🟪Kurapika x fem!reader🟪

1.2K 49 53
                                    

Kurapika się spóźniał. Dwadzieścia minut. Także tradycyjnie nie odbierał. Po co mu ten telefon?!

Nerwowo bębniłam palcami o elegancki stół z śnieżnobiałym obrusem. Aż się prosił o ubrudzenie go barszczem, chociaż wątpiłam, żeby taka prozaiczna potrawa była w tutejszym menu.

Wyglądałam jak idiotka siedząc samotnie, wokół romantycznie spędzających czas par.

Patrzyłam się z wyczekiwaniem na drzwi, gdy nagle zauważyłam blond głowę. Zjawił się książę.

Już szykowałam się, żeby zjebać go od góry do dołu, oczywiście po cichu, jednak ów blond głowa nie była Kurapiką.

Westchnęłam i podparłam głowę na dłoni. Spojrzałam na zegarek. 20.30. Coraz bardziej wątpiłam w to, że się w ogóle zjawi. Wystawił mnie.

Poczułam czyjeś delikatne usta dotykające mojego policzka. Gwałtownie się odwróciłam, dając napastnikowi z liścia. Oprawca dostał za swoje. Dopiero później się zorientowałam, że to moja druga połówka. I tak mu się należało.

- Gdzieś ty był? - wysyczałam przez zęby, patrząc na siadającego i trzymajacego się za policzek Pikę.

- Napotkałem pewne problemy.

Zmrużyłam oczy.

- Powiedzmy, że ci wierzę.

Chwycił mnie za rękę. Byłam bardzo zirytowana, ale nie odtrąciłam go. Uwielbiałam jego dotyk ponad wszystko.

- Przepraszam, przebaczysz mi?

- Przebaczę - lekko niechętnie powiedziałam. - Ja też przepraszam. Nie powinnam tutaj tak, hm, agresywnie się zachowywać.

- Muszę przyznać, że trochę zasłużułem. - nagle zmienił temat. - Zamawiamy coś?

- Myślę, że nawet powinniśmy.

Wybrałam coś z karty, a potem przeniosłam wzrok na chłopaka. Uroczo wyglądał jak się skupiał. Przygładziłam niesforny kosmyk koło jego ucha, a on odpowiedział mi roztargnionym uśmiechem.

- Co będziemy robić, gdy stąd wyjdziemy?

- Możemy pójść na spacer. Niedaleko ponoć jest plaża.

Oczy mi zabłysły na wieść o nocnym spacerze nad brzegiem morza. Potem trochę przygasły przypominając sobie o przeziębieniu. Ale co tam. Raz się jest młodym.

- Nie mogę się doczekać.

...

Po kolacji de facto bardzo przyjemniej, nadszedł czas na jeszcze przyjemniejszy spacer.

Kurapika objął mnie w talii, wychodząc z sionka restauracji. Atramentowe niebo rozjaśniały żółte światło ulicznych lamp. Ciepły wiatr rozwiewał nam włosy.

- Którędy na tą plażę?

- Jeśli dobrze mi się wydaję, to tamtędy. - wskazał głową chodnik na lewo.

Idąc coraz bardziej w stronę morza, stawało się coraz bardziej głośno i jasno. Kolorowe światełka barów. Muzyka z karuzeli i nadbrzeżnych knajp. Co jakiś czas wydarła się mewa, uciekając z ukradzioną rybą.

Zapach Kurapiki mieszał się z wonią wodorostów, tworząc coś bardzo ciekawego. Utonęłam w zadumie.

Wyrwały mnie z niej usta Piki. Objęłam rękami jego szyję, oddawając pocałunek. Żyłam chwilą, niczym się nie przejmując. Nawet tłumem ludzi, możliwe, że patrzących na nas.

Nagle oprzytomniałam. Jak ja będę chodzić po piasku w obcisłej sukience praktycznie do ziemi? Szpilki to pół biedy, ale jak pokasać taką spódnicę?

W każdym razie nie dawałam po sobie poznać, że coś mogłoby nam przeszkodzić. Odsunęliśmy się od siebie.

- Tym razem mnie nie uderzysz?

- Kusząca propozycja, ale nie. Mam taki jeden malutki problem.

- Jaki?

- Sukienka się zniszczy.

Zaczął się śmiać. Krew uderzyła mi do głowy.

- To nie jest śmieszne! Dużo mnie kosztowała.

- Będę mógł przez jakiś czas ponieść cię na rękach, ale potem będziesz zdana na siebie. Nie jestem atletą, a ty też nie ważysz tyle co piórko. - powiedział nadal chichocząc.

Musiałam przyznać mu rację. On nie był Big Showem a ja filigranową modelką. Podjęłam decyzję.

- Jebać sukienkę. - zdjęłam szpilki i hardo poszłam po piasku raźnym krokiem.

Blondyn musiał trochę potruchtać, żeby za mną nadążyć.

- Skąd ta nagła zmiana poglądów?

- Stwierdziłam, że jednak mi jej nie żal, a ty rzadko zapraszasz mnie na spacery, więc trzeba korzystać z okazji.

- Mogłabyś trochę zwolnić? Prujesz jak pociąg. - wydyszał.

No tak. Ciągle wyciągałam długie kroki. Zwolniłam.

Doszliśmy już do brzegu. Usiadłam na piasku, wpatrując się w niebo. Nawet bomby atomowe nie pochłonęłyby tak szybko mojej uwagi jak nocny nieboskłon. Usłyszałam jak Kurapika idzie w moje ślady, ale byłam zbyt pochłonięta znajdywaniem konstelacji, żeby zwrócić na niego szczególniejszą uwagę.

- PATRZ WIELKI WÓZ! - wrzasnęłam i rumiana z podekstytowania popatrzyłam na chłopaka. Zdawałam sobie sprawę, że zachowywałam się jak dziecko, jednak od zawsze byłam zainteresowana gwiazdami i ogółem niebiem.

Patrzyliśmy sobie w oczy. Jego szare spotkały się z moimi (kolor). Wydały mi się jeszcze piękniejsze niż wszystkie istniejące gwiazdy razem wzięte.

Oparł czoło o moje. Oddechem łaskotał moją skórę. Czas i świat się zatrzymał. Istnieliśmy tylko my. Czułam się, jakbym urodziła się dla tego dnia. Załzawiły nam oczy.

- Jesteśmy już od dawna razem, ale nigdy ci tego nie powiedziałem. - szeptał, nie chcąc zakłócić tej harmonii - Kocham cię i kocham spędzać z tobą czas.















HxH one-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz