~🧡4🤎~

281 9 0
                                    

Dotarliśmy na miejsce dopiero koło czwartej po południu i dosłownie czułem, że za moment całe moje ciało odmówi jakiegokolwiek posłuszeństwa od zbyt długiego siedzenia na dupie.

Zaparkowaliśmy pod daszkiem opuszczając pojazd, po czym spokojnym krokiem ruszyliśmy w stronę terenu ogrodzonego trzymetrowym, drewnianym płotem, który idealnie blokował wszelką widoczność.

Baekmin wysłał nam jakieś pół godziny temu SMS zawierający zmieniony niedawno kod do bramy, a już po chwili korzystając z niego nareszcie mogliśmy wyjść z cholernego mrozu do milszego zabudowania. Oczywiście teren nie był zadaszony, ale za nadmierne fundusze Baek skrupulatnie zamawiał coraz to więcej lamp grzewczych, które w zimie sprawiały, że wcale tak zimno nie było, a i śnieg na trasie był wytapiany. Żyć nie umierać, warunki jak na wiosnę.

Przeszliśmy bokiem szosy ku ocieplanemu domkowi, w którym zapewne już wszyscy na nas czekali. Dla zasady Minkyu zapukał w drzwi i choć wypadało poczekać na zaproszenie, to tradycyjnie po trzecim stuknięciu weszliśmy do środka zastając wyczekiwaną trójkę przy stoliku nad kubkami kawy zapewne podlanej rumem:

- Siema Baek, jak tam w więzieniu? - zaczął na starcie Minkyu witając się z właścicielem, który jako jedyny widocznie szanuje nas na tyle, aby wstać,

- To ciebie przymknęli? - spytałem zaskoczony samemu witając się z fioletowowłosym - Za co?,

- Mnie? Proszę cię Gguk. - roześmiał się szczerze podtrzymując dłonią stolika, aby przypadkiem się nie wywrócić...ta, rum conajmniej. Przynajmniej nie sprzedał mojego pełnego imienia tym smarkom - Zostałem strażnikiem na poranne zmiany. - momentalnie rozległo się odchrząkniecie jednego z dwóch siedzących nadal przy stoliku osób - Tak, wiem, że dzięki tobie, ale jednak - wymamrotał,

- Ryzykownie, - uznałem - ale gratuluję,

- Gdzie tam zaraz ryzykownie - machnął ręką w powietrzu - najciemniej jest zawsze pod latarnią. Zafundowałem sobie darmowy immunitet. Nikt mnie nie będzie podejrzewał,

- Chyba, że cię na własne oczy zobaczą - stwierdził młodszy z siedzących mężczyzn. Jeśli w ogóle można ich nazwać mężczyznami. Była to dość popularna dwójka z rocznika '00, która bądź, co bądź pare zwycięstw miała już na swoim koncie. Seungheon był pół roku młodszym od swojego kuzyna, niewielkiej postury, raczej spokojnym szatynem z zawiązanymi w okrągłego kucyka lokami, natomiast jego ,,groźniejszy" towarzysz, niejaki Seungyoon i jego rozpoznawalne wszędzie zielone włosy ewidentnie planowali nas wyzwać...to było widać w jego tatuowanych na czarno białkach wściekłych oczu,

- Nikt mnie nigdzie nie zobaczy. - syknął urażony fioletowowłosy - Wiesz kim jestem? Wiesz kim jestem? Jestem Kim cholerny Baekmin, właściciel funkcjonującego od dekady terenu do nielegalnych wyścigów. Czy ty poważnie myślisz, że ktoś mnie przymknie?,

- No właśnie - zaczął Seungyoon - skoro już mowa o wyścigach, to może jednak się zmierzymy panienki. - rzucił wyzywające spojrzenie w stronę Minkyu - No co? '00 VS '97 brzmi ciekawie, nie sądzicie? - wzruszył ramionami - A, że panie przodem, to możecie wybrać czy pojedziemy autami czy na mo- - przerwałem mu,

- Na motorach, - rzuciłem oschle - ale CzarnaŚmierć jest moja, jasne szczylu?,

- Kogo nazywasz szczylem mięczaku? - warknął i naprawdę musiałem się starać aby ani się na niego nie rzucić, ani nie roześmiać słysząc w jego głosie ton czystego zrażenia ,,męskiej" dumy,

- Dobra, dobra, zanim się wszyscy pogryziecie, to najpierw chodźcie do garażu. Załatwimy formalności, żebym nie miał przez was bałaganu, a drzeć się na siebie będziecie na starcie - wtrącił się Baek,

Under Protection | JiKook | j.jg x p.jmWhere stories live. Discover now