Rozdział 5

956 61 2
                                    

                Spacer do warsztatu samochodowego zajmuje dziesięć minut. I żadna z tych minut nie mija w ciszy. Harry uświadamia sobie, że rozmawianie z Louisem jest po prostu łatwe; to najbardziej naturalna rzecz. Nigdy nie miał przyjaciela, który pozwalałby mu na gadanie o przypadkowych rzeczach, bez osądzania go. Ale teraz ma Louisa i, cóż. Harry chce mieć więcej takich rozmów.

- Okej. – Louis nagle przestaje się śmiać z historii, którą Harry właśnie skończył opowiadać. – Warsztat jest tuż za rogiem, ale muszę cię ostrzec. – Louis zatrzymuje się i patrzy Harry'emu prosto w oczy. – W zasadzie wchodzisz z niebezpieczną strefę.

  - W dobrym sensie, mam nadzieję? – Harry śmieje się.

  - Mmm, cóż. Ty będziesz musiał to osądzić. – Louis wskazuje Harry'emu, by poszedł za nim i wkrótce docierają do drzwi garażowych.

  - Jesteśmy – mamrocze Louis, krzyżując palce za plecami. – Chłopacy! – woła z przesadnym akcentem Yorkshire.

  - Lewis! Lewis, czy to naprawdę ty? - świergocze chłopak z fałszywym pakistańskim akcentem.
Ma ciemne włosy i jasnobrązową skórę i wygląda – nawet w roboczych rzeczach – jakby właśnie zszedł z wybiegu.

  - Zaynie! – mówi Louis, przytulając przyjaciela. – Gdzie twój chłopak?

                Zayn strząsa uścisk.

  - Liam! Mamy towarzystwo!

  - Aw, czy to książę Louis!? – Chłopak (którego Harry i Louis nie widzą) mówi z fałszywym entuzjazmem.

                Louis rozgląda się po garażu, zaskoczony.

  - Er. Li?

                Sekundę później Liam wysuwa się spod auta, bez koszulki. Jest wysoki i umięśniony z jasnymi brązowymi włosami i brązowymi oczami, które są wypełnione podekscytowaniem. Harry unosi brwi, ale ani Liam, ani Zayn nie zauważyli jeszcze jego obecności. A Louis wydaje się zapomnieć o tym, że Harry w ogóle z nim przyszedł. Harry patrzy z rozbawieniem na przekomarzanie, które dzieje się na jego oczach.

  - Jak się masz, stary? – pyta Louis, klepiąc nagi tors Liama.

  - Tak, tak, Louis – mówi Liam, a jego oczy lśnią z podniecenia. – Skończ z tym gównem. Jak było wczoraj na imprezie? Wyluzowałeś się z sam-wiesz-kim? – Porusza sugestywnie brwiami.

                W tym momencie, dwie rzeczy dzieją się jednocześnie. Zayn odwraca głowę i w końcu zauważa Harry'ego stojącego z boku. Unosi brwi, a potem je marszczy.

                Harry zaczyna podnosić rękę, by pomachać do Zayna, ale w tym samym czasie Louis rzuca się na Liama – który popiskuje w niezadowoleniu – i zaczyna krzyczeć przekleństwa w jego stronę.

  - Kim jest twój przyjaciel, Louis? – pyta Zayn, najwyraźniej wciąż zdezorientowany.

                Liam patrzy z miejsca, w którym Louis go napastuje.

  - Och. Cześć. Czy to twój chłopak, Louis? – Liam pyta zwyczajnie, uśmiechając się.

                Zayn śmieje się głośno, a Harry czuje rumieniec wkradający się na jego policzki.

  - Cholera jasna, Liam! – krzyczy Louis, odpychając go do tyłu.

                Obraca swoją twarz do Harry'ego i Harry zauważa, że on też się rumieni. Louis pokazuje mu, by się przybliżył i Harry robi to, co mu kazano.

  - Cześć. Jestem Harry – mówi w końcu.

                W pomieszczeniu zapada całkowita cisza. Liam i Zayn patrzą na Harry'ego z otwartymi ustami. Potem obaj wybuchają śmiechem.

  - Nieźle, stary – wypluwa Liam pomiędzy śmiechem. – Harry – mówi, jakby to było śmieszne i nadal się śmieje.

                Harry patrzy na nich, zdezorientowany. Potem patrzy na Louisa, który gapi się na ścianę, przerażony, nie mogąc się poruszyć. Mam całkowicie i zupełnie przejebane, myśli Louis. Moi przyjaciele to głupie gnojki.

                Harry z powrotem patrzy na Liama i Zayna, którzy nieco się uspokoili.

  - Dlaczego to takie śmieszne? – zastanawia się na głos, zdezorientowany.

  - Ponieważ to tak cholernie oczywiste, że żartujesz, stary – śmieje się Zayn. – Harry Styles w naszym garażu. Nieźle – chichocze.

                Louis parska.

  - Więc kim jesteś? Tak naprawdę?

                Potem Louis odzywa się przez zaciśnięte zęby.

  - To rzeczywiście jest Harry, chłopacy.

                Liam i Zayn patrzą na siebie (znowu). Potem patrzą na Louisa i zauważają, że jest poważny i patrzą na Harry'ego. Przyglądają się jego wyglądowi (który Louis opisywał im milion razy), marszcząc brwi. Harry nie jest pewien, czy ma się śmiać z ich synchronizacji, czy płakać, ponieważ oczywistym jest, że coś go tutaj omija.

  - Kurwa. Co. – Zayn oddycha, mrugając. – Cholera, przepraszam, stary. Cześć. Um, jestem Zayn.

  - Liam. – Chłopak o brązowych oczach oddycha, wyciągając rękę. – Przepraszam za to, my tylko. Nie oczekiwaliśmy cię?

                Harry potrząsa dłoń Liama, śmiejąc się niezręcznie.

  - Erm, tak. W porządku.

  - Po prostu nie oczekiwaliśmy, że Louis w końcu powie ci, że...

  - ZAYN! – krzyczy Louis, przerywając Zaynowi w połowie zdania. – Ja nie... wiesz.

  - Och – mówi Zayn, blednąc.

  - Powie mi co? – pyta Harry, nieco zirytowany.

  - Och, erm. Tylko to, że nasza trójka to twoi wielcy fani, stary! – mówi Liam, przełykając. – Nigdy nie myśleliśmy, że ci powie – chichocze, drapiąc się po karku. – Ponieważ on jest... nieśmiały i w ogóle.

                Zayn także się śmieje.

  - Tak, znasz Louisa. Podziwia z daleka i tak dalej,

                Harry patrzy na Louisa, a potem na Liama.

  - Czekaj. Wcześniej... – wykonuje niejasny gest ręką – pytałeś Louisa, czy wyluzował się z „sam-wiesz-kim". – Harry spogląda na Louisa. – Czy to oznacza chłopaka, którego lubisz?! – krzyczy, brzmiąc na podekscytowanego. – Był na mojej imprezie?! To znaczy, że go znam! – Uśmiech Harry'ego jest taki wielki i praktycznie podskakuje.

                Louis kaszle niezręcznie, widząc kątem oka, że Zayn i Liam patrzą na niego .

  - Cóż – zaczyna, niepewny jak może wybrnąć z tej sytuacji. – Nie powiedziałbym, że on był na imprezie, tylko... – wykrzywia twarz, nie mając pojęcia dokąd to zmierza. Ale zanim może skończyć, Harry śmieje się i klaszcze z zadowoleniem w ręce.

  - O mój Boże – piszczy. – Znam go!

                Louis jęczy. A potem, Zayn i Liam znów zaczynają się śmiać jak hieny.

  - Czekaj – mówi w końcu Zayn, przestając się śmiać. – Powiedziałeś Harry'emu o swoim zauroczeniu...

  - Ale nie powiedziałeś mu kto nim jest!? – skończył Liam.

  - Nie pomyślałeś, że tożsamość tej osoby może mieć wpływ na wynik twojej... – Zayn przerwał, szukając odpowiedniego słowa – sytuacji?

  - To może wy mi powiecie kto to jest? – pyta niewinnie Harry z szeroko otwartymi oczami.

                Louis patrzy wymownie na Liama i Zayna.

  - Nie da się zrobić – deklaruje Liam. – Sam musisz to rozgryźć.

  - To może być jak misja lub coś – dodaje Zayn, z nadzieją, w niczym nie pomagając.

  - Ale widzicie – zaczyna Harry. – Tu nie chodzi o dowiedzenie się w kim Louis się podkochuje. T chodzi o to, by zeswatać go z tym chłopakiem.

                Liam zezuje na Louisa i wzdycha rozdrażniony. Patrzy na Harry'ego raz jeszcze, mówi szybkie „Powodzenia z tym, stary", zanim klepie go po plecach i wraca do poprzedniej pozycji pod samochodem.

  - Wasza trójka jest naprawdę dziwna – mamrocze Harry.

  - Nie masz pojęcia, stary – odpowiada Zayn, uśmiechając się.

                Potem salutuje obu chłopakom – jak żołnierz kapitanowi – zanim odwraca się na pięcie i odchodzi do pokoju z biurkiem.

                Widząc, że Harry patrzy za odchodzącym Zaynem, Louis mówi mu:

  - Zayn zarządza dokumentami. Nie chce zniszczyć swojego quiffa rzeczywiście pracując.

  - Są zabawni – stwierdza Harry, odchodząc od tematu, który wybrał Louis.

                Louis pociera twarz.

  - Przepraszam za to – mówi po chwili.

  - W porządku. Właściwie to miło widzieć prawdziwą przyjaźń – komentuje w zamyśleniu.

  - Zostawiam to tobie, Styles, by ujrzeć bardzo malutkie jasne strony całej tej sytuacji. – Louis się uśmiecha.

                Potem podchodzi do krzesła z tyłu pomieszczenia i siada, klepiąc miejsce obok siebie. Harry uśmiecha się i podchodzi do krzesła, które wygląda na używane i okropnie brudne, ale po tym, jak na nim siada, uświadamia sobie, że jest zaskakująco wygodne. Siedzą w dwójkę w towarzyskiej ciszy przez minutę, słuchając muzyki, którą puścił Zayn.

  - Tata Liama właściwie już nigdy nie pojawia się w pracy w niedziele - mówi nagle Louis. – Jest tu tylko nasza trójka, w każdą niedzielę od trzech lat. Jest całkiem zabawnie, ponieważ warsztat nie jest dziś otwarty.

                Harry mruczy.

  - Wygląda na przyjemne miejsce do spotykania się – mówi, niepewny co innego może powiedzieć na temat, który wybrał Louis. Coś jest w jego myślach, ale nie jest pewien jak to wyciągnąć.

                Minutę później, Louis wstaje ze swojego miejsca i podchodzi do chłodnicy, która leży na stole z wieloma narzędziami. Harry sprawdza swój telefon, ponieważ nie wie, co innego może zrobić, czekając na Louisa. Także naprawdę nie chce być uznany za jakiegoś dziwaka, który ciągle patrzy na Louisa. (Więc co, jest zażenowany, pozwijcie go.)

  - Cola za twoje myśli? – pyta Louis, siadając. Trzyma szklaną butelkę coli, czekając, aż Harry ją weźmie.

                Mamrocząc krótkie „Dziękuję", Harry otwiera butelkę i bierze łyk, kochając uczucie chłodnych gazowanych bąbelków uderzających w jego gardło.

  - Więc, co takiego tak bardzo lubisz w tym chłopaku? – pyta bez zastanowienia.

                Właściwie jest dość zaskoczony tym, że w ogóle otworzył usta. Ze swoimi przyjaciółmi, zawsze musi myśleć dwa razy nad każdym słowem. Ale wie teraz, że rozmowa z Louisem jest inna. Wie, że nie będzie osądzony za to, co powie i domyśla się, że to dobra rzecz, że może być otwarty i szczery raz na jakiś czas.

                Palce Louisa śledzą bok butelki i Harry zauważa, po raz pierwszy, jak mniejszy jest Louis. Nagle odchrząkuje, niepewny gdzie poszły jego myśli.

  - Myślę, że wydaje się być interesujący – mówi w końcu Louis. Patrzy w dół na podłogę, jakby to była najbardziej fascynująca rzecz, na której kiedykolwiek spoczęły jego oczy. – Wszyscy go uwielbiają, więc zgaduję, że to dowodzi, że jest dobrą osobą. I jest taki pewny siebie i śmiały. – Waha się. – To te dwie rzeczy, których mi brakuje i zgaduję, że są dla mnie specjalnie atrakcyjne u kogoś innego. – Uśmiecha się. – Poza tym, jest dość gorący.

                Harry uśmiecha się.

  - Brzmi na przyzwoitego faceta. – To jest to, co w końcu odpowiada. – Ale duże „pieprz się" dla ciebie, za niepowiedzenie niczego konkretnego. Z tego co słyszałem, te cechy może mieć 75 procent męskiej populacji w naszej szkole - prycha, kręcąc głową. – Mało pomocne, Louis.

  - Taki jest cel. – Louis ripostuje z łatwością.

  - Lubię ludzi, którzy mają dobre serca – mówi znikąd Harry. – Osoby, które są prawdziwie miłe, które dbają o ludzi wokół siebie.

  - Tak. – Louis kiwa głową w zgodzie. – Ale lubię także ludzi, którzy są zabawni. Nie z humorem, który rani uczucia inny, ale wiesz. Ludzi, z którymi nigdy się nie nudzisz.

  - Dokładnie! – woła Harry. – Ale również kocham ludzi, którzy są szczerzy. Nie jak obrzydliwie szczerych, ale lubię „powiem-ci-jeśli-brzydko-w-tym-wyglądasz" szczerość. – Harry patrzy na Louisa, który się do niego uśmiecha. – Tęskniłem za szczerością – wzdycha.

  - Zatem szczęściarz z ciebie, że masz mnie. – Louis uśmiecha się, szturchając Harry'ego w ramię.

                Jego oczy błyszczą i Harry zastanawia się jak ktoś zdołał uchwycić w nich każdy odcień niebieskiego.

  - Wygląda na to, że szukamy tej samej osoby – chichocze Harry, oddając uderzenie.

                Louis wygląda na zamyślonego przez chwilę.

  - Popraw mnie, jeśli się mylę – duma – ale cały czas powtarzasz „osoba" i nie wiem, czy powinienem wziąć to jako wskazówkę? – Louis modli się do siły wyższej, by nie wyglądać na zbyt pełnego nadziei.

  - Och. Mam na myśli, nie mam nic do płci – mówi cicho. Rozgląda się. – Przepraszam, nigdy nie mówiłem tego na głos.

                Louis podnosi brwi, a jego tętno wzrasta dziesięciokrotnie. Harry Styles jest zainteresowany chłopcami, a Louis jest pierwszą osobą, która o tym wie. Wybaczcie mu za to, że nieco wariuje.

  - Ale tak, myślę, że chłopacy są gorący – kontynuuje Harry, przygryzając wargę by powstrzymać się od uśmiechu.

  - Och, naprawdę... – Louis zachęca go, by kontynuował, ignorując swoją klatkę piersiową (która wydaje się, jakby miała zawalić się w każdej chwili od zawrotów głowy i emocji). – Na przykład kto?

  - Hmm, masz na myśli kogoś, kogo znamy, czy jakiegoś aktora?

  - Kogoś, kogo znamy – mówi Louis (właściwie prawie warczy).

                Harry przewraca oczami.

  - Cóż, ty jesteś gorący – mówi zwyczajnie.

                Usta Louisa są suche i czuje się, jakby był w śpiączce. Wszystko wydaje się być zamglone, gdy nagle...

  - Nie graj ze mną w gierki, Styles – twierdzi Louis, albo przynajmniej stara się; jego głos jest niepewny. (Pokłada nadzieję w Bogu, że Harry tego nie zauważył).

  - Nie gram! – śmieje się Harry. – Już ci powiedziałem, że masz ładne ciało! Dlaczego wydajesz się taki zdziwiony?

                I Harry jest tak nieświadomy tego, jak sprawia, że Louis się czuje i Louis poniekąd chce wstać i rzucić krzesłem przez pokój (ale nie może, ponieważ tata Liama by go zabił.) Jest niemal w 90 procentach pewien, że się ślini, gdy Harry patrzy na niego, więc to dla niego takie dziwne, że Harry nie zrozumiał tego... jeszcze. Ponieważ prędzej czy później, Louis w końcu oszaleje i skończy całując Harry'ego lub uprawiając z nim wzrokowo seks lub, co gorsza... Powie mu o swoich uczuciach (odpukać!)

  - Zatem dobrze. Ty też jesteś gorący. Chociaż prawdopodobnie powinienem to powiedzieć zanim zagraliśmy w „pobudzić-twojego-kumpla". – Louis przewraca oczami.

                Harry parska śmiechem.

  - Cokolwiek, Tomlinson. – Patrzy na zegarek, nagle roztargniony. – Racja, cóż. Powinienem iść do domu. Muszę iść do domu mojego taty na kolację.

  - Czekaj... Twoi rodzice są rozwiedzeni?

  - Mhm – mruczy Harry. Potem, nie wie dlaczego to mówi, ale: - Mój tata zostawił moją mamę, kiedy miałem pięć lat.

                Usta Louisa otwierają się i gapi się na Harry'ego.

  - Nie ma mowy – dyszy.

  - Co? – pyta Harry, zdezorientowany.

  - Mój tata też zostawił moją mamę, gdy miałem pięć lat.

  - Nie ma mowy – powtarza Harry z szeroko otwartymi oczami.

                Louis roześmiałby się, ale nie wydaje mu się, że to odpowiednia rzecz do zrobienia, biorąc pod uwagę to, o czym rozmawiają. Po prostu patrzą się na siebie przez minutę. Potem Harry potrząsa głową, wychodząc z transu.

  - Naprawdę powinienem iść – mówi w pośpiechu, wstając. – Dzięki za dzisiaj – uśmiecha się i pojawiają się dołeczki.

                Louis chce krzyczeć. Zamiast tego, także wstaje.

  - W każdej chwili – odpowiada, mając nadzieję, że nie brzmi na zbyt zdesperowanego.

  - Do zobaczenia jutro w szkole – mówi Harry i brzmi to poniekąd jak obietnica.

  - Tak – potwierdza Louis.

                Szczerze mówiąc, jego myśli za bardzo się rozpływają, by mógł wymyślić lepszą odpowiedź. Z ostatnim uśmiechem, Harry odchodzi. Louis patrzy za nim, przypominając sobie, by oddychać, gdy zauważa jak wyginają się mięśnie jego pleców.

                Kiedy już nie może zobaczyć odchodzącej sylwetki Harry'ego, Louis oddycha ciężko i opada na krzesło.

                Zdaje sobie sprawę, że jego serce wciąż bije bardzo szybko.

✔ You'll Never Know ✔- Tłumaczenie (Larry)Where stories live. Discover now