~🧡7🤎~

241 7 0
                                    


~Jeongguk pov.~

- Wsiadaj. - rzuciłem oschle otwierając przy tym drzwi po stronie pasażera - Jeśli chcesz przeżyć, to lepiej się pospiesz. - fuknąłem i jak na zawołanie starszy wskoczył do samochodu lądując na siedzeniu. Zatrzasnąłem za nim drzwi, po czym zająłem swoje miejsce blokując dla bezpieczeństwa wszystkie klamki. Błyskawicznie odpaliłem silnik odjeżdżając z miejsca przekraczając przy tym maksymalną, dozwoloną na tym obszarze prędkość. Rudowłosy zapiął pasy przesuwając się ciasno w stronę drzwi i nawet w ciemności nietrudno było dostrzec jego zaszklone oczy i drżące usta - Nie rycz, jak cię proszę, nie rycz - westchnąłem siląc się na neutralne brzmienie...to nie tak, że zadziałałby mi tym na nerwy. Po prostu nie wiedziałem, co miałbym w ogóle zrobić w takiej sytuacji, bo jakby na to nie spojrzeć nadal go nie znałem,

- Przepraszam - szepnął zaczynając szybciej mrugać, aby odgonić łzy,

- Nie wierzę - potrząsnąłem głową z dezaprobatą - ja ci tu życie ratuję, a ty co? - spojrzał na mnie niezrozumiale i właśnie w tej chwili rozległ się wybuch, przez który starszy aż podskoczył, a czarne niemal niebo momentalnie rozjaśniły opary czerwono-żółtego dymu i blask od eksplozji. Jimin wcisnął się mocniej w fotel, po czym uchylił usta wyglądając przez okno w stronę schowanego za drzewami szpitala...a raczej tego, co po nim zostało,

- Czy to- - zaczął niepewnie,

- Ta - mruknąłem - cały budynek wraz z obecnymi tam lekarzami i pacjentami wysadzono w powietrze - kontynuowałem spokojnym tonem - i to samo miało spotkać ciebie, ale im nie dałem - skończyłem dumnie,

- Dlaczego nie uratowałeś wszystkich? - spytał widocznie zawiedziony wsadzając dłonie między uda dla dodania sobie spokoju,

- Bo nie jestem Matką Teresą, - wymamrotałem - a poza tym mój drogi, gdyby ci, który to zrobiło dowiedzieli się, że ratuje akurat ciebie, to zapewne leżałbym teraz gdzieś w krzakach z kulką między oczyma - posłałem mu zwycięski uśmiech,

- Dlaczego? - dopytał,

- Boże, czy ty musisz zadawać tyle pytań? - westchnąłem, ale mimo wszystko postanowiłem zagrać miłego i odpowiedzieć - Bo byłeś nieoczekiwanym cywilem na miejscu pracy mafii, okey? A cywili się kasuje słoneczko - widziałem jak jego oczy ponownie zachodzą łzami, ale nie odezwałem się już ani słowem. Zjechałem z drogi do najbardziej zalesionego obszaru jaki można było znaleźć w okolicy i zatrzymałem się paręnaście metrów dalej. Stąd nikt nie mógł nas zobaczyć...w szczególności szef,

- Kim jesteś? - spytał łamiącym się głosem,

- To znowu było pytanie. - przejechałem dłońmi po twarzy zbierając myśli - Dobra, niech będzie. Bądźmy fer, bo skoro znam twoje dane, to pasuje jednak się chociaż przedstawić. - odchyliłem głowę opierając ją wygodnie o zagłówek - Jestem Jungkook, mam dwadzieścia cztery lata i w dupie, że jesteś starszy, więc nie licz na żadne hyungowanie,

- To ty byłeś wtedy w tym pociągu do Busan? - kolejne pytanie - Przepraszam...miałem więcej nie pyt- - przerwałem mu,

- Ta - odwróciłem się w jego stronę z niewielkim uśmiechem - i ty też przykułeś wtedy moją uwagę,

- I to dlatego teraz ratujesz mi tyłek? - zmarszczył brwi,

- Dupę, - prychnąłem - nie jesteśmy w przedszkolu,

- Wybacz - spuścił głowę,

- Tak, zdaje się, że właśnie dlatego, - wzruszyłem ramionami - ale nawet się nie łudź, że wyjaśnię ci cokolwiek więcej, bo sam niczego nie wiem,

- Nie wiesz dlaczego mnie lubisz? - zaraz...co?,

- Nikt nic nie mówi o lubieniu. - odwróciłem się całkiem w jego stronę teraz dosłownie leżąc bokiem na fotelu kierowcy - To jest czyste zainteresowanie,

- To jest czyste lubienie - założył ręce na piersi pewien swoich racji,

- No proszę, ktoś tu odzyskał pewność siebie. - posłałem mu szeroki uśmiech, w reakcji na który rudowłosy się speszył - W takim razie niech będzie. W nagrodę możesz sobie to nazywać ,,lubieniem",

- Dziękuje - szepnął unosząc nieznacznie kąciki ust ku górze,

- Ale nadal bardzo niedobrzy panowie próbują zrobić ci kuku - wyszebiotałem do starszego, który jedynie zaczerwieniał na policzkach chowając twarz w dłoniach,

- Nie mów tak do mnie - jęknął przeciągle wyraźnie zawstydzony,

- W takim razie, - odchrząknąłem - najgroźniejsza koreańska mafia, która nie boi się nawet zabicia prawie trzydziestu przypadkowych osób wysadzając budynek objęła sobie ciebie za swój priorytetowy cel. Lepiej?

- Nie - wyszeptał i dosłownie poczułem w powietrzu, że jego oczy na nowo stają się mokre,

- Ale nie płacz. - poprosiłem, ale Jimin jedynie załkał - Ey, no przecież cię im nie dam. - spodziewałem się różnych reakcji, ale żaden ze scenariuszy nie przewidział tego, że rudowłosy ot tak odepnie pas, żeby rzucić się na moją szyję wtulając się mocno w moje ciało. Westchnąłem wywracając oczyma, po czym sam ułożyłem dłonie na jego plecach wzmacniając uścisk czując przy tym dziwne ciepło gdzieś w środku...niech ma te swoje pięć minut.
Zapewne pozwoliłbym mu zostać trochę dłużej, bo wcale mi nie przeszkadzał (nawet jeśli momentami blokował mi dostęp do powietrza), ale plany pokrzyżował mi fakt, że było na tyle cicho, abym dosłyszał jego nasilające się pociąganie nosem - Prosiłem, żebyś się nie mazał - mruknąłem odsuwając starszego od siebie tak, żeby z powrotem trafił na swoje miejsce,

- Przepraszam - szepnął,

- Skończ tyle przepraszać. - westchnąłem - Słuchaj...w domu raczej nie będziesz zbyt bezpieczny, a ja nie mam zamiaru siedzieć z tobą całą noc. - podjąłem - Dlatego byłbym wdzięczny, gdybyś zechciał powiedzieć mi dokąd mógłbym cię odwieźć. Tylko pamiętaj, że to musi być miejsce, gdzie w razie czego nie będzie zbyt prosto cię znaleźć. - jak na zawołanie rozbrzmiał delikatny dzwonek będący jakąś dziecinną melodią dobiegający z jego telefonu, a sam chłopak wyjął urządzenie od razu sprawdzając wyświetlacz, po czym spojrzał na mnie wyczekująco - No odbierz,

- Halo? - zaczął miło do słuchawki - Hej, ty płaczesz? - zachichotał...ten dźwięk brzmiał dość uroczo, przez co sam musiałem się pilnować, aby przypadkiem nie zacząć się szczerzyć - Nie, nic mi nie jest. Siedzę z...- przerwał na chwilę - z kolegą. Obiecał mnie odwieźć, bo wolałem nie wracać teraz samotnie. - rudowłosy zaczął się wsłuchiwać z uśmiechem w zaniepokojony głos swojego przyjaciela - Wiesz co? To dobry pomysł. Niebawem będę u ciebie. - po tych słowach zaczął już tylko kiwać twierdząco głową na słowa swojego rozmówcy mimo, że ten nie miał jak go zobaczyć - Oki, to pa pa, do zobaczenia - rozłączył się,

- Kolegą, tak? - prychnąłem,

- A co miałem powiedzieć? - zmarszczył brwi,

- Podasz mi adres? Czy mam przyrosnąć do tego siedzenia na amen - zmieniłem temat...wcale nie dlatego, że ten dziwnie pewny siebie lekarzyk miał rację,

- Jasne, już - pokiwał głową.

***
19.09.2021r.

Under Protection | JiKook | j.jg x p.jmWhere stories live. Discover now