~🧡11🤎~

221 12 0
                                    

   Stałem oparty o tylne drzwi samochodu czekając, aż wiercący się obok mnie Jimin w końcu wpakuje się na siedzenie pasażera. Rozglądałem się w miarę możliwości dyskretnie po okolicy upewniając się czy nikt przypadkiem nam się nie przygląda...wydawało się, że byliśmy bezpieczni, jednak odpuściłem dopiero, kiedy do moich uszu dotarło ciche trzaśnięcie drzwiami.

Westchnąłem odbijając się od samochodu, po czym obszedłem pojazd szybko zajmując miejsce kierowcy. Spojrzałem porozumiewawczo na pozbawioną wszelkich emocji twarz towarzysza...był wystraszony dokładnie tak, jak za pierwszym razem, jednak teraz nie bał się mnie. Bał się wszystkich innych.

Odpaliłem silnik chcąc jak najszybciej wyjechać z tej dziury i jeszcze szybciej odstawić rudowłosego w bezpieczne miejsce, aby mógł się schować i chociaż przez jakiś czas nie obstawiać w główce godziny swojej egzekucji.

Wyjechałem spod klubu skręcając w boczną uliczkę, żeby jak najkrócej jechać ulicą główną, kiedy usłyszałem dzwonek telefonu. Niechętnie spojrzałem na wyświetlacz zauważając, że natrętem był nikt inny jak Minkyu. Przecież się z nim pożegnałem przed wyjściem:

- Co znowu idzie nie tak? - fuknąłem przełączając telefon na tryb głośnomówiący - Uwaga, jesteś na głośniku,

- Wyjechaliście już? - słyszałem w jego głosie panikę...cholera czy chociaż jeden zasrany raz nie może wszystko pójść po mojej myśli?,

- Mhm - mruknąłem - jadę bocznymi koło lasu. Za chwilę powinnismy być na głównej, a co?,

- Wjedźcie między drzewa - nakazał widocznie spięty - i to szybko,

- Dobra. - odparłem krótko skręcając przy najbliższym wjeździe do lasu. Przejechaliśmy kawałek w ciszy przerywanej jedynie szarpnięciami pojazdu wyszukując wzrokiem jakiegoś w miarę dużego, pustego fragmentu terenu, w którym udało mi się zaparkować - Stoję,

- Daleko macie do domu Jimina? - spytał nieco spokojniejszy,

- Jakieś dwadzieścia minut bez korków - odparłem,

- A omijając drogę główną? - dopytał,

- Skąd ja mam to wie- - przerwano mi,

- Coś koło czterdziestu pięciu - objaśnił rudowłosy. Na szczęście nie płakał, ale dostrzegalny niepokój dosłownie atakujący całe jego ciało wywołując drgawki wcale nie był od tego lepszy. Instynktownie chwyciłem jego dłoń kreśląc kciukiem niewielkie kółeczka na jej wierzchu,

- Dobra, słuchajcie. - mruknął Minkyu - Żaden z was nie pokazuje się choćby na chwile w centrum, zrozumiano?,

- Ta, - westchnąłem - a będziesz łaskaw nam wyjaśnić co dokładnie się stało?,

- Jinyeong was widział. - dosłownie zamarłem słysząc te słowa. Racja, sam blondyn jako osoba był w porządku, ale jakby na to nie spojrzeć jest on pupilkiem szefa. Byłem niemal pewien, że nas podkablował - Słuchaj Kook, - w głębi serca odetchnąłem z ulgą, iż pomimo stresu nie zapomniał, że Jimin nie zna mojego prawdziwego imienia - żaden z was nie jest już bezpieczny, rozumiesz? Jedźcie okrężnie po jakieś rzeczy Jimina i spieprzajcie z miasta. Oboje,

- Cholera! - walnąłem zwiniętą dłonią w kierownicę starając się w nerwach nie zacisnąć także tej, która trzymała malutką dłoń starszego - To nie tak miało wyjść,

- No nie miało, - przyznał mi rację - wkopaliście się w bagno po same uszy,

- Potrafisz pocieszyć w takich chwilach. - wymamrotałem - Naprawdę Minkyu, co my byśmy bez ciebie zrobili,

Under Protection | JiKook | j.jg x p.jmWhere stories live. Discover now