Następnego dnia na śniadaniu zauważyłem Evans, która co chwilę zerkała na stół ślizgonów.
-Nie będzie jej na śniadaniu- oznajmiłem.
-Ale kogo? Nie wiem, o czym mówisz.- Udawała zdziwioną.
-Nie musisz już nic ukrywać, Evans. To tyczy się też ciebie, Lupin.- Westchnąłem.
-Wiemy o wszystkim- powiedział Syriusz, co spotkało się z dezorientacją naszych przyjaciół.
-Co dokładnie wiecie?- zapytała rudowłosa nieufnie.
-Cassie przekazała nam większość swoich wspomnień- oznajmiłem.
-Że niby dobrowolnie? I to wam?- Zaśmiała się histerycznie.
-Tak, nam. A właściwie to mi, kiedy w nocy ratowaliśmy jej życie- powiedziałem, zaciskając pięści.
Samo wspomnienie wywoływało we mnie gniew. Gdybyśmy nie bawili się w skradanie i od razu podeszli, to Snape nie zdążyłby rzucić tego zaklęcia. Byliśmy zbyt zaślepieni myślą, że coś kombinują i mamy szansę podsłuchać.
-Jak to? Co się stało?- zapytał zmartwiony Remus.
-Miałem patrol nocny, więc wziąłem Syriusza do towarzystwa. Zawsze korzystam z mapy, żeby widzieć kto się szwenda po korytarzach. Na jednym z nich zauważyliśmy Regulusa, Smarkeusa i Cassie. Logiczne, że poszliśmy w ich stronę, żeby podsłuchać rozmowę i wlepić szlabany. Zamiast rozmowy usłyszeliśmy krzyk. Snape rzucił w nią jakimś zaklęciem. Od razu zaniosłem ją do pani Pomfrey, a sprawą zajął się dyrektor- wyjaśniłem dokładnie i patrzyłem na przerażone twarze przyjaciół.
-Jak dostaliście jej wspomnienia?- dopytywała Evans.
-Kazała mi zabrać buteleczkę z jej łzami. Przeprosiła nas za wszystko, a w szczególności Syriusza- oznajmiłem, patrząc na przyjaciela.
-Muszę do niej iść- powiedziała i odeszła od stołu.
Spojrzeliśmy po sobie przygnębieni. Lupin wyglądał, jakby nie dotarło do niego żadne słowo. Dopiero po chwili wstał i oznajmił, że idzie do skrzydła szpitalnego.
My również odwiedzaliśmy ją codziennie. Byliśmy strasznie zniecierpliwieni i zdeterminowani, aby przeprosić. Syriusz codziennie szukał swojego brata, aby uświadomić go, że z nim się nie zadziera. Ku jego nieszczęściu, chłopak cały czas chował się po kątach i nas unikał. Przynajmniej Smarkeus dostał już porządną nauczkę.
Nie wiemy, jakim cudem uniknęli wydalenia ze szkoły, ale to ma pewnie związek z wysoko postawioną rodziną Black.
Nastał kolejny dzień, którym był piątek. Po kolacji postanowiliśmy znów wybrać się do skrzydła szpitalnego.
-Teraz potrafisz się o nią martwić, co?- Usłyszeliśmy prześmiewczy głos.
-Teraz potrafisz stanąć twarzą w twarz, co? Zapłacisz za to, co jej zrobiłeś- warknął Syriusz.
-Gdzie byłeś wcześniej? Gdzie byłeś, kiedy ledwo oddychała po torturach matki? Gdzie byłeś, kiedy budziła się w nocy z płaczem? Gdzie byłeś, kiedy stawała w twojej obronie? No gdzie wtedy byłeś?!- krzyknął wściekły.
-Przynajmniej nie próbowałem jej zabić!- odpowiedział Syriusz tym samym tonem.
-Wiesz, gdzie wtedy byłeś? Siedziałeś u Pottera. Śmiałeś się i bawiłeś. Dokładnie w tym samym czasie nasza siostra modliła się, abyś był bezpieczny i szczęśliwy! Nie wiem, dlaczego tak bardzo jej na tobie zależało, ale wiem, że nie byłoby cię tutaj teraz, gdybyście nie dostali jej wspomnień!- warknął wściekły.
YOU ARE READING
Forgive me [James Potter]
FanfictionPrzynależność do rodu Black to według wielu ogromny zaszczyt. Bogactwo, chwała, wyniosłość i ideologia czystości krwi to cechy charakteryzujące tą rodzinę. Od pokoleń przydzielani do domu węża i trzymający się swoich zasad. W końcu ktoś musiał si...