Zaczyna się

106 13 19
                                    

Harry z trudem się obudził, wymachując rękami na otaczających go ludzi. Słyszał głosy więcej niż kilku swoich rocznych kolegów, co oznaczało, że po raz kolejny obudził cały Dom.

- Harry? - Draco złapał go za rękę i mocno trzymał, dając Harry'emu coś, na czym mógłby się zakotwiczyć. Kawałki i kawałki w jego głowie wydawały się trochę bardziej kruche niż zwykle.

Jego plecy wygięły się, gdy pasma błysnęły przed jego oczami.

- Mmm... - jego język wydawał się zbyt gruby w ustach, zalany już miedzianym smakiem własnej krwi. Więcej ludzi przycisnęło się do siebie, ktoś dotknął jego łokci w miejscu, gdzie były zakryte kocem.

Pansy zamarła w pół śmiechu, drogie szaty unosiły się wokół środka pokoju, jedna ręka spoczywała na zauważalnym łuku, gdy Millicenta i jakiś mężczyzna patrzyli...

Inna ręka chwyciła go.

Sasha rzuciła książką w Seamusa, a on się śmiał i wyciągał pudełko, które mogła wziąć, nawet gdy ciskała w niego różnymi przedmiotami, a jej różdżka leżała cicho na biurku przed nią...

- Ss-stop...

- Harry? Harry?

Znowu Draco, tym razem starszy, jego wąska twarz wygładzała się w pięknych płaszczyznach jego dziedzictwa Malfoyów, krocząc po korytarzach Ministerstwa, tak wściekły, jakiego Harry go nigdy nie widział...

- Stop...

- Skąd płynie krew?

Pani Pomfrey, stara i pomarszczona, robiąca na drutach afgany przy blasku i cieple huczącego ognia, z filiżanką aromatycznej herbaty u jej boku...

Harry wziął głęboki oddech, słysząc szmer mokrej krwi w gardle.

- Przestań mnie dotykać! - Wrzask wypełnił powietrze, powodując wyrwanie dłoni. Draco został sam, trzymając dłoń Harry'ego, powstrzymując najgorszy chaos. Harry przewrócił się na bok i nieszczęśliwy, czując, jak Draco położył wolną rękę na plecach Harry'ego, pocierając małe kółka, gdy Harry opróżniał to, co zostało w jego żołądku.

Dłoń na jego plecach zniknęła i pojawiła się ponownie ze szmatką, pomagając Harry'emu oczyścić i wypłukać usta szklanką wody, która zmaterializowała się po zabraniu szmatki.

- Wypij resztę - Draco pomógł Harry'emu usiąść. Ręce Harry'ego drżały zbyt mocno, by mógł sam pić.

- Harry? - Madam Pomfrey stała przy łóżku w białym fartuchu poplamionym krwią. Harry starał się nie myśleć o stanie własnej pościeli.

- S-sen - wychrypiał, potykając się o siebie, gdy wspomnienia ruszyły naprzód. - Król zimy! - próbował podnieść się i wstać z łóżka, ale jego ciało odmówiło współpracy. - Gwyn ap Nudd! Widziałem Morrigan!

- Harry, uspokój się, jedna rzecz na raz. - Draco położył wodę na stoliku nocnym, rzucił Sashy ostre spojrzenie, żeby się zbliżyła. - Co widziałeś?

- Morrigan jest uwięziona w Ciemności, w jamie zrobionej w pokoju... - Harry machnął ręką. - Nie mogę, to tylko pokój - powiedział, patrząc na zmarszczkę Sashy. - Wtedy usłyszałem walkę, to był Gwyn ap Nudd, a on walczył z kimś, lub kimś więcej i wepchnęli go do pokoju, a potem krzyczał...

- Jesteś pewien, że widziałeś Lorda Annwn? - zapytał profesor Snape.

- Zdecydowanie - Harry zacisnął pięści na prześcieradle. - Zostali schwytani i potrzebują pomocy!

- Harry...

- Ciemność mnie tam zabrała! - jego umysł miał ochotę biec do przodu, jakby istniały jakieś drzwi, które otworzyłyby się i wszystko wyjaśniły, gdyby tylko mógł się tam dostać na czas...

Wiara część 2 | DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz