Rozdział I

116 8 3
                                    

    Ten ranek był jak wszystkie inne - słoneczna, przyjemna pora dnia, podczas której nigdy się nikomu nie chciało wstać. Przez niewielkie okno pewnego małego pomieszczenia padało mocne światło dzienne. Mieszkanie policjantki składało się tylko z jednego pomieszczenia - sypialni. Pokój składał się głównie z niewielkiego, starego tapczana; biurka, na którym stała zgaszona lampa, zdjęcia rodziny króliczki, pomarańczowy budzik oraz jej telefon; oraz lustro oparte o ścianę. Ściany były brudne, pokryte zieloną tapetą w pionowe paski. Stara, drewniana podłoga również miała odcień zieleni.

    W pomieszczeniu słychać było alarm z budzika, Judy natychmiastowo wstała i wyłączyła go, jak poparzona wrzątkiem. Nie musiała spoglądać na godzinę, doskonale wiedziała, że była siódma trzydzieści. Miała dużo czasu, by przygotować się, a następnie pójść do roboty.

    W tym momencie, z smartfona policjantki słychać było dzwonek, którym była znana piosenka słynnej i bardzo popularnej Gazelli. Króliczka spojrzała na ekran telefonu, dzwonił do niej jej lisi przyjaciel. Po odebraniu przychodzącego połączenia, z telefonu słychać było krzyk.

    – Karota, musisz szybko lecieć do pracy! – bez zastanowienia rozpoczął rozmowę.

    – Czemu? Czy coś się stało? – spytała, zaskoczyły ją pierwsze sekundy rozmowy.

    – Spotkanie przesunięto piętnaście minut wcześniej, pospiesz się! – wytłumaczył jej szybko powód swojego zachowania.

     – Ok, za moment będę, hej. – od razu zakończyła z nim rozmowę. Nie spodziewała się nagłego przesunięcia odprawy, zwykle komendant wcześniej informuje o takich wypadkach.

    Hopps pospiesznie ubrała na siebie mundur policyjny wraz ze złotą odznaką, wzięła też akcesoria, takie jak paralizator. Na szybko przygotowała kanapkę z marchewkami, a następnie włożyła ją do swojego pyska i potem wyszła z mieszkania, jak wypłoszona.

    Podczas, gdy funkcjonariuszka brnęła po schodach na sam dół, pozostali mieszkańcy bloku patrzyli się na nią, jak na jakąś wariatkę. Judy nie interesowała krytyka innych, miała gdzieś, co o niej sądzą. W trudnych chwilach, zawsze mówiła sobie, że warto być tylko i wyłącznie sobą, od zawsze trzymała się tej twardej, bardzo ważnej zasady.

    Była siódma trzydzieści dziewięć, policjantka biegła w stronę komisariatu tyle, ile miała sił w łapkach. Nie miała też czasu rzucić okiem na sygnalizacje świetlne, ponieważ miała niecałe sześć minut do rozpoczęcia ważnego spotkania w pracy. Na jej szczęście, wszystkie specjalne światła dla pieszych były na zielono, dzięki czemu nie doszło do wypadków drogowych.

    Podczas 'spaceru' do posterunku , króliczka miała niezłego farta, nic ją nie zatrzymało przez ten czas. W tej chwili, posterunkowa stała tuż przed wielkim budynkiem koloru piasku, który kształtem wyglądał jak walec. Pionowe okna były dookoła obiektu, sięgały od samego dołu do samej góry budowli. Nad głównym wejściem do posterunku widniał napis „Zootopia Police Departament", co oznaczało że była tuż przy swoim celu.

    Gdy funkcjonariuszka weszła do środka, spotkała grubego geparda, który jak zwykle miał przy sobie kolorowe pudło z pączkami. Na jego stanowisku - biurku - stał słoik z kolorowymi kulkami do żucia, złota tablica z nazwiskiem drapieżnika, różowy kubek, kula śnieżna z Gazellą w środku, pudełko z płatkami oraz sprzęt do komunikowania się z innymi funkcjonariuszami.

    – Oo, cześć, Judy. Czemu tak wcześniej? – rozpoczął rozmowę, gdy zobaczył Hopps.

    – Wcześniej? Przecież za moment mamy odprawę. – wytłumaczyła powód wczesnego przyjścia tutaj. – Komendant nic ci nie mówił?

    – Teraz odprawa? Bogo nikomu nic nie mówił na temat przesunięcia. Skąd ci to przyszło do głowy? – spytał zdziwiony.

     – Ty tak na poważnie?

     – Pewnie, że na poważnie. – pokiwał głową.

     – Kurde, oszukał mnie. – powiedziała do siebie Judy.

    – Kto cię oszukał? – spytał się zakłopotany.

    – Nick mnie oszukał, zabiję go. – rzekła zdenerwowana.

    – Zanim go zabijesz, pozdrów go ode mnie, nie widziałem go jeszcze dzisiaj. – powiedział Clawhauser. – Powodzenia.

    – Cześć, Pazurian. – pomachała łapkę z uśmiechem na twarzy. Gdy się odwróciła w drugą stronę, powróciła do mało przyjaznej miny.

    Funkcjonariuszka doszła do pokoju odpraw, którego ściany były podobnego koloru, co wszystkie pozostałe ściany budynku. Tuż przy drzwiach wyjściowych znajdował się zbiornik z wodą i kubkami. Na przeciwko wyjścia znajdował się miejsce przygotowane dla komendanta, za którym wisiała zielona tablica wraz mapą przedstawiającą całą Zootopię. Natomiast po bokach pomieszczenia stały ławki wraz z krzesłami dla policjantów, biorących udział w spotkaniu. Na jednym z nich siedział mały drapieżnik koloru rudego ze spiczastymi uszami, który z niecierpliwością czekał na spotkanie króliczki. Gdy się odwrócił w jej stronę, uśmiechnął się szeroko, a uszy podniosły się do góry wraz z ogonem.

    – Ty jebany kłamco! – wkurzyła się, miała ochotę wejść na stół, a następnie rozszarpać lisa na wiele kawałków, lecz to były tylko wyobrażenia. W rzeczywistości usiadła obok Wilde'a dalej ze swoją niecodzienną miną. Nick patrzył się na nią z zainteresowaniem, jego mina wcale się nie zmieniła. – I co się, kurwa, śmiejesz?

    – Ja? – wskazał palcem na siebie. – Ja wcale się nie śmieję, po prostu się tobie przyglądam z satysfakcją. Jak ranek?

    – I ty się jeszcze pytasz jaki poranek? Byś się wstydził. – odwróciła wzrok od niego.

    – Nie muszę się niczego wstydzić, mogę tylko pozazdrościć.

    – Pozazdrościć?! Czego?!

    – Wszystkiego. – odpowiedział.

    Tuż po skończonej rozmowie, do pokoju dowodzenia wszedł komendant Bogo, wszyscy pozostali uczestnicy siedzieli cicho i skupiali się tylko i wyłącznie na bawoła, który wyciągnął, a następnie przeglądał papiery.

    – Siedzieć i słuchać, dziś tym razem zaczynamy osiem minut wcześniej.

    – Widzisz? – szepnął Nick do Judy. – Dobrze, że do ciebie zadzwoniłem.

    – Zamknij pysk, Wilde. – krzyknął w jego stronę komendant. Gdy posterunkowy przestał się odzywać, kontynuował rozmowę ze wszystkimi. – Kontynuując, mamy dzisiaj ważne rzeczy na tapecie, a mianowicie zadania na dzisiejszy dzień. – pokazał teczki ze zleceniami. – Grizzoli, Szponer i Kojoto, patrol Las Padas. – podał teczkę wyznaczonym osobom, gdy tamci podeszli. – Hipolit, Misiura, Trąbalski, napisać raport dotyczący włamania do sklepu jubilerskiego. Nosoróg, Rogalski i Wataha, sprawdzić sprawę dotyczącą prawdopodobnie 'samobójstwa' zakonnicy. – roślinożerca i dwóch drapieżników podeszło do Bogo w celu odebrania dokumentów. Gdy wyszli, komendant przygotował ostatnią teczkę dla dwóch pozostałych osób obecnych w sali. – Wilde, Hopps, wy przejmujecie sprawę zaginięcia jelenia. Informacje dotyczące miejsca zdarzenia macie w teczce. – pomachał teczką. Lis i królik poszli do Bogo po teczkę, a następnie wyszli.

Zootopia: Dark Moments✔️Where stories live. Discover now