15. Dzieje się coś złego

1.7K 42 6
                                    

Pov. Mery.

Po szybkim, dość niezręcznym pożegnaniu się Nate wyszedł. Siedziałam w kuchni przy oknie, patrząc jak spokojnie odchodzi w stronę lasu, gdzie ma swój... Dom na drzewie.

Cudowne było uczucie, które teraz mi towarzyszyło. Nate się przede mną otworzył, powiedział mi o swoim problemie, a to już jakiś krok. Chyba.

Czy ja będę miała na tyle odwagi by mi zaufać? Czy on będzie teraz tego samego ode  mnie wymagać? A co jeśli mnie wyda, a w tym i moich najbliższych. Wtedy wszyscy będziemy w niebezpieczeństwie. I to przeze mnie.

Nie!

Znowu nie wiem co zrobić. Czemu Nate aż tak bardzo w czasie kilku tygodni naszej znajomości namieszał mi w głowie. Zazwyczaj byłam chłodna, analizowałam wszystko, ale nie w takim stopniu. Teraz nie wiem co zrobić z moimi emocjami, które wzbudził we mnie czarnooki chłopak.

Uśmiechnęłam się lekko na wspomnienie jego nocnych wyznań, które brzęczały w moim umyśle do tej chwili, skutecznie odganiając złe myśli. Westchnęłam szczęśliwa i po posprzątaniu w kuchni po śniadaniu, ruszyłam do pokoju by jeszcze na chwilę się położyć i może poczytać.

Z ułożonym planem ruszyłam do pokoju. Ale napotkałam dwie przeszkody zwanymi Veronicą i Alexandrem. Stali oboje w takiej samej pozycji i takiej samej minie. Mieli założone ręce na piersi, stali w lekkim rozkroku z jedną nogą wysuniętą trochę w bok. Ich miny krzyczały wyraźne niezadowolenie i złość. To tylko upewniło mnie że ładnie mówiąc mam przejebane.

- Masz nam coś do powiedzenia, Mery? - zapytał z pretensją w głosie mój brat. Wyglądał jakby dopiero wstał z łóżka i na szybko nałożył na siebie jakąś bluzę, bo spodnie miał te co wczoraj gdy kładł się spać. Za to nasza siostra wyglądała jak milion dolarów, czyli jak zwykle.

- Nie... - przeciągnęłam ostatnią literkę. Jeśli chodzi o kłamanie, jestem w tym cholernie słaba. Szczególnie gdy kłamie mojemu rodzeństwu czy rodzicą, który znają mnie jak własną kieszeń.

Doskonale wiedzą że czasem jak kłamie jąkam się i przedłużam ostatnie lierki. Czasem też nieświadomie bawię się dłońmi. Te drobne, lecz istotne rzeczy staram się zatuszować przy obcych ludziach. Przy rodzinie jest to o stokroć cięższe.

- Mery! - warknął Alex. - Kto to był kurwa?! Co on tu robił?! Znasz go w ogóle?! - krzyczał, zadając pytania. - Wiesz doskonale jaki jest nasz świat, a ty sprowadzasz do naszego domu jakiś kochasiów!

- Zamknij się, Alex! - również krzyknęłam. - Nie znasz go, a ja tak!

- Ach, tak? Niby ile? - zapytał, podnosząc dalej głos.

- Miesiąc i kilka dni. - odpowiedziałam przez zaciśnięte z złości zęby.

- I ty go znasz?! - mruknął przyśmieczwo. - Kim on był?

- Nate, był to Nate.

- Nie wygląda na normalnego chłopaka. - wcieła się w naszą ostrą wymianę zdań Vera.

- Z tego co wiem, zadłużył się u kogoś i u niego pracuje. - odpowiedziałam, to co wiedziałam i sama wywniąskowałam.

- Mery, my nie chcemy żeby stała się tobie krzywda. - oponuje nasza siostra. - Wiesz co robisz? - pyta.

- Tak, tak mi się wydaje. Nate jest... Inny. Nie przypieprza się o wszystko, nie boi się naszego ojca i nie wygląda jak ci sportowcy z naszego towarzystwa. - opowiadam. Oni jedyni wiedzą jak to jest żyć w klatce i w pewnym stopniu mnie rozumieją. W końcu to moje rodzeństwo, w dodatku bliźniaki.

- Mam nadzieję tylko że nie pracuje dla wrogiej mafii, inaczej może cię oszukać i sprawdzić na nas niebezpieczeństwo. - mówi cicho Alex. Bojowa postawa opuściła ich oboje, wyglądali jak zazwyczaj w czasie naszych poważnych rozmów.

- Będę ostrożna, Alex. - zapewniam go. - Nie powiem mu nic, co by mogło nam zagrozić.

- Jesteś najstarsza, więc i najmądrzejsza. Jeśli nie ty, to kto? - prycha Vera pod nosem. Przewracam na nią oczami.

- Trzeba było się nie wlec i ustawić w kolejce do wyjścia. Jak widać ty wolałaś spać.

- Ej! - syknęła i uderzyła mnie lekko w ramię.

- Taka prawda! - Krzyknęłam za nią gdy się oddalała do swojego pokoju. Wystawiła mi jeszcze język, zanim zatrzasnęła mocno drzwi z trzaskiem. Ona nigdy nie zna litości dla tych drzwi.

- Mery? - zawołał mnie Alex, gdy chciałam już odejść.

- Tak? - zapytałam, odwracając się do niego.

- Był tu może Rodriguez Bastii? - pyta. Gdy tylko do moich uszu dotarł znane mi imię i nazwisko, zamarłam.

- Owszem. - potwierdziłam.

- Kurwa. - szepnął. - A co mówił?

- Coś że szef z czarnego kręgu chce nas widzieć i że ma dla nas propozycje. - Powiedziałam ostrożnie. - W co ty nas wpakowałeś, Alex?

- Ja? Jeszcze nic. - warknął. - Mery, dzieje się coś złego. Nie wiem dokładnie co, ale jestem pewny że jest związane to z tą propozycją. Dobrze że odmówiłyście, ale to mogło tylko tego całego szefa rozwścieczyć. Coraz więcej naszych ludzi znika, a my nie wiemy co się z nimi dzieje. Nasze ostatnie dwa patrole, które wysłaliśmy po odbiór broni od Iwanów, nie wróciły. Nadajniki zniknęły z mapy w czasie połowy drogi powrotnej. Ivanow mówił że wszystko poszło zgodnie z planem i nie widział niczego podejrzanego. - wyjaśnia mi przyciszonym tonem.

- Czemu nie mówiłeś wcześniej? - pytam wściekła.

- Macie swoje zajęcia, a dowiedziałem się o tym nie dawno. Jeśli rozwiążemy tą sprawę, ojciec może da mi większy dostęp do tego wszystkiego.

- Czemu nie chciałeś mówić Verze? - pytam, nie rozumiejąc tego. W końcu to m też jego siostra i może jej ufać.

- Na początku chciałem poinformować ciebie. Vera może dowiedzieć się niedługo, żeby być świadomą potencjalnego zagrożenia. - tłumaczy mi.

Od tak dawna nic się nie działo! Było tak dobrze! Nasza rodzina pnęła się w górę na szczyt, gdy nagle ni z gruchy, ni z pietruchy pojawia się jakiś tam szefuńcio, który ubzdurał sobie pokonanie nas. Nigdy nie rozumiałam rywalizacji pomiędzy mafiami, skoro mogliśmy tworzyć zgrany świat.

- Alex, wiesz doskonale że możesz nam ufać. Wiem że chcesz robić wszystko sam, ale to nie rozwiązanie. Ja wam o Nate'cie powiedziałam, więc to trochę nie fair że ty nie mówisz nam wszystkiego. - wytykam mu.

- Wiem, Mery. Ja to wiem. Chcę po prostu żebyście były wolne.

- Alex, my nigdy nie będziemy wolne. - mówię pewna swego. - I nie chcemy. Kiedy będzie następne zebranie Wyższych ?

-  Za ... Trzy godziny. - mówi dziedziny szatyn.

- To zbieraj Veronicę, ubierz się i umyj zęby, bo capi od ciebie i jedziemy! - poganiam go. - Trzeba się dowiedzieć o co chodzi, w końcu tu chodzi o nas.

Sama wchodzę wreszcie do swojego pokoju i przebieram się w bardziej luźne, jednak dalej eleganckie ubrania. Długie, sztruksowe spodnie z rozszerzeniem przy kostkach i beżowy, zwiewny sweter, włożony przodem do spodni.

Szkoda że wcześniej nie wiedziałam że to wszystko zmieni. Zataczaliśmy koła, błądząc i szukając w najciemniejszych kątach. Jednak najciemniej jest pod latarnią.

Wszyscy byliśmy w niebezpieczeństwie, to była tylko próba, dobrze zaplanowana próba, która tylko wszystko ułatwiła napastnikowi. Czy będziemy skorzy do poświęceń?

Piękny kłopotWhere stories live. Discover now