Rozdział XVII

45 2 0
                                    

    Po paru minutach czołgania się, policjantka w końcu wydostała się z wentylacji. Przez całą drogę myślała o tym, w jakim sensie znaczyły słowa zawarte w dokumentach. Lecz w głowie miała tylko dwa najważniejsze cele - znaleźć swoją siostrę i zdemaskować tajemniczą fundację.

   Jej oczom ukazał się kolejny korytarz, który choć trochę był podobny do poprzedniego. Różnica między nimi była taka, że w tym znajdowało się kilka pokoi z ogromnych rozmiarów szybami obok. Nad drzwiami widniały tabliczki z takimi numerami, jak na przykład: #1, czy #2. Z kolei, obok drzwi znajdowały się karty pacjentów, które były podobne do tych z gabinetu dyrektora.

    Chwilę później, namierzyła swoimi długimi uszami odgłosy stóp, które były coraz głośniejsze. Hopps nie tracą cennego czasu, natychmiast ukryła się za zielonym koszem na śmieci, który również znajdował się na korytarzu. Wychyliła lekko głowę poza osłonę, by przyjrzeć się osobom, które szły w jej kierunku. Zobaczyła dwóch baranów, które były ubrane czarne spodnie i białą koszulę. Jeden z nich miał w łapie strzykawkę z białym logiem, który najprawdopodobniej należał do fundacji. Logo przedstawiało oko w pierścieniu, z którego wystawały jakieś trzy elementy, których króliczka nie była w stanie rozszyfrować. Oprócz dwóch pracowników, był tam także ochroniarz ubrany cały na czarno, który wyprowadzał lisa srebrnego z celi.

    — Czzemmu jja? — wydał z siebie ledwo słyszalne słowa, tamci nie odpowiedzieli i kontynuowali swoje obowiązki na rzecz organizacji.

     Judy również postanowiła kontynuować swe działania, a mianowicie znaleźć swojego członka rodziny. Po zobaczeniu całego wydarzenia, przez chwilę wątpiła w to, że znajdzie siostrę. W tej sytuacji spojrzała optymistycznie na całą sytuację, wierzyła w udaną misję poszukiwawczą.

   Po drodze nie musiała uważać na strażników, czy innych osób pracujących w budynku. Na korytarzach nie było żadnej żywej duszy, większość cel była pusta, a w mniejszości znajdowali się więźniowie, którzy wyglądali na nieprzytomnych.

    Kilka minut później, funkcjonariuszka odnalazła zagubioną zgubę, a dokładniej Jennifer, która natychmiast pobiegła do szyby, która dzieliła ją od Judy. Brązowata króliczka waliła z całych sił w szybę, co poskutkowało to jedynie bólem jej łapek. Z fioletowych oczu policjantki leciały łzy szczęścia, w końcu mogła zobaczyć swoją siostrę, żywą i zdrową. Bała się, że ostatecznie znajdzie Jennifer martwą.

   — Poczekaj, Jennifer, zaraz wrócę. — powiedziała, a następnie przyjrzała się mapie, którą wcześniej włożyła w kieszeń, a potem szła do wyznaczonego przez siebie celu.

     Po około dziesięciu minutach skradania się, króliczka dotarła do pokoju zwanego jako „MTF Lounge". W pokoju było dużo ciemnej, niż w holach. Funkcjonariuszka nie dostrzegła w pobliżu żadnego włącznika światła, który mógłby uruchomić źródło światła w pomieszczeniu. Podczas, gdy szła, co chwilę natrafiała na jakieś przeszkody. Koniec końców, lekko zirytowana Hopps włączyła latarkę i jej oczom ukazało się stare, drewniane, bujane krzesło, a na nim gaśnica do gaszenia pożaru. Przez moment pomyślała, skąd takie krzesełko znajdowało się szpitalu psychiatrycznym. Nie była w stanie sobie wyobrazić, do jakich celów potrzebne ono było. Nie myśląc dalej o tej mało ważnej rzeczy, wzięła butlę, a następnie powróciła do swojej siostry.

    Parę chwil później, usłyszała w tle donośny alarm. Prócz tego, widziała lampy na ścianach, które mrugały na czerwono. Policjantka nie miała chwili do stracenia, postanowiła przyspieszyć nieco tempo.

===========
Hej, tu Mati_Legend i moja kolejna już wpadka. Niestety, tym razem macie bardzo mały rozdział. Powodem tego było wrzucenie następnej części, jak najszybciej, żebyście się nie nudzili. Lecz następny zacząłem pisać dość niedawno, więc nie będę mieć później kłopotów z wstępem do następnego rozdziału.
Na ten moment to tyle, co chciałem powiedzieć.
Na razie!

Zootopia: Dark Moments✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz