27

897 71 9
                                    

-Cassie! Cholera jasna!- krzyknęła rudowłosa, wyraźnie tracąc resztki cierpliwości.

-Bal jest już jutro, a ty dalej nie wybrałaś żadnej sukienki!- Ella wplotła dłonie we włosy w geście załamania.

-Chodzimy już czwartą godzinę po tych sklepach, a tobie wciąż nic się nie podoba- mruknęła Margaret.

Spojrzałam na zegarek i rzeczywiście mijała właśnie godzina piętnasta. Nic dziwnego, że dziewczyny były zmierzłe. Rano zjadłyśmy lekkie śniadanie, a potem od razu poszłyśmy na zakupy. Wszystkie znalazły idealne sukienki.

Przez walentynkowy temat balu, większość dziewczyn wybrała sukienki w odcieniach różu i czerwieni. My chciałyśmy się wyróżnić.

Lily znalazła cudowną, rozkloszowaną, pastelowo zieloną sukienkę. Marlena wybrała dopasowaną, błękitną, mieniącą się sukienkę, która miała rozcięcie po lewej stronie. Dorcas wybrała złotą sukienkę przed kolano, gdyż uznała, że w długiej spadnie ze schodów. Ella postawiła na szmaragdową sukienkę z długim, koronkowym rękawem. Margaret natomiast kupiła czarną, długą suknię z mieniącym się brokatowym dołem.

-Wiecie co? Ominął nas obiad w Hogwarcie, więc zapraszam was na pyszne jedzenie. Ja stawiam- oznajmiłam, a na twarzach dziewczyn pojawił się szeroki uśmiech.

Na końcu ulicy znalazłyśmy pub. Od razu po wejściu poczułyśmy cudowny zapach pieczonego kurczaka. Każda z nas wybrała coś, na co miała ochotę, a ja zapłaciłam za wszystko, tak, jak obiecałam. Dziewczyny upierały się, że zapłacą za siebie, ale im nie pozwoliłam. W końcu to przeze mnie chodziłyśmy po sklepach tak długo.

Nie musiałyśmy czekać długo na zamówione przez nas posiłki. Od razu zabrałyśmy się za jedzenie. Każda z nas dopiero teraz odczuła głód.

Po opróżnieniu całego talerza odwróciłam głowę w stronę okna. Naprzeciwko zauważyłam sklep z ubraniami, lecz nie to przykuło moją uwagę.

Była to ekspedientka, która ubierała wystawowego manekina w cudowną, srebrną sukienkę. Góra była dosyć wyzywająca, ale nie przesadnie. Dół był rozkloszowany i pięknie się mienił drobinkami brokatu.

Wstałam od stołu, co zwróciło uwagę dziewczyn.

-To jest ta.- Wskazałam palcem na ubranego już manekina.

-Jest śliczna!- powiedziała rozentuzjazmowana Evans.

-Idziemy z tobą. Musisz ją przymierzyć- dodała Margaret.

Podziękowałyśmy kelnerowi za miłą obsługę i każda z nas zostawiła mu trochę sykli jako napiwek.

Opuściłyśmy pub i weszłyśmy do sklepu, gdzie znajdowała się moja wymarzona sukienka.

-Dzień dobry, bardzo zainteresowała mnie sukienka, którą niedawno dała pani na wystawę. Czy mogłabym ją przymierzyć?- zapytałam uprzejmym głosem.

-Dzień dobry. Naprawdę ci się podoba?- zapytała zdziwiona.

-Jak najbardziej. Czy coś w tym złego?- dopytałam zmieszana.

-Nie! Absolutnie nie!- zaprzeczyła szybko.- Po prostu to mój własny projekt. Wczoraj skończyłam ją szyć i nie sądziłam, że komuś się spodoba- oznajmiła i szybko podeszła do manekina, aby zdjąć swoje dzieło.- Proszę bardzo. Przymierzalnia jest na lewo.- Wskazała ręką na małe pomieszczenie i uśmiechnęła się szeroko.

Podeszłam we wskazane miejsce i zamknęłam drzwi. Szybko nałożyłam sukienkę, która pasowała niemalże doskonale. Była odrobinę za długa i za szeroka w talii. Spojrzałam w lustro i uśmiechnęłam się sama do siebie. Wyglądałam naprawdę dobrze.

Forgive me [James Potter]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora