Rozdział 22

2.5K 99 22
                                    

Czułam wplątaną w moje kasztanowe włosy dłoń która je przeczesywała. Ten gest wybudził mnie ze snu, nie otwierałam jednak oczu, gdyż nie chciałam by ktoś zaprzestał tej pieszczoty. W mojej podświadomości tliło się zaniepokojenie, nie mogłam jednak sobie przypomnieć o co chodziło. Teraz obchodziła mnie ręka nieznajomego w moich włosach.

Po paru chwilach usłyszałam dźwięk jakby otwieranych drzwi, a potem stukot obcasów. Dziwne. Ręka wysunęła się z moich włosów co niezbyt mi się podobało, lecz nadal nie otwierałam oczu, nie chcąc przypomnieć sobie co tak bardzo mnie martwiło. Potem usłyszałam głos.

-Wie pani kiedy ona powinna się obudzić. - usłyszałam głos. Głos Dracona. Wtedy wszystko sobie przypomniałam. Spacer podczas którego nagle ze wszystkich stron zaczęli nadbiegać policjanci, aresztowali Draco, a ja straciłam grunt pod nogami. Potem obudziłam się w karetce, gdzie ponownie odpłynęłam.  

Gwałtownie otworzyłam oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej. Draco, i jak się okazało Anne Larsen spojrzeli na mnie w tym samym momencie z ulgą w oczach. 

-Całe szczęście. - westchnął blondyn i przytulił mnie mocno. Lekko zdezorientowana niepewnie oddałam uścisk co Draco oczywiście zauważył. Odsunął się ode mnie tak by móc spojrzeć mi w oczy. - Coś nie tak? Coś cię boli?

-Nie, nie. - pokiwałam przecząco głową. - Po prostu... zabrali cię. O co im chodziło? Kiedy cię wypuścili? I ile dni spałam? - wydusiłam z siebie potok pytań.

-Tak, aresztowali mnie. - powiedział z niesmakiem. - Pomylili mnie z jakimś norweskim poszukiwanym przestępcą, wypuścili mnie parę godzin po aresztowaniu. Czyli wczoraj wieczorem, nie ominęło cię za dużo. 

-A dzieci? - szepnęłam niepewnie spoglądając na mój nadal wielgaśny brzuch. 

-Waszym bliźniakom nic się nie stało. - odezwała się dotąd milcząca lekarka. Odruchowo przeniosłam wzrok na nią, by uważniej słuchać tego co mówiła. - Skurcz który cię złapał w parku podczas aresztowania pana Malfoya spowodowany był zwyczajnym stresem który narósł w zbyt krótkim czasie. To był cud że nie poroniłaś Hermiono. - wytłumaczyła rudowłosa ginekolożka.

 Moje oczy momentalnie zaszkliły się na wiadomość o tym że o mało nie straciłam dzieci. Co ja bym wtedy zrobiła? Została tu i postarała się z Draconem żeby zajść w kolejną ciążę? To było by bez sensu. Czy może wróciłabym tak nagle do Hogwartu, dając na wytłumaczenie przyjaciołom błahy powód dla którego zniknęłam? Co wtedy działoby się z tym cholernie ważnym dla mnie ślizgonem? Przecież nie moglibyśmy udawać że nic nas nie łączy, i nie moglibyśmy też na świetle dziennym i oczach innych czarodziejów przyjaźnić się lub, o zgrozo, stanowić pary. Wątpię czy ktoś by to zaakceptował. Poza Narcyzą. Narcyza to cudowna kobieta.

-Mia dobrze się czujesz? - usłyszałam pytanie z ust blondyna dzięki któremu otrząsnęłam się z rozmyślań pod tytułem ,,co by było gdyby...". Pokiwałam twierdząco głową, następnie zmarszczyłam brwi.

-Mia?

-Tak jakoś mi się zdrobniło. - wzruszył ramionami i dopiero teraz zauważyłam że w pomieszczeniu nie ma już rudowłosej pani doktor. Zignorowałam jednak tą informację i uśmiechnęłam się lekko z ulgą że już wszystko dobrze. 

Westchnęłam przeciągle i oparłam się plecami o klatkę piersiową blondyna siedzącego na moim łóżku szpitalnym. Oplótł mnie ramionami i położył dłonie na ciążowym brzuszku.

-Co wzdychasz? - spytał zaczepnie.

-Mieliśmy iść wczoraj na zakupy po zabawki. - powiedziałam z irytacją. - Cholerni policjanci nie umieją już rozróżnić kryminalistów od zwykłych, porządnych ludzi. 

Zaśmiał się perliście i skwitował:                                                                                                                                     -Szczerze to nie dziwię się że nas pomylili. Pokazali mi zdjęcie tego faceta i jesteśmy strasznie podobni. - powiedział po czym dodał z chytrym uśmieszkiem. - Chociaż... ja mam jaśniejsze włosy i jestem przystojniejszy. 

-Wierzę ci na słowo. - zachichotałam i odwróciłam głowę by cmoknąć go w usta. Chciał pogłebić pocałunek, ale odsunęłam się ze złośliwością w oczach.

-Ej. - jęknął niezadowolony. Wystawiłam język, na co na usta wrócił mu uśmiech. - A poza tym. - zaczął - Będziemy mieli co opowiadać Laili i Willowi gdy już podrosną. 

Co racja, to racja.

Dalsze rozmowy przerwała nam pracownica szpitala w średnim wieku, pchająca wózek ze śniadaniem dla pacjentów szpitala. Oboje zaczęliśmy objadać się jedzeniem.

***


-Proszę. - powiedziała z lekkim uśmiechem doktor Larsen podając nam wypis ze szpitala, następnego dnia w okolicach południa. Draco wziął wypis od rudowłosej kobiety i pomógł mi nałożyć płaszcz. 

Po jakimś czasie wyszliśmy ze szpitala. Uderzyło we mnie świeże powietrze na które nie wychodziłam od prawie dwóch dni. Zaczęliśmy kierować się w stronę mieszkanka.

-Mój biedny Krzywołapek. - rozczuliłam się podczas drogi do domu. - Biedaczek siedział cały czas samiuteńki.

-Nie przesadzaj, przecież byłem u niego dwa razy dziennie by dać mu jeść i wymienić wodę. - mruknął blondyn i przygarnął mnie w pasie. Wywróciłam oczami.

-A ile czasu niby trwa nakładanie karmy do miski? - powiedziałam sarkastycznie. Malfoy parsknął, a potem nastąpiła cisza, aż po ulicę na której mieści się mieszkanko. - Jak myślisz, jak będą wyglądać dzieci? - zaczęłam temat.

-Szczerze to nie zastanawiałem się nad tym, ale mam nadzieję że przynajmniej jedno z nich odziedziczy mój kolor włosów. Chyba bym nie przeżył gdyby oboje mieli kasztanową szopę na głowie. - wzdrygnął się teatralnie, lecz potem wybuchł śmiechem. Udając oburzenie dźgnęłam go palcem między żebra.

-No wiesz ty co!

Zaśmiał się pod nosem i pocałował mnie w nos.

-Przecież wiesz że żartuję. 

-Wiem, wiem. - mruknęłam i pokręciłam głową.

Gdyby kiedyś ktoś mi powiedział, że teraz, w wieku szesnastu lat będę spacerować za rękę, po ulicach Oslo, z moim dotychczasowym największym wrogiem, spodziewając się potomstwa, a nawet dwójki i będę szczęśliwa, wyśmiałabym go. I prawdopodobnie zaleciła mu wizytę u Św. Munga. Ale teraz to moja rzeczywistość. Nie zdawałam sobie sprawy jak w przeciągu kilku miesięcy życie może się aż tak zmienić.

Gdy weszliśmy do mieszkania, Krzywołap zaczął natrętnie ubiegać się o pieszczoty. Chwilę drapałam go za uchem, po czym wzięłam czyste ciuchy z garderoby i powędrowałam do łazienki, umyć się. Po około godzinnej kąpieli, ubrałam się w naszykowane wcześniej dresowe ciuchy i wyszłam z łazienki. Skierowałam się do salonu skąd słyszałam dźwięki które wydawał telewizor.

Na kanapie siedział Draco z kubkiem herbaty w dłoni i talerzem kanapek na kolanach. Przysiadłam się obok niego i wzięłam swoje kanapki i herbatę ze stolika kawowego.

-Już myślałem że się utopiłaś. - zażartował blondyn.

-Bardzo zabawne. skwitowałam i obróciłam się w stronę telewizora. Ku ironii, na ekranie pojawiła się reklama informująca o jutrzejszej promocji zabawek dla dzieci w naszej galerii. Draco obrócił się w moją stronę z błyskiem w oku.

-Czyli mamy plany na jutro. - wyszczerzył się do mnie na co odpowiedziałam mu tym samym.

WPADKAWhere stories live. Discover now