🟦Kurapika x Leorio #2🟦

814 33 28
                                    

Udało mi się po trzech miesiącach ukrywania swoich uczuć, zaprosić Kurapikę na randkę. Zżerał mnie z tego powodu stres. Co jeśli coś zepsuję, źle się ubiorę lub palnę jakąś głupotę? - ciągle się tym zamartwiałem. Uważałem, że wtedy wszystko pójdzie na marne.

Stałem przed drzwiami, będąc ubrany w garnitur inny niż zwykle i z sporym bukietem żonkili. Blondyn kiedyś mi zdradził, że za nimi przepada, a zresztą był wtedy na nie sezon.

Westchnąłem ciężko. Raz kozie śmierć. - pomyślałem na poprawę humoru. Skierowałem się w stronę restauracji, w której byliśmy umówieni. Rozglądałem się gorączkowo wokół, myśląc, że może w zdenerwowaniu pomyliłem lokal, ale Kurapiki po prostu nie było.

Zacząłem się jeszcze bardziej stresować.

Coś zrobiłem nie tak? Miał wypadek? Co jeśli umarł?!

Mięstosiłem w dłoniach ten nieszczęsny bukiet i przygryzałem dolną wargę. Kiedy poczułem metaliczny smak krwi w ustach, nareszcie dostrzegłem Kurtę na horyzoncie.

Wyszedł z taksówki, jak gdyby nigdy nic, w marynarce i w luźno zawiązanym krawacie. Ogarnęła mnie złość, że on tak nonszalancko idzie, będąc poważnie spóźniony, kiedy ja się przez ten czas zamartwiałem.

Jednak kiedy spojrzał mi w oczy i się uśmiechnął, nagle poczułem łaskotanie w brzuchu i zaparło mi dech w piersiach. Cała wściekłość się ulotniła. Szczerze się cieszyłem z widoku jego uśmiechu, który był dosyć rzadki. Uznałem, że muszę sprawić, aby robił to częściej i nie tylko dla mnie. Ścisnąłem w determinacji, to co pozostało po bukiecie. Chciałem coś powiedzieć, ale przerwał mi Kurapika.

- Bardzo przepraszam za spóźnienie, musiałem pojechać z Neon na zakupy. - położył dłoń na moim ramieniu, widząc, że zbieram się do awantury. Odruchowo położyłem swoją dłoń na jego. Spojrzał mi ponownie w oczy i poczułem jakby czas się zatrzymał. Trochę się zarumienił, ale o to nie dbał. Nie przerywał kontaktu wzrokowego z mną. Zakręciło mi się w głowie od dotyku blondyna w połączeniu z jego uważnym spojrzeniem. Mój żołądek wykonywał w tamtym momencie rozmaite akrobacje bez końca. W przypływie odwagi delikatnie podchwyciłem dłoń szarookiego i złożyłem na jego knykciach czuły pocałunek. On w odpowiedzi pogłaskał mnie po policzku, który płonął w kontakcie z jego osobą.

Zmniejszyłem dystans pomiędzy nami. Objąłem go w talii i przyciągnąłem jego całego, do mojego ciała. Choć staliśmy na wprost wejścia do restauracji, nie istniało dla nas nic poza nami samymi. Wdychałem zapach chłopaka, starając się go zapamiętać. Pachniał jak połączenie kadzidła z jakąś ostrą przyprawą. Był przytłaczający i odurzający, ale równocześnie bardzo uzależniający. Kurapika oparł głowę na mojej piersi, obejmując mnie mocniej w talii.
W mojej głowie była pustka. Jakby ktoś odebrał mi umiejętność myślenia. Także nogi się pod mną uginały.

Nagle Kurapika się od mnie odsunął i odwrócił się, leniwie zaglądając na drzwi. Magia tamtej chwili przeminęła. Oniemiały i nieprzytomny patrzyłem na chłopaka, równocześnie będąc mu wdzięczny, że to przerwał. 

- Leorio, chodźmy do mnie do domu. - powiedział patrząc w głąb niezbyt ruchliwej uliczki - Muszę ci coś pokazać.

- Ale stolik... - zacząłem, jednak wiedziałem, że jestem skazany na porażkę.

Uśmiechnął się, wiedząc że temu się na pewno nie oprę.

- Proszę.

- No dobrze. - westchnąłem i także się uśmiechnąłem. Złapałem go za rękę.

Zawiał ciepły wiatr, nietypowy w kwietniu, i aż zmuszający do pójścia na spacer. Zazwyczaj wszędzie jeżdżę pojazdami, ale dzisiejsze okoliczności sprawiły, że się zawahałem.

HxH one-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz