17

1K 61 30
                                    


Minął kolejny tydzień a ja nie potrafiłam przestać się zamartwiać. Nie ważne co robiłam w mojej głowie kłębiły się myśli o brunecie, co nie było dziwne skoro przesiadywałam obok niego całe dnie.

Byłam zdesperowana a dziewczyny nie poddając się starały wyciągnąć mnie z pomieszczenia. Dwa razy uległam pod pretekstem prysznica lub zjedzenia czegokolwiek.

Schudłam jeszcze bardziej co nie wyglądało korzystnie, ale nie przejmowałam się tym.

Zdążyłam zaprzyjaźnić się z kilkoma pielęgniarkami, a widząc mój błagalny wzrok często pozwalały zostawać mi w sali na badaniach chłopaka.

Nie wiadomo było czy Louis się wybudzi. Moja nadzieja z każdym dniem malała i wzrastała, i tak na okrągło.

Moje rozmyślenia przerwały otwierane się drzwi przez które weszła Millie przez co lekko się uśmiechnęłam.

— Naprawdę chcesz tu tak cały czas siedzieć? — zapytała.

— Muszę.

— Lydia...

— Millie proszę cie, nie rób mi kazań. Jak będę chciała to wyjdę. Teraz nie mam zamiaru się gdziekolwiek ruszać.— powiedziałam cicho po czym zerknęłam na moja dłoń splecioną z tą bruneta.

Żałowałam że nie zdążyłam powiedzieć mu co czuje. Zależało mi na nim, i chciałam żeby o tym wiedział, jednak teraz nie miałam okazji aby to zrobić.

Dziewczyna westchnęła, lecz nie chciała kontynuować tej rozmowy ponieważ wiedziała że nic tym nie zdziała.

Siedziałyśmy w ciszy, lecz nie była ona nie przyjemna była wręcz potrzebna. Nie musiałyśmy rozmawiać, bo nawet nie miałyśmy o czym. Jedyne co przechodziło mi przez myśli to Louis, a dziewczyna o tym dobrze wiedziała.

— Jak się czujesz? — zapytałam, przez co dziewczyna zdezorientowana popatrzyła w moja stronę.

— Ja powinnam o to zapytać.— zaśmiała się a ja z lekkim rozbawieniem wywróciłam oczami.— Jakoś się trzymam. A ty jak się czujesz?

— Nic nie czuje, oprócz wyrzutów sumienia. — mruknęłam obojętnie.— Chce tylko żeby się wybudził.

— Czemu masz wyrzuty sumienia? — zmarszczyła brwi.

— Bo przed tym wszystkim udawałam naburmuszoną księżniczkę.

— A czemu się tak zachowywałaś?— zapytała.

Nie chciałam nikomu mówić o moich problemach, pomimo tego że były błahe. Ale teraz czułam wyjątkowa potrzebę wygadania się, bo wszystko co się działo wyjątkowo mnie przytłaczało.

— Bo byłam zazdrosna.— mruknęłam ciszej bawiąc się palcami chłopaka.

Nie byłam zazdrosna tylko na spotkaniu. Zawsze w jakimś stopniu bykam zazdrosna bo wiedziałam że Louis może mieć każdą dziewczynę z każdego kontynentu.

On był kimś a ja byłam nikim.

I to nas różniło. Ale pomimo tego podziwiałam go za to że nie traktował mnie jak fanki, tylko od początku naszej znajomosci potrafił ze mną normalnie rozmawiać, nie bojąc się że porozsyłałam na cały świat nasze konwersacje jako psycho fanka ogłaszając że jestem w związku z Louisem Partridge, przez wysłanie między sobą kilku wiadomości.

— Czemu?

— Bo w ogóle przy mnie nie był.— mruknęłam.— To brzmi cholernie samolubnie, ale przez ten cały czas siedziałam sama. — ziewnęłam. — Nawet jakiś chłopak do mnie podszedł! Pewnie pomyślał że jestem jakąś bezdomną która przybłąkała się tam po darmowe jedzenie.— zmarszczyłam brwi, a dziewczynę najwidoczniej rozśmieszyła moja wypowiedz bo zaczęła się śmiać.

𝐭𝐞𝐱𝐭𝐢𝐧𝐠 𝐰𝐢𝐭𝐡 𝐦𝐲 𝐢𝐝𝐨𝐥 || 𝐥𝐨𝐮𝐢𝐬 𝐩𝐚𝐫𝐭𝐫𝐢𝐝𝐠𝐞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz