~🧡21🤎~

200 5 1
                                    

   Plusy były takie, że Baek wyjechał na tyle daleko od ostatniego miejsca, że jednocześnie zafundował sobie bezpieczeństwo i znalazł się jedynie jakąś godzinę drogi od mojego domku. Minusy były takie, że z moich ukochanych rajdów na motorach nici. Nie żeby stary, dobry wyścig samochodowy mi nie pasował, bo po głębszych przemyśleniach jazda na mrozie bez ciepła lamp z Jiminem była tragicznym pomysłem, ale świadomość wyboru była dla mnie czymś ważnym w życiu. Choć przecież ostatnio wszystko co było jakkolwiek uporządkowane w tej durnej egzystencji kolejno trafiał szlag. Cud, że jeszcze żyłem.

   Na to zadupie zajechaliśmy koło bodajże trzeciej po południu i naprawdę musiałem przyznać, że miejsce, które znalazł Baekhyun przechodziło najśmielsze oczekiwania. Wiekowa, zapomniana droga, gdzie nawet inspekcje sanitarne już nie docierały wyglądała obiecująco. I była wyjątkowo długa i kręta co dość pozytywnie oddziaływało na moje kochające dreszcze emocji ciało. Gorzej wizję tego popołudnia znosił Jimin, któremu przez dobre pół godziny musiałem tłumaczyć, że nie może zabrać ze sobą kasku, ani ochraniaczy...litości, co mogłoby mu się stać? Skrupulatnie odpędzałem wizje swojego ostatniego wyścigu...chociaż wtedy zawinił ten szczyl, bo normalnie wypadek nie miałby w ogóle miejsca.

   Zaparkowałem obok drewnianego domku, w którym zapewne swoją skąpaną w ciepłe siedzibę miał fioletowowłosy i szczerze nie zdziwiłbym się, gdyby aktualnie chlał z moim przyszłym wrogiem. Wysiedliśmy z pojazdu i od razu, bez jakiegokolwiek pukania weszliśmy do środka, gdzie ku mojemu braku zdziwienia przy stoliku, na kanapie siedział Baekhyun popijający jakiś tani trunek, a obok niego w fotelu siedział nieznajomy, nadymany dupek z blond lalą na kolanach. Zawiało od niego na cholerny kilometr amatorszczyzną:

- Siema Gguk! - przyjaciel uniósł głos posyłając mi najszczerszy, o dziwo jeszcze trzeźwy uśmiech, który chętnie odwzajemniłem - A to...kto?,

- Park Jimin - odparłem za widocznie speszonego starszego,

- Ten sam, za którym tak latasz od jakiegoś tygodnia? - roześmiał się wstając z miejsca, aby podejść do rudowłosego i pogłaskać jego włosy - Ładny,

- Zabije Minkyu za to. - mruknąłem - Jak on mógł ci zdradzać moje życie?,

- Wyluzuj Jeon, bo to ja powinienem się wściec, że nie dowiedziałem się o tym od ciebie. - prychnął zakładając ręce na piersi co skutecznie mnie uciszyło - W każdym razie...przyjaciele moich przyjaciół są również moimi,

- Tak właściwie, to mój partner - objaśniłem z duma obserwując jak przyjacielowi opada dolna szczęką w niemałym szoku,

- Żartujesz! - pisnął klękając, aby przytulić mocno Jimina, co na szczęście ten odwzajemnił. Boże, jak dobrze, że się nie wystraszył. Baek był świetną osobą, ale cholernie nadpobudliwą w gronie swojego małego, ulubionego towarzystwa...i miałem nieodparte wrażenie, że już oficjalnie do tego towarzystwa dołączył również Park. Szybko nawet jak na niego, chociaż sam równie prędko dałem się omotać urokowi rudowłosego - A więc witam w domu, Jimin. - podjął puszczając w końcu jego ciało wpatrując się teraz w jego uśmiechniętą i nieco zawstydzoną buźkę - Jak już zapewne usłyszałeś, jestem Baekhyun i prowadzę tutaj wyścigi. Od dziś witam cię w gronie moich znajomych słodziaku. - kontynuował z uśmiechem pełnym czystego zachwytu. Poczułem niewielkie ukłucie zazdrości, ale zbyt blisko byłem z fioletowowłosym, by oskarżać go o zamiar podkradzenia mi mojego małego szczęścia. Ufałem mu, dlatego jedynie szczerzyłem się słysząc pochwały dla mojego zarumienionego już od tych słów chłopaka - Jezu, dobra, Gguk zabierz go zanim się zasłodzę. - roześmiał się - Przysięgam jakbyś nie był Jeona, to byłbyś już mój,

- Dziękuje, to miłe...Baekhyun - w końcu w budynku rozniósł się przyjemny, niemal dziecinny głos rudowłosego, na dźwięk którego i tak już intensywne iskry w oczach właściciela posiadłości się powiększyły,

- Miło cię słyszeć. - uznał wesoło - I darujmy sobie słownictwo urzędowe - machnął ręka - mów mi Baek, Baekkie, albo cokolwiek w tym stylu,

- Dobra, jak już pedalstwo przestało się szerzyć, to może jednak zagramy, huh? - z naszej oazy wyrwał nas głos mężczyzny w fotelu. Był to postawny, łysy dryblas z tak cholernie irytującym tonem głosu, że aż miałem przez chwilę ochotę odwołać ten wyścig i udać się na wymianę narządów słuchu,

- Jeśli mamy rozmawiać, to na zewnątrz, bo tutaj zbyt dobrze cię słyszę, a za zabójstwo tak marnej istoty siedzieć w pierdlu ochoty nie mam - prychnąłem ciągnąc za sobą Jimina na zewnątrz, a po chwili dołączyła do nas również i reszta,

- Jaki wyszczekany - prychnął prowadzący za rękę tę tanią lalkę mężczyzna,

- Ta? Ja przynajmniej nie wstydzę się swojego imienia - założyłem ręce na piersi, przez co otoczyłem nimi szczelnie Jimina,

- Jaewook. - rzucił wywracając oczyma - Zadowolony?,

- Nie, bo nadal cię widzę. - prychnąłem czerpiąc chorą satysfakcję z nabierającej czerwonej barwy mordy mojego przyszłego przeciwnika - Baek, nie możesz mi w końcu załatwić kogoś na poziomie?,

- Zapłacił sporą sumę za wyścig, - wzruszył ramionami - a poprzedni to kuzyni kumpla i po znajomosci musiałem ich przyjąć. Z reszta, po alkoholu dogaduję się z każdym,

- Następnym razem jak się dowiesz, że przychodzę, to przeprowadź selekcje. - westchnąłem - Dobra, co stawiasz na szali?,

- Zależy ile ty dajesz dzieciaku - fuknął łysol będąc zapewne na skraju jakiejkolwiek wytrzymałości,

- Trzy miliony euro. W gotowce - posłałem mu zwycięski uśmiech,

- Jungkookie...nie za dużo? - spytał wystraszony Jimin, któremu chyba niezbyt się narazie podobało. Może z wyjątkiem poznania Baekhyuna, bo było widać, że się polubili,

- Nah, twój Jungkookie ma kasy jak lodu na biegunie. - uznałem schylając się do jego ucha - A w dodatku nie jest moja,

- Nie mam tyle - takiego zdania się nie spodziewałem. Zmierzyłem mężczyznę zimnym spojrzeniem, którego unikał niczym cholernych bagnetów. Przejechałem wzrokiem do jego zapewne drogiego auta...złote lamborghini,

- Niezłe auto - rzuciłem, a oczy łysola otworzyły się gwałtownie,

- Nie ma opcji. - rzucił, za co otrzymał bezczelne fuknięcie od blondynki - Wiem kim jesteś, znam twoje wyniki w tym sporcie,

- O to się nie martw. - mówiąc to ułożyłem dłonie na ramionach Jimina - On będzie prowadził. To jak?,

- Jeongguk, nie ma takiej możliwości - rudowłosy starał się wyszarpać z uścisku, ale nachyliłem się do przodu składając delikatny pocałunek na jego czole, dzięki któremu się uspokoił,

- Daj spokój, będzie fajnie. - obiecałem mu - Zakład stoi?,

- No chyba, że nie leży - mruknął łysol ściskając moją dłoń,

- Dobra, jedźcie na start, ja was spisze na szybko w papierach, bo znowu mi bałaganu narobicie - uznał Baek znikając w budynku.

   Wsiedliśmy spokojnie do pojazdów...znaczy, kto spokojnie, ten spokojnie, bo Jimin siadający za kołkiem mojego samochodu wyglądał, jakby miał conajmniej wyzionąć ducha. Ułożyłem dłonie na jego barkach rozmasowując delikatnie jego spięte mięśnie:

- Minnie, będzie dobrze. - zagwarantowałem - Po prostu się wczuj w jazdę i chrzań wszystkie przepisy, dobra? Mamy się dobrze bawić, nie zależy mi na wygranej,

- Ale na przeżyciu samochodu już tak - westchnął odpalając silnik,

- Może. - przyznałem mu racje - Ale nie zależy mi na nim aż tak, jak na tobie - puściłem mu oczko,

- Kookie no~ - jęknął żałośnie,

- To co kochanie? - podjąłem obserwując jego czerwieniące się ewidentnie nie od mrozu policzki - Jedziemy się zabawić?,

- Jedziemy skopać mu dupę - uznał ruszając z miejsca w kierunku startu.

***
07.11.2021r.

Under Protection | JiKook | j.jg x p.jmजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें