Rozdział XV

40 3 0
                                    

    Był późny wieczór, wszędzie panował mrok i odgłosy sów. Po jednej z dróg, wśród gęstej zieleni jechał radiowóz policyjny, a tuż za nim kilka innych. W samochodzie, który pełnił rolę doprowadzenia pozostałych pojazdów do celu, znajdował się bawół wraz z lisem i króliczką.

    — Daleko jeszcze? — powiedział zmęczonym głosem Wilde, nie chciało mu się już dłużej siedzieć w pojeździe.

    — Zamknij pysk, Wilde. — skomentował Bogo. — Pamiętaj, że od jutra będziesz miał parkometry.

    — Szefie, jesteśmy w Rain Lane, za niedługo będziemy na miejscu. — powiedziała policjantka, która siedziała obok komendanta.

    — Zgadza się, Hopps.

    — Włączyć syreny? — spytała niepewna.

     — Syreny nie są potrzebne w tej chwili, możemy w ten sposób wypłoszyć zbiegów.

     — Zrozumiałam, szefie.

     Gdy dojechali na miejsce, ich oczom ukazał się ogromnych rozmiarów budynek, którego okna i ponure, szare ściany były brudne i otoczone ze wszystkich stron zielenią. Cały ten obiekt wyglądał na cały, ale też opuszczony . Funkcjonariusze wysiedli ze wszystkich pojazdów.

   — Wygląda na to, że nikogo tu nie ma. — skomentował Nick.

    — Nie byłabym tego taka pewna. — odpowiedziała Judy. — Mogliby ukryć pojazdy, czy coś w tym stylu.

    — Ach, faktycznie. — podrapał się po głowie.

    — Cóż, będziemy musieli w tej chwili poczekać na rozwój wydarzeń. — powiedział Bogo. — Wszyscy na swoje miejsca!

    — Szefie, ale tam jest moja siostra, nie możemy teraz czekać, aż ona zginie. — odpowiedziała policjantka.

    — Przykro mi, Hopps, ale taka zapadła decyzja, nie możemy wszyscy od tak włamać się do środka. Nie mamy bladego pojęcia, jak bardzo są oni uzbrojeni.

     — W takim razie sama tam wejdę. — nie była do końca pewna swojej decyzji, lecz najbardziej zależało jej na życiu Jennifer.

     — Nie pozwalam na to, Hopps, czy wiesz, jakie to jest poważne ryzyko!

    — Wiem i jestem gotowa poświęcić swoje życie dla siostry.

     — Karota, porąbało cię. — Wilde dołączył do rozmowy między komendantem, a funkcjonariuszką.

    — Chyba całą waszą resztę, skoro nie chcecie mi pomóc. — powiedziała zła, natomiast jej partner natychmiast poczuł jej gniew

    — Rozumiem cię, ale to naprawdę jest bardzo ryzykowna decyzja. Wiesz, ile razem rozwikłaliśmy spraw? Nie pozwolę na twoją śmierć.

    — Dam radę, zawsze wychodzę cało z opresji. — odbezpieczyła pistolet.

     — Przemyśl to na spokojnie, a następnie opowiesz mi o swoich przemyśleniach. — zamknął oczy i uniósł łapy, by się uspokoić. — Jeśli będziesz miała dalej ochotę na włamanie się tam, pójdę tam z tobą. Tam, gdzie ty, tam i ja, ok? — otworzył oczy, jego oczom ukazała się totalna pustka.

{[°]}

    Tymczasem Judy przedostała się do opuszczonego budynku, przy użyciu kontenera na śmieci, który stał pod jednym z okien. Policjantka absolutnie nie miała większych problemów z przedostatniem się do środka.

   Wnętrze budynku można było opisać jednym słowem - mrok. W środku było bardzo ciemno, ściany, podłogi i wszystko inne pokrywał mrok. Jedynym źródłem światła była niewielka tablica z jakąś sekwencją liczb, świecących się na czerwono. Króliczka postanowiła wyjąć ze swej kieszeni latarkę, a następnie ją uruchomić, by zbadać teren, na którym się znajdowała.

    Hopps nie mogła własnym oczom uwierzyć. Okazało się, że teren, na którym się aktualnie znajdowała mocno przypominało laboratorium, w którym burmistrz przytrzymywał zdziczonych mieszkańców miasta. Jednak było parę zmian w tym wszystkim. Korytarz nie był szeroki, był też najprawdopodobniej podzielony na kilka części automatycznymi drzwiami. Natomiast ściany były otoczone dużymi, szarymi płytami, a podłoga była obłożona małymi, białymi kafelkami.

    W pewnej chwili, wszystkie światła w budynku się włączyły. Światła nie były jednak dobrej jakości i nie oświetlały perfekcyjnie całego obiektu. Chwilę później, króliczka usłyszała za sobą coraz głośniejsze odgłosy. Nie tracąc ani chwili czasu, postanowiła się ukryć w jednym z pomieszczeń obok, by nie zostać przyłapanym na gorącym uczynku.

    Judy domyśliła się że się ukryła w jednym ze skrzydeł szpitalnych. Pomieszczenie wyglądało, jak szpital psychiatryczny żywcem wzięty z horrorów. Po bokach znajdowały się łóżka szpitalne koloru mięty, na niektórych z nich znajdowała się dobrze znana policjantce, czerwona ciecz. Wszystkie łóżka były podzielone zasłonami tego samego koloru, a pod nimi znajdowały się wózki z różnego rodzaju lekami. Króliczka chciała przeczytać ich nazwy, lecz były one zapisane nieznanym jej językiem.

   Parę sekund później, postanowiła porozglądać się przez okno w drzwiach, w celu podsłuchania rozmowy dwóch zwierząt. Nie była w stanie dostrzec wyglądu osób, czego przyczyną była rozmazana szyba. Jednak dało się zauważyć, że wychodzili z pokoju na przeciwko.

    — Wracając do tematu, pragnę poinformować, że do obiektu dostarczono dwa nowe ofiary, którymi są lis i królik.

    — Rozmumiem, kiedy rozpoczną się nowe badania? — spytał raczej kobiecy głos.

     — Wkrótce, pani Swinton, musimy jeszcze przygotować do tego potrzebne rzeczy.

     — Pani?! Ja jestem największej klasy doktorem, specem w tej dziedzinie, a ty do mnie się zwracasz, jak do sprzątaczki!

    — Przepraszam, doktorze Swinton, nie chciałem cię obrazić. — powiedział lekko zdezorientowany.

    — Lepiej, a teraz do roboty, nie mamy wiele czasu. — przekroczyli przez drzwi, które zamknęły się za nimi.

   Hopps pomyślała, że to najbardziej odpowiedni moment na zbadanie pomieszczenia, w którym wcześniej były dwie nieznane jej osoby.

===============
Hej, tu Mati_Legend. Witam w następnym rozdziale, który trafił niespodziewanie wcześniej w wasze ręce.
Nie mam zielonego pojęcia, co dalej powiedzieć na ten moment, więc czołem :)

Zootopia: Dark Moments✔️Where stories live. Discover now