu zatrzymując wzrok na mojej osobie. Dokładnie zmierzył mnie wzrokiem co ja również uczyniłam i pomimo tego że w eleganckim wydaniu widziałam go dużo razy, wciąż nie mogłam napatrzeć się na to jak dobrze wyglada we wszystkim.

— Ładnie wyglądasz.— wymamrotał, nie spuszczając wzroku z moich oczu, przez co na mojej twarzy ukształtował się uśmiech.

— Dziękuje. Ty również.

•••

Stojąc pod jedna z białych ścian upijając losowy napój który został podany mi do ręki wiedziałam że już nie chce tu być.

Podążyłam wzrokiem po tłumie, a zauważając że Louis rozmawiał z jakąś blondynką, lekki uścisk zazdrości ukłuł moje serce.

Przyszedł ze mną, a flirtuje z jakąś laską. Phi.

Wywróciłam oczami, przenosząc wzrok na drugą część pomieszczenia, lecz nigdzie nie mogłam dostrzec jakiejkolwiek znanej mi osoby.

Wzruszyłam ramionami i gdy miałam ruszyć po dolewkę napoju, którego nazwy sama nie znałam zatrzymał mnie głos.

— Hej.

Odwróciłam się w stronę nie znajomego mi głosu, a zauważając wyższego blondyna lekko się uśmiechnęłam.

Dobra, albo to zboczeniec który chce mnie uprowadzić i zgwałcić, albo to przyjazny chłopak który po prostu chce pogadać.

Um... Hej. — mruknęłam lekko zakłopotana.

— Jestem Jack. — wystawił rękę w moim kierunku.

— Lydia.— uścisnęłam jego dłoń, nie spuszczając wzroku z jego tęczówek. W porównaniu do oczu Louisa jego były jasne.

Czemu ja ich porównuje?

Zauważyłem że stoisz sama, wiec postanowiłem podejść. Jestem na takim spotkaniu dopiero któryś raz i wciąż nie potrafię się przyzwyczaić.— wywrócił oczami.

— Znasz tu kogoś?

— Jestem z rodzicami. Uparli się że w przyszłości będę robić to co oni i muszę się zapoznać z tym jak to wszystko wygląda.— rzucił zirytowany. Nie dziwiłam mu się, tez bym nie chciała żeby rodzice wybierali mi to co będę robić.— A ty? Co tu robisz?

— Cóż... Przyszłam tu z kimś ale ta osoba chyba ma lepsze osoby do towarzystwa.— mruknęłam, zerkając w stronę Louisa, który w dalszym ciągu rozmawiał z blondynką. Był tak zawzięty w rozmowie że najpewniej zapomniał że tu jestem, a sama myśl o tym mnie boli.

Przecież nie jestem wyjątkowa.

Starając się zapomnieć o chłopaku zaangażowałam się w rozmowę z Jackiem. Mieliśmy naprawdę sporo wspólnego, a rozmowa płynęła gładko, a ja ani razu nie zawachałam się w tym co mówiłam.

Po dłuższym czasie Jack musiał już wracać do rodziców, na co przystanęłam. Pożegnałam się z nim i ruszyłam na poszukiwania za Louisem, który najpewniej do tej pory nie zwrócił na mnie uwagi.

Zauważając go rozmawiającego z Millie, z wręcz pokerową miną ruszyłam w jego stronę.

— Hej, kiedy wracamy? — zapytałam, starając się wymusić obojętny ton.

— Możemy zaraz... Wszystko w porządku?— zapytał zbity z tropu.

— W jak najlepszym.— rzuciłam sarkastycznie. — Cóż. Za dziesięć minut spotkajmy się przed wyjściem. Idę przemycić kilka ciasteczek czekoladowych. Są dobre.— powiedziałam obojętnym tonem, i bez spojrzenia na którekolwiek z nich  odwróciłam się ruszając w stronę stołu z przekąskami.

Te ciasteczka naprawdę są dobre.

•••

pisałam ten rozdział tydzień i jestem szczerze na siebie zła.

serio mam w ostatnim czasie momenty w których nie mam siły i jak zaczynam pisac rozdział bo chwili przestaje.

mam za duzo problemów w szkole serio.

nie wiem szczerze po co dodałam nowa postać skoro miałam to juz konczycXD mniejsza

gwiazdknijcie

kocham was

𝐭𝐞𝐱𝐭𝐢𝐧𝐠 𝐰𝐢𝐭𝐡 𝐦𝐲 𝐢𝐝𝐨𝐥 || 𝐥𝐨𝐮𝐢𝐬 𝐩𝐚𝐫𝐭𝐫𝐢𝐝𝐠𝐞Where stories live. Discover now