Rozdział 24

2.3K 102 19
                                    

Kochani Rodzice, 

Na początku chciałam powiedzieć że bardzo, ale to bardzo was przepraszam za to że tak zniknęłam bez słowa. Ale nie musicie się martwić! Wszystko ze mną dobrze. A jak wy się trzymacie? Pewnie zastanawiacie się kim jest ten chłopak, który wręczył wam list, który właśnie piszę. Otóż, ma na imię Draco i tak jak ja jest czarodziejem, ale reszty dowiecie się gdy już będziecie na miejscu. Spakujcie walizki i słuchajcie tego co mówi. Obiecuję że nic wam się nie stanie. Przeniesiecie się z Draconem świstoklikiem do miejsca w którym się znajduję. Mam nadzieję że pamiętacie co to świstoklik, opowiadałam wam o nim podczas świąt dwa lata temu. W każdym razie, nie mogę doczekać się momentu gdy już się zobaczymy.

Tylko proszę nie wściekajcie się,                                                                                                                  Wasza Hermiona


Dracon Malfoy szedł właśnie ulicą na której znajdował się dom Hermiony. Jego oczy biegały po domach wybudowanych wzdłuż spokojnej uliczki. Jego żołądek ściśnięty był w supeł, a serce waliło jak oszalałe. W końcu miał właśnie wręczyć list rodzicom dziewczyny z którą spodziewał się bliźniąt. Jego oczy wreszcie upatrzyły dom o którym mówiła mu Hermiona. Przełknął ślinę i ostrożnym krokiem ruszył w stronę drzwi. 

Zatrzymał się przed drzwiami i spojrzał na list trzymany w trzęsącej się od stresu dłoni. Ostatni raz odetchnął i zapukał do drzwi. 

Po paru sekundach dało się słyszeć ciche kroki, potem drzwi uchyliły się.  A w progu stanęła starsza kopia Hermiony Granger.


***


Chodziłam w kółko po salonie nie mogąc uspokoić się z nerwów i podekscytowania. Wręcz nie mogłam uwierzyć że znów zobaczę rodziców. 

-Hermiono, usiądź bo wydepczesz dziurę w podłodze. - skomentowała Narcyza przychodząc z kubkiem kawy dla siebie i kubkiem gorącej czekolady dla mnie. Odwróciłam się w jej kierunku i napotkałam łagodne spojrzenie.

-Stresuję się. - westchnęłam i opadłam na kanapę, odczuwając od razu ulgę w nogach i plecach. Wzięłam kubek z parującą czekoladą i zaczęłam przyglądać się smętnie pływającym w niej piankom.

-To twoi rodzice. - próbowała mnie uspokoić. - Przecież cię nie znienawidzą. - posłałam jej jeszcze bardziej zmartwione spojrzenie.

-A co jeśli znienawidzą?

-Nie zrobią tego. - powiedziała i opatuliła mnie ramionami w uścisku. Oparłam głowę o jej ramię i przymknęłam oczy. Naprawdę martwiłam się reakcją rodziców, o ile nie uznają listu za podrobionego. Cała spięłam się na tą myśl. Przymknęłam oczy próbując się rozluźnić, lecz wtedy obie z Narcyzą usłyszałyśmy coś, przez co przez nas obie przeszedł dreszcz. Był to dźwięk przekręcania zamka w drzwiach. Równocześnie wstałyśmy z kanapy. Pierwsza ruszyłam w kierunku korytarzyka, a arystokratka ruszyła powoli za mną. 

Wypadłam z salonu i obiłam się ramieniem o Dracona, na którego na razie nie zwróciłam uwagi. Jedyne co mnie teraz obchodziło to moja matka po której twarzy spływały ciurkiem łzy i mój ojciec który wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem. Nawet on uronił parę łez.

-Mamo, tato! - zapłakałam i rzuciłam się im w ramiona. Niestety nie mogli znaleźć się za blisko gdyż przeszkodził nam mój sześciomiesięczny brzuch z bliźniakami. Teraz ich załzawione oczy wyrażały ogromne zdumienie. 

WPADKAWhere stories live. Discover now