Rozdział 37

1.9K 97 30
                                    

-Chciałabym widzieć ich miny. - parsknęłam. Było ciepłe popołudnie, Draco jak zwykle przyszedł do mnie w niedzielę i zaczęliśmy opowiadać sobie o tym jak spędziliśmy tydzień rozłąki. Korzystając z okazji, że moja mama oraz zapłakana Narcyza postanowiły zostać w szpitalu z dziećmi, razem z blondynem postanowiliśmy odwiedzić magiczną część Oslo. Przyjemny wiatr dmuchał nam w twarze i rozwiewał włosy, a słońce przebijające się przez co raz rzadsze chmury delikatnie muskało skórę. 

Ślizgon jedynie skinął mi głową na potwierdzenie i oznakę tego że usłyszał moje słowa. Nie był w zbyt dobrym nastroju, co zapewne było spowodowane stanem jego matki. Arystokratka była w żałobie, jednak starała się tego nie okazywać, gdyż jak powiedziała ,,Nie powinnam rozpaczać, był złym człowiekiem. Poza tym, nie chcę by moje samopoczucie wpływało na innych, a szczególnie na moje wnuki".  Mimo wszystko, każdy widział worki pod jej przekrwionymi od wielogodzinnego płaczu oczami, wymuszany uśmiech i delikatne drżenie rąk przy normalnych czynnościach. 

-Może wejdziemy tutaj? - spytałam, wskazując na przyjemnie wyglądającą kawiarnię. Zgodził się w weszliśmy do środka. Pachniało tam mocnym aromatem kawy, i kwiatów które stały na stolikach. Między tym można było wyczuć jeszcze słodycz ciast. Podeszliśmy do lady na której stała karta.

-Witamy w Baker Hansen! Co Wam podać? - usłyszałam. Podniosłam wzrok. Za ladą stała dziewczyna o wyróżniających się, turkusowych włosach i mniej więcej w naszym wieku, uśmiechała się przyjaźnie. Szybko zauważyłam że nie jest zbytnio zainteresowana Ślizgonem stojącym obok mnie. Odwzajemniłam uśmiech.

-Ja poproszę ciasto czekoladowe z polewą malinową. - powiedziałam i szybko przeleciałam wzrokiem po napojach. - I do tego lemoniadę. A ty, Draco?

-Czarną kawę. - powiedział chłodno. Zmarszczyłam brwi. Zauważyłam że jest w złym humorze, ale żeby znów nakładać maskę obojętności? Coś musiało być na rzeczy. 

Malfoy zapłacił i usiedliśmy przy stoliku czekając na zamówienie. Panowała między nami cisza. Przypatrywałam się uważnie blondynowi który uparcie wbijał wzrok w stolik blatu i nie odzywał się ani słowem. Nerwowo zaciskał pięści i tupał nogą.

-Draco, dobrze się czujesz? - spytałam niepewnie.

-Tak. - odpowiedział nadal nie podnosząc wzroku.

-Więc.... Czemu się nie odzywasz? - brnęłam dalej.

-A o czym mamy w tej chwili rozmawiać? - mruknął.  

A, to dupek!

-Och, do kurwy nędzy! - zaklęłam zirytowana. Podziałało. Skoncentrował swoją na mnie swoją uwagę i posłał mi zdziwione spojrzenie.

-Przeklęłaś. 

-A, co? To mi już nie wolno?! - warknęłam, jednak zniżyłam głos do wściekłego szeptu, gdy jedna starsza pani posłała mi wrogie spojrzenie. - Tobie wolno mi nie, tak?

-Nie o to mi chodzi...

-Nie? A, o co? - przerwałam mu. - Z dnia na dzień zmienił Ci się humor, okej, twój ojciec został zamordowany, matka rozpacza, naprawdę rozumiem. Chociaż nie, Lucjusz nie żył już od jakiegoś czasu, mogłeś powiedzieć mi o tym w poprzednią niedzielę, ale nie. Czemu? I dlaczego mnie ignorujesz, co? Co ja mam z tym wszystkim wspólnego? Do tego wszystkiego mój tata leży w śpiączce, a jeśli się obudzi to będzie jeździł na cholernym wózku. Oraz! Wyglądam jakby ktoś mnie napompował, a potem spuścił ze mnie powietrze. Chciałabym wrócić do poprzedniej figury, o ile mi się to uda. A to, nie będzie proste, wiesz? Nie dorzucaj mi kolejnego ciężaru, dobrze?!

WPADKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz