Część Piętnasta.

81 14 0
                                    

Musi być jakieś inne wyjście niż powrót do sali balowej. Zakochany Kowalski nie kazałby mi iść na pewną śmierć, nawet, jeśli miałoby to nas uratować. Prawda?

Mam taką nadzieję.

Być może Kowalski współpracuje z twórcami tego miejsca, ale jeśli mnie kocha, nie pozwoli mi zrobić niczego, przez co mogłabym zginąć. Dlatego wierzę, że jest inne wyjście, być może nie na sali balowej, ale tutaj, a mężczyzna nie mówi mi o nim, bo po prostu jeszcze go nie odkrył.

Skup się, Ju.

Jak za pierwszym razem otworzyłaś tunel? W biurze szefa była dźwignia. Może tutaj jest coś podobnego?

- Nie ma tu żadnej ukrytej dźwigni? - pytam.

- Już dawno przeszukałem całe pomieszczenie. Gdyby było tu ukryte przejście, skorzystałbym z niego. Jedynym wyjściem są drzwi, którymi tędy weszłaś i przejście przez salę balową.

- Dlaczego z niego nie skorzystałeś?

- Nie dałbym rady Bestii.

- Ty nie dałbyś rady Bestii, ale uważasz, że mi się to uda?

Kowalski zawiesza się na chwilę, z jego oczami znów dzieje się ta dziwna rzecz. Kiedy się odwracam, słyszę, jak mówi:

- Taak...

Kowalski jest zdecydowanie podejrzany.

Kiedy ja przeszukuję ten pokój, on stoi w jego centrum i gapi się na mnie. Zaglądam w każdy możliwy zakamarek pomieszczenia, aż w końcu zostaje mi tylko duże, drewniane i z pewnością ciężkie łóżko. Pod materacem niczego nie ma, ale moja intuicja podpowiada mi, że coś może być w podłodze.

Patrzę wyczekująco na Kowalskiego. On ani drgnie.

- Nie pomożesz mi? - pytam. Nie dość, że mężczyzna jest podejrzany, to jeszcze mnie irytuje. A nie minęła nawet godzina od naszego spotkania!

Upływa kilka sekund zanim Kowalski reaguje. Mówi, żebym podniosła łóżko z jednej strony, a on złapie je z drugiej i przeniesiemy je na bok. Choć moim skromnym zdaniem wystarczyłoby je po prostu przesunąć, nie protestuję. Dobrze, że przynajmniej zareagował.

Razem przesuwamy zaskakująco lekkie łóżko.

Nie myliłam się. W podłodze jest właz.

- Nie ma żadnego ukrytego przejścia? - prycham.

Już zabieram się do otworzenia włazu, kiedy słyszę dźwięk otwieranych drzwi.

W progu stoi dziewczyna, cała umazana krwią, a poplamiona koszula, którą ma na sobie, jest postrzępiona. Jak okiem sięgnąć, jej ciało jest podrapane i pogryzione.

Wygląda dokładnie jak jedna z moich kopii.

Kowalski wydaje się jej nie rozpoznawać, a dziewczyna wchodzi do pomieszczenia. Zanim zdążę krzyknąć NIE, drzwi za nią się zatrzaskują.

Kaszląc, dziewczyna upada na kolana i zwija się w kłębek. Powtarza jakieś słowa, ale nie mogę jej zrozumieć. Bezradnie patrzę na Kowalskiego. Czy powinniśmy jej pomóc? A jeśli tak, to jak? Nie widzę tutaj żadnej apteczki, ani nawet zlewu, z którego mogłabym wziąć wodę. Nie ma tu też lodówki ani żadnego innego wyjścia prócz włazu i drzwi.

Musiało minąć co najmniej kilka dni, odkąd tu jestem. Skąd Kowalski brał jedzenie? Gdzie się załatwiał?

W tym pokoju nie mógł tego zrobić. A to oznacza, że musi być albo więźniem, o którego tutaj dbają, albo jednym z porywaczy. A skoro w galerii głów nie było nikogo prócz nas, a przynajmniej zakładam, że tak jest, to Kowalski musiał uderzyć mnie w głowę i zawlec do pierwszego pomieszczenia.

- Kowalski, co jest pod włazem?

Jego źrenice wciąż robią ten sam dziwaczny ruch.

A może nie jest porywaczem, może ktoś nim manipuluje? Albo to w ogóle nie jest Kowalski, tylko jakiś przypominający go robot.

- Kowalski, odpowiedz mi.

Patrzę na zakrwawioną dziewczynę. Musiało jej się udać uciec od Bestii. To znaczy, że jest po mojej stronie. I jeśli Kowalski jest przeciwko nam, razem mamy większe siły pokonać go i wydostać się stąd.

Postanawiam, że pomogę tej dziewczynie. Ona, o dziwo, wydaje mi się dużo bliższa niż ktoś, kto pracował ze mną w jednej firmie.

Jeszcze raz patrzę na Kowalskiego, wciąż jest w stanie zawieszenia. Czuję, że cokolwiek bym mu powiedziała, nie uzyskałabym od niego odpowiedzi. Właściwie teraz byłby idealnym celem do ataku.

Szkoda tylko, że jestem mistrzynią w uciekaniu, nie w pokonywaniu Kowalskich.

Zbliżam się do dziewczyny leżącej na ziemi. To, że powtarza to samo wciąż i wciąż, nie jest dobrym znakiem. Mam nadzieję, że trauma po spotkaniu z Bestią wkrótce jej przejdzie.

Siadam naprzeciw niej i odgarniam włosy z jej twarzy. Uspokajającym tonem (a przynajmniej mam nadzieję, że taki jest) mówię, że wszystko będzie dobrze, że uda nam się stąd wydostać.

I nagle ona przestaje mówić, przestaje kaszleć, podnosi głowę, patrzy na mnie, z jej oczu bije przerażenie.

Unoszę kąciki ust, próbując wyglądać jak najbardziej przyjaźnie.

I wtedy ona znów mówi, jedno zdanie, dwa słowa, jej głos drży tak, jak mój nigdy nie drżał.

- Zabiłam Bestię.

// nową okładkę dla państwa wykonała Athimi :)

BaloniaściOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz