Rozdział 6

1K 57 31
                                    

                Już od początku liceum Louis miał ten zwyczaj, by wstawać godzinę wcześniej przed szkołą, aby móc zjeść śniadanie z mamą. Rozumie, że jest ona zajęta popołudniami, a ponieważ jest najprawdopodobniej największym maminsynkiem, ceni sobie każdą chwilę, którą z nią spędza.

                Dziś, mama i syn rozmawiają przy tostach i herbacie. Louis cierpi, zażenowany, gdy jego mama żartuje sobie z jego ogromnego zauroczenia Harrym, gdy ktoś dzwoni dzwonkiem. Jay zaprzestaje drwin, gdy Louis idzie do drzwi. Louis mruży oczy na matkę.

- Widzę, w co ze mną pogrywasz – szepce, wykonując klasyczny mam na ciebie oko gest, w drodze do drzwi.

                Uśmiecha się sam do siebie i otwiera drzwi, nie patrząc wcześniej przez wizjer. Jego uśmiech zsuwa się z twarzy, a brwi wędrują do linii jego włosów.

                To jeden i jedyny, Harry Styles.

- Cześć – mówi Harry.

                Louis gapi się na niego tępo, mrugając.

- Nie zamierasz mnie wpuścić? – pyta Harry, z rękoma w kieszeniach, kołysząc się z boku na bok.

- Och – mówi Louis. Odchrząkuje. – Er. – Przesuwa się, trzymając otwarte drzwi.

                Harry skopuje buty i upewnia się, że starannie ułożył je na boku.

- Twoja mama wstała? – pyta, zachowując się tak, jakby pokazanie się na progu Louisa o wpół do siódmej rano było dla niego rutyną.

- Dlaczego tutaj jesteś? – Louis pyta bez ogródek.

- Aby pomóc ci wybrać zabójczy strój.

                Louis mruga.

- Wiesz. Żeby pomóc ci uwieść twoje zauroczenie – mówi Harry do Louisa, jakby mówił do dziecka.

- Żartujesz – mruczy Louis z niedowierzaniem.

- Na szczęście dla ciebie, Louis, nie. A teraz, gdzie twoja mama?

                Louis jęczy.

- W kuchni.

- Prowadź. – Harry wskazuje Louisowi, by szedł przed nim.

                Wzdychając, Louis kroczy w stronę kuchni.

- Mamo, mamy gościa – dyszy.

                Filiżanka, którą trzyma Jay, jest w połowie drogi do jej ust. Ale widząc Harry'ego, zatrzymuje się i patrzy.

- Och – mówi, zdezorientowana.

- Dzień dobry pani Tomlinson – uśmiecha się Harry.

- Cześć, kochanie – mówi Jay, patrząc na Louisa. – Mów mi Jay. Już przez to przeszliśmy.

                Harry chichocze.

- Nie mówiłeś mi, że będziemy mieć towarzystwo, Louis. – Jay uśmiecha się.

- Sam nie wiedziałem. – Louis mamrocze pod nosem, podnosząc swój talerz i wkładając to zlewu. – Chodźmy. – Kiwa głową w kierunku schodów.

                Harry uśmiecha się do Jay i idzie za Louisem do jego pokoju. Gdy tylko Jay słyszy, jak drzwi do pokoju jej syna się zamykają, parska, zanim wraca do swojej herbaty.

***

                Louis, po raz kolejny, stoi w łazience.

                Ubiera się w rzeczy, które Harry dla niego wybrał. Strój składa się z ciemnoniebieskiej flaneli z podwiniętymi rękawami. Louis zapina wszystkie guziki, włącznie z tym na samej gorzej. Po założeniu koszuli, uświadamia sobie, że jest dość obcisła – nic dziwnego, że nigdy wcześniej nie pomyślał o tym, by ją założyć.

✔ You'll Never Know ✔- Tłumaczenie (Larry)Where stories live. Discover now