Wybory

139 17 56
                                    

- Wiedziałem, że to się stanie! - Syriusz rzucił list Uzdrowiciela Fondorna na stół. Jego pięść spadła obok niego. Remus nie mrugnął z wściekłości swojego kochanka.
- Powiedziałem Albusowi, że to się stanie! Powiedziałem mu, że Harry cofnie się w ten... ten... ten bałagan, który wykopaliśmy z Dworu Malfoyów, ale czy Albus posłuchał? Nie, oczywiście, że nie, jego ukochany Severus, och, on nigdy by tego nie zrobił cokolwiek, by skrzywdzić Jamesa.

- Harry'ego, Syriuszu.

- Snape jest po prostu taki, co?

- Harry to nie James.

- Wiem to.

- Właśnie nazwałeś go Jamesem.

- Ja... nie... to po prostu przejęzyczenie Lunatyku, ty wiesz, że kocham dziecko, to po prostu ...

- Po prostu co?

Syriusz opadł na krzesło, opierając łokcie o stół. - Ja... tak trudno z nim rozmawiać. Nie jest taki jak James, wiesz?

- Wiem.

- James, zawsze był dobry do żartów i śmiechu, psikusów i psot. James nigdy nie mógł siedzieć spokojnie, zawsze w ruchu, zawsze otoczony ludźmi. - Syriusz potrząsnął głową. - W tym roku Harry nawet nie został Prefektem Naczelnym. Dali go temu bachorowi Malfoyowi. James był Prefektem Naczelnym. Harry też powinien.

- A jeśli on tego nie chce?

- Nie chce być Prefektem Naczelnym? Oszalałeś? James planował zajęcie stanowiska od chwili, gdy postawił stopę w Hogwarcie. Harry...

- Harry to nie James.

Syriusz westchnął ciężko. - Wiem o tym, Remusie.

- Więc zacznij się zachowywać tak jakbyś to wiedział.

Syriusz cofnął się, mrugając do zbyt spokojnego wilkołaka. - Przepraszam?

- Zrozumiesz, ale nie wiem, jak długo jeszcze będę mógł siedzieć i patrzeć, jak nadal będziesz się tak zachowywać.

- Co do cholery , Lunatyku...

Remus zerwał się na równe nogi, uderzając rękami w stół. Przyciągnęło to uwagę Syriusza. - Harry to Harry. Harry to nie James. Wszystko, co słyszałem od ciebie, odkąd dzieci poszły do ​​szkoły, to James to i James tamto. Czy możesz sobie wyobrazić, jak to jest dla Harry'ego? Zawsze zajmować drugie miejsce w sercu swojego ojca chrzestnego? - Oczy Remusa przykleiły Syriusza do jego siedzenia. - Czy masz pojęcie, jak ciężko jest słyszeć James to i Jamesa tamto, dzień w dzień? Wiem, że kochałeś tego mężczyznę, Syriuszu, ale byłoby miło przypomnieć sobie od czasu do czasu, że jest miejsce w Twoim mózgu i sercu są czymś więcej niż tylko duchem! - Krzyk Remusa wypełnił pokój. Syriusz chwycił się poręczy swojego krzesła, patrząc, jak jego kochanek odchodzi.

- James, co mam zrobić? - Zamknął oczy, gdy nie odpowiedziała nic poza ciszą. Otworzył je, wpatrując się w list przed sobą. - Harry... - zacisnął szczękę. - Ci cholerni Malfoyowie i ten Snape. To wszystko ich wina, że ​​tak się dzieje. Ja mam rozmawiać z Harrym. Musi widzieć powód.

Krzesło zapiszczało o podłogę, gdy je odsuwał. Jego płaszcz był w holu. Chwycił go jedną ręką i wyskoczył przez drzwi, nie oglądając się za siebie. Nigdy nie słyszał, jak przez Fiuu została dostarczona codzienna pocztę do salonu.

***** ***

- To tylko kawałek papieru, Harry. Nie ugryzie.

Minął tydzień od zakończenia ich SUMów. Ostatni posiłek w dni powszednie miał miejsce, kiedy otrzymali własną kopię wyników, a kolejny został wysłany do rodziców tego ranka.

Wiara część 2 | DrarryWhere stories live. Discover now