rozdział 𝓭𝔃𝓲𝓮𝔀𝓲𝓪𝓽𝔂

123 6 3
                                    

𝖐𝖔𝖓𝖘𝖊𝖐𝖜𝖊𝖓𝖙𝖓𝖔𝖘́𝖈́

Zajrzałam przez uchylone drzwi.

Moim oczom ukazała się nieplanowana scena...

Mój kuzyn, z mieczem w dłoni, przyłożonym do szyji mojego ojca.

- Kaspian! - zawołałam ostrym szeptem.

- Kapianie, co ty robisz?! - wykrzyknął, już głośniej Piotr, który nagle pojawił się za mną.

- Należy mu się, za to co zrobił mi, mojemu ojcu, poddanym i Johann... - moje imię powiedział już ciszej, by potem wrzasnąć - Swojej córce?! Co jest z tobą nie tak?!

- Sama wybrała, ja dawałem jej wiele możliwości rozwoju, jednak jej wybór trafił na najgorszą z możliwości - teraz popatrzył na mnie z nad ostrza swojego bratanka - Możesz jeszcze się zreflektować Johanno, wystarczy, że tym razem wybierzesz mnie, ojca, nad porywczego kuzyna...

Oczy wszystkich w pomieszczeniu, zwróciły się na mnie; mojej mamy, taty, kuzyna i króla Piotra.

Ale ja już dawno wybrałam.

- Wiesz ojcze, że jestem konsekwetna i nie zmieniam swoich decyzji - powiedziałam, unoszących wyżej głowę, patrząc na niego wyzywająco.

- Wiem o tym córko, masz to wszystko po mnie - odpowiedział z nie ukrywaną dumą.

Ten człowiek działał mi na nerwy, nawet z mieczem przy gardle, miał czelność tak mówić, jakby mój charakter był jego zasługą.

- Nie wychowywałeś mnie, nic tobie nie zawdzięczam - odparowałam i pod wpływem żalu i gniewu na ojca, zwróciłam się do kuzyna - Doprowadź sprawę do końca, Kaspianie...

A Miraz dalej patrzył na mnie tym samym spojrzeniem, jakbym go nigdy nie zawiodła.

- O to prawdziwa Telmarńska królowa - powiedział głośno, tak by wszyscy usłyszeli.

- Zamknij się - warknął zły bratanek.

- Obawiam się, że Kaspian nie jest gotowy na zostanie władcą, nie da rady mnie nawet zabić - pogrywał z emocjami mojego kuzyna. Zaczął pochylać się w stronę ostrza, a Kaspian je cofał, by go nie zranić - To ciebie Johan powinienem szkolić, z tego chłopca nie będzie nawet żołnierz...

- Przestańcie! - rozległ się damski krzyk. Moja mama...

Odwróciliśmy się w jej stronę.

Kobieta stała na łożu z kuszą wycelowaną w Kaspiana.

- Kaspianie, ja strzelę - ostrzegła drżącym głosem, ale broń trzymała pewnie.

- Ja też - usłyszeliśmy kolejną osobę wchodzącą do pomieszczenia, była to Zuzanna, celująca z łuku do mojej mamy.

Do komnaty wszedł też Edmund.

Miraz się zaśmiał.

- Lepiej ty mnie zabij Johanno, twojemu kuzynowi brak odwagi - mówił, podchodząc dalej pod ostrze.

Chłopak się zdenerwował i na chwilę przestał się cofać.

Jego miecz poranił ojcu szyję.

Usłyszeliśmy krzyk paniki.

Odwróciłam się w stronę matki. Już nie miała strzały na kuszy.

- Kaspian! - przeraziłam się. W jego ramieniu zatopił się grod.

Miraz korzystając z zamieszania, sięgnął po własny miecz.

Podbiegłam do jego żony, zanim zdążyła naciągnąć kolejną strzałę.

Wyrwałam jej broń z ręki i zaczęłam strzelać w stronę uciekającego ojca.

Byłam jakby w transie.

W uszach szum, słyszałam tylko buzującą we mnie krew.

Byłam wściekła na Miraza, podpuścił nas, by moja mama mogła zabić swojego siostrzeńca.

Zapędziłam ojca na taras.

Stanął przy balustradzie, starając się osłonić mieczem.

Wyszłam za nim na dwór.

Czułam jak ktoś mnie szarpał za ramię.

Nie obróciłam się, by sprawdzić, czy to matka, Kaspian, czy Król Piotr. Patrzyłam tylko na ojca.

Stałam prosto, zdeterminowana i zdecydowana. Rózniłam się w walce od kuzyna...

W oczach Miraza widziałam mieszane emicje; dumę, niedowierzanie i... strach.

- Byłabyś dobrym władcą, idealnym dla Talmarów... - zaczął ojciec, trzymając się barierki.

- Zamknij się! - wrzasnęłam - Zamknij! ZAMKNIJ! - kontynuowałam w furii.

Przestał mówić, czekał na mój ruch.

Sojuszniczka KrólaWhere stories live. Discover now