Rozdział 27

2.3K 115 30
                                    

-Blaise. - warknął blondyn tracąc cierpliwość. - Nie mogę ci obiecać bycia ojcem chrzestnym. Hermiona też musiałaby się na to zgodzić.

-W takim razie ja nie mogę ci obiecać że nie wygadam się całej szkole. - powiedział na pozór niewinnie czarnoskóry i zaczął pakować książki na lekcje. Malfoy zaklął szpetnie pod nosem i ścisnął palcami nasadę nosa.

Wdech i wydech. Wdech i wydech. Wdech i wy...

-To pa! Potter na pewno ucieszy się z tego że zapłodniłeś jego przyjaciółkę. - powiedział wrednie i skierował się do wyjścia z dormitorium.

-W następną niedzielę zabiorę cię do Oslo i wtedy będziesz gadał z Herm. - powiedział zrezygnowany widząc jak przyjaciel łapie za klamkę by wyjść. Powoli odwrócił się w stronę Dracona z zwycięskim uśmiechem na twarzy.

-Cudownie.

-Ta kurwa, zajebiście. - mruknął dziedzic Malfoy'ów i ruszył na kumplem.

Blaise Zabini natomiast, nadal szedł z triumfującym uśmieszkiem na swej przystojnej twarzy. W końcu ma teraz haka na przyjaciela i zamierza to dobrze wykorzystać.

***

-Będziecie pracować parami. - zarządził Slughorn. - Oczywiście pary będą pomieszane między domami. - dodał, a wszyscy uczniowie zaczęli protestować. No, prawie wszyscy. Gdy gryfoni się gorączkowali, uczniowie domu Salazara Slytherina stali opanowani jakby wiedzieli że coś podobnego nastąpi.

-Nie marudzić! - przekrzykiwał ich nauczyciel. - Dobrze wiecie jakie czasy nadchodzą! Nie możecie się kłócić bo w niedalekiej przyszłości najprawdopodobniej będziecie walczyć ramię w ramię ze Śmierciożercami!

-Raczej przeciw nim. - prychnął Weasley. Na tę uwagę ślizgoni przybrali obronne pozy i zaczęli sztyletować wzrokiem grupkę gryfonów stojących po drugiej stronie sali. Jak oni nienawidzili gdy ktoś posądzał ich o służenie Voldemortowi tylko dlatego że są ze Slytherinu.

-Sugerujesz coś szczurze? - warknął Theodor.

-Nikt nic nie sugeruje panie Nott. - wtrącił nauczyciel i podszedł do biurka sięgając po niewielką puszkę. Wziął ją do ręki i zaczął mówić gdy już cała uwaga uczniów była poświęcona mu. - W tej puszce są karteczki z nazwiskami ślizgonów. Gryfoni będą podchodzić i losować partnera lub partnerkę z którym zrobicie eliksir. Będzie to praca na kilka lekcji. - zakończył i wyciągnął rękę z puszką w stronę uczniów z domu lwa. - Kto pierwszy?

-To trochę dziwne. - powiedziała Dafne Greengrass. - Czuje się w tym momencie jakbyśmy byli jakimiś przedmiotami na sprzedaż.

-Panno Greengrass proszę już nie narzekać. - westchnął nauczyciel i zwrócił się do gryfonów. - Ron Weasley, losujesz pierwszy.

Rudzielec z wyraźną niechęcią podszedł do profesora i wylosował karteczkę. Spojrzał na nią i skrzywił się niemiłosiernie.

-Goyle.

Dalej poszło już szybciej. Potter wylosował Blaise'a, Finnigan Vincenta, Patil Dafne, Thomas Milicentę, Brown Pansy. Draco z przerażeniem zobaczył że jest jedyną niewylosowaną osobą, a jedyną osobą która jeszcze nie losowała był Longbottom. Blondyn zaklął szpetnie pod nosem.

-Będziesz mieszał w kociołku z pyzatą kluseczką. - zaśmiał się cicho Blaise i poklepał go pobłażliwie po ułożonej czuprynie.

WPADKAWhere stories live. Discover now