Zakupy

124 16 29
                                    

Radosne podniecenie szalało wzdłuż całej długości Hogwartu Express, infekując każdy przedział.

- Czy zawsze tak jest? - Harry zapytał Draco, kiedy usadowili się w swoim przedziale.

- Co zawsze tak jest?

- Pociąg. Ten... ten... - Harry wzruszył ramionami.

- Och, to. Tak, jest.

- Wow.

- Zgadza się, nigdy nie jechałeś na...

- Nie.

- Przepraszam.

- Nie masz za co przepraszać. Cieszyłem się, że mogłem zostać w zamku. Wakacje i święta z Dursleyami nigdy nie były zbyt zabawne.

Harry wiedział, że nieco zepsuł nastrój przez ciszę pochodzącą od drugiego chłopca.

- Powiedz mi, co zamierzasz zrobić - powiedział, mając nadzieję, że uratuje dawny dobry nastrój, w którym weszli do pociągu.

- Co?

- Na Boże Narodzenie - Harry ostawił ostatnie rzeczy na półkę i odwrócił się. - Będziesz świętować z innymi, czy zostaniesz w domu?

- Ach, to - Draco siedział obok Harry'ego, gdy w powietrzu rozległ się gwizd pociągu. - Prawdopodobnie będziemy mieć prywatną ceremonię, a potem pójdziemy do świątyni na jej otwarcie.

- Prywatna ceremonia? Nie miałaś jej w zeszłym roku.

- Zrobiliśmy.

- Zrobiliście? - Odwrócił się, aby spojrzeć na Draco. - Ale kiedy?

- O północy Bożego Narodzenia. Śledziliśmy wschodzące konstelacje. Myślę, że wszyscy spaliście.

- Ale...

- To sprawa rodzinna - Draco splótł ręce. - Musimy przejść przez bałaganiarski rytuał, kiedy jest to zgodne z prawem, a wtedy będziesz mógł do nas dołączyć.

- Chcesz, żebym to zrobił?

- Oczywiście!

- Na czym polega ten rytuał?

Draco zmarszczył nos.

- Cóż, w grę wchodzi sok z drzewa.

- Żywica z drzewa?

𓆉𓆉𓆉

Pociąg wjechał na stację King's Cross w kłębach wilgotnej pary. Draco i Harry pożegnali się wcześnie, a Harry obawiał się, że Syriusz zauważy blondyna lub jego rodzine. Harry wolałby nie stać pomiędzy, kłócącym się Lucjuszem Malfoyem a jego ojcem chrzestnym na peronie, a Draco zgodził się z nim.

Stojąca obok niego Ginny prawie skakała z podniecenia. Trzymała laskę obiema rękami, a charakterystyczna ozdobna głowa wystawała spomiędzy jej palców. Kolejne przypomnienie o Malfoyach, ale Harry miał nadzieję, że Syriusz odpuści. Zanim wyszli, nad Anglią, zapadła paskudna burza, pozostawiając boleśnie zimne powietrze z odrobiną wilgoci. Kolano Ginny nie miało szans w obliczu takiej zmiany pogody.

- Jesteśmy tutaj, jesteśmy tutaj, jesteśmy tutaj... - Podskakiwała jakby na jednej nodze, tak naprawdę bardziej podskakując, staccato czubkiem laski ostro przy ich stopach.

- Wszystko będzie dobrze, Ginny - powiedział, próbując rozluźnić napiętą linię jej ramion.

- Mam taką nadzieję - mruknęła. Następnie drzwi zostały otwarte i mogli swobodnie wyjść z pociągu.

Wiara część 2 | DrarryWhere stories live. Discover now