Rozdział VIII

45 7 2
                                    

    Tymczasem trójka uczniów liceum ogólnokształcącego jechała ulicami miasta w środku nocy. Jeden z nich był ofiarą, a pozostała dwójka - drapieżnikami.

    — Nie wierzę, że dałem się namówić na ten głupi pomysł. — powiedział Lucas, który był rudym lisem. Ubrany był w czerwono-czarną koszulę w kratę wraz z szarymi dżinsami.

     — Oh, już nie narzekaj. — skomentował Kravits, który był hieną. Był ubrany w rozpiętą kurtkę o ciemnych odcieniach zieleni i granatowe spodnie. — Obiecaliśmy przecież Brendzie, że pojedziemy do szkoły, by znaleźć jej naszyjnik.

    — Ależ oczywiście, że obiecywaliście. — odezwała się Brenda, która była wydrą. Miała na sobie granatową bluzę z kapturem, ze wzorem „NASA" oraz spodnie. — Ten naszyjnik jest dla mnie wszystkim, dostałam go od swojej matki. Jak się o tym dowie, to mnie na stówę zabije. — zamilkła.

    — Sorki, że wam przeszkadzam, ale to ty wymyśliłeś, by nasze poszukiwania odbywały się akurat w nocy, Klawisz. — przeszkodził lis.

    — Oh, już nie przesadzaj, rudy. Chcę po prostu jak najszybciej znaleźć jej biżuterię. — wskazał na wydrę, która siedziała z założonymi łapami. — Im wcześniej, tym lepiej, kapujesz?

     — No kapuję, stary. — bardzo dobrze rozumiał Kravitsa, był jego najlepszym kolegą ze szkoły.

     Minęli przystanek autobusowy, którego szkielet składał się z koloru niebieskiego. Oznaczało to, że do szkoły mieli jeszcze około minuty podróży.

    Chwilę później, cała trójka znalazła się na parkingu, przed bramą szkoły. Na zewnątrz było chłodno, lecz nie padała z nieba żadna kropelka wody. Niebo, którego kolor był ciemny, charakteryzował się prawie całkowitym pozbawieniem chmur. Szkoła nocą nabrała nieco ciemniejszych barw. Natomiast brak żadnych innych osób sprawiał, że miejsce było jeszcze bardziej mroczne. Na parkingu nie było żadnych aut. Natomiast pobliska latarnia, która czasami mrugała, dodawała nieco klimatu opuszczonego miejsca.

    Brenda wyszła z zielonego Zoonaulta, podeszła do bramy, a potem z siłą próbowała otworzyć furtkę. Chwilę później, zauważyła ledwo widoczną, czarną kłódkę oraz jej łańcuch. Ofiara dobrze wiedziała, że te dwie rzeczy uniemożliwią im dalszą drogę.

    — Cholera, jest tam jakiś popierdolony łańcuch. Nic z tego, nie przejdziemy dalej. — powiedziała zrezygnowana.

    — Nie przejmuj się, Brendy, zawsze mam przy sobie drugi plan. — doszedł do niej wraz z lisem, a następnie wspiął się na siatkę bramy i wskoczył na drugą stronę.

    Natomiast Lucas i Brenda patrzyli się na swojego kolegę z podziwem.

    — Wow. — wydra skomentowała kaskaderskie sztuczki hieny.

    — Na co czekacie? Idziecie? — spytała hiena.

     — Już, już, daj mi tylko chwilę. — odpowiedział lis, a potem również przedostał się przez bramę.

    Natomiast Brenda niechętnie podeszła do bramy. Spojrzała się na nią od góry do dołu, miała trochę złe przeczucia odnośnie planu jej znajomego. W ostateczności, postanowiła dołączyć do hieny i lisa.

    Wszyscy szli małymi krokami wzdłuż bocznej ściany obiektu. Nic nie było słychać, prócz odgłosów wydawania kroków przez całą trójkę zwierząt. Tuż pod oknem pierwszego piętra szkoły, znajdowała się jedna z kamer szkolnego monitoringu. Wydra spojrzała się w jej stronę z pewną obawą.

    — Zapomniałeś o kamerach, mogą nas przecież zauważyć. — szepnęła w stronę hieny.

    — Spokojnie, od kilku tygodni nie działają. — odpowiedział Kravits. — Właściwie, to nie musisz szeptać, przecież w nocy nikogo tutaj nie będzie.

     — Skoro tak mówisz...

     — Boisko powinno być tuż za rogiem. — odezwał się Lucas.

     — Czemu boisko?

     — Mieliśmy dzisiaj dwa razy wf, więc może właśnie tutaj gdzieś go zostawiłaś przypadkiem. — odpowiedział Kravits.

    Zza rogu ściany ujrzeli boisko, którego długości były ogromne. Po bokach znajdowały się ławy dla zawodników w postaci budek oraz siedzenia przeznaczone dla widowni. Z kolei, na wprost stała tablica z wynikami oraz wyłączone, wysokie lampy do oświetlania boiska. Za każdym razem, kiedy wydra wchodziła na to boisko, miała wrażenie, że grała na prawie prawdziwym stadionie narodowym.

    — Cholera, ale tu ciemno. — skomentował lis.

    — Myślę, że nie jest tak źle, jak ci się wydaje. — odezwała się wydra.

     — A ty? Jak myślisz, Klawisz? — gdy się odwrócił za siebie nikogo nie było, prócz pustki. — Kravits?! Kurde, no gdzie on jest...

     — Nie mam bladego pojęcia. — odpowiedziała.

     — Pewnie stchórzył. — powiedział. — Dobra, poszukajmy ten wisiorek i spadajmy w końcu do domu.

     W tym momencie, słychać było duży hałas, który wydobywał się z samego środka boiska. Lucas i Brenda natychmiast się obrócili w tę stronę. Wydra złapała się za łapę lisa, on natomiast zastanawiał się, co mogło wywołać taki odgłos.

    Chwilę później, włączyły się światła boiska, a w jego źródle stała zakapturzona postać, której ubrania miały tylko i wyłącznie kolor czerni.

    — Ej, typie? Co tak, kurwa, stoisz? Chodź tu i walcz, jak mężczyzna. — odezwała się wydra.

   Tuż po jej komentarzu, światła zgasły. Gdy się z powrotem włączyły, postaci już nie było. Lucas odwrócił się w stronę Brendy, by zaproponować jej ucieczkę, lecz ona również zniknęła.

    — Co jest grane... — powiedział do siebie. — Lucas, uspokój się, wyjdź stąd i leć do domu.

   Lis biegł jak najszybciej w stronę bramy oznaczającej wyjście z terenu szkoły. Nic dla niego nie znaczył naszyjnik koleżanki, dla niego najbardziej w tej chwili znaczyło wyjście ze szkoły. Nie miał zielonego pojęcia, gdzie się podziała hiena wraz z wydrą, lecz w tej chwili to nie było istotne.

    Gdy dotarł do bramy, zauważył, że była otwarta, bardzo zaniepokoił go ten fakt. Po dłuższej chwili zastanowienia, Lucas postanowił biec w stronę samochodu, jak najszybciej może.

    Po dobiegnięciu do auta, które jako jedyne stało na parkingu szkolnym, postanowił do niego wsiąść i go odpalić. Gdy otworzył drzwi Zoonaulta od strony kierowcy, poczuł ogromny ból w okolicy swojego brzucha. Spojrzał na swój brzuch, zobaczył na swojej koszuli ogromną plamę krwi oraz nóż uniwersalny, który był dosłownie wbity w jego ciało. Lucas poczuł jak jego twarz robiła się blada, jego nogi drętwiały, a oczy powoli się zamykały. Po chwili stracił przytomność, tym samym rozbijając swoją głowę o asfalt.

===========
Witam was wszystkich, tu Mati_Legend.
Dzisiejszy rozdział jest troszeczkę krótszy, niż przewidywałem. Lecz myślę, że nie będzie wam to za mocno przeszkadzało.
To by było więc na tyle, trzymajcie się.

Zootopia: Dark Moments✔️Où les histoires vivent. Découvrez maintenant