26. Mamusia

1.5K 46 3
                                    

Ten rozdział jest przeznaczony dla wszystkich mam. Z okazji waszego jutrzejszego święta. Najlepszego i nie pozwólcie sobie zwariować ❤️

___________________

Pov. Mery

Po rewelacjach, które dotarły do mojego słuchu jakiś tydzień temu, nadal nie mogę się otrząsnąć. Tata z samego rana, następnego dnia, pojechał z wujkiem Marco do stanów, by osobiście zbadać całą sprawę. W tym czasie do nas wprowadziła się żona wujka.

Tak więc, w piątkę siedzimy zamknięci w czterech ścianach naszego mieszkania. Nawet Nathaniel nie odważył się do mnie przyjść w nocy, jak od kilku tygodni. A dla niego nie ma czegoś takiego jak niebezpieczeństwo. On zawsze robi co chce i kiedy chce. Doskonale to pokazał na początku naszej znajomości.

- Skarbie, nic im nie będzie. - pociesza mnie po raz setny moja mama. Podsuwa w moja stronę kawałek ciastka, które upiekła razem z ciotką dla zabicia czasu.

- Mamo, przestań. - westchnęłam niemiło i wbiłam widelec w kremową śmietankę i puszysty biszkopt.

- Próbuje cię pocieszyć, okej? Jesteś taka przebita i siedzisz przy tym stole jakbyś czekała na publiczne ścięcie. - oznajmiła, pocierając moje plecy jak zawsze robiła zza dziecka.

Kiedy ja, Vera albo Alex płakaliśmy z przeróżnych powodów, mama piekła czekoladowe ciastka z białą czekoladą, podstawiła nam je razem z szklanką mleka i pocierała w ten sposób nasze plecy. Zawsze gdy to teraz robi, na myśl przychodzą mi właśnie te wspomnienia.

- Bo się martwię mamo. Nie chciałabym, żeby tata odszedł razem z wujkiem Marco. Kocham ich oboje i nie wyobrażam sobie bez nich życia. Bez ich marudzenia, że to za wcześnie bym miała chłopaka. Bez ich wspólnych wieczorów, kiedy wychodzą do klubu by oglądać jakiś mecz futbollu. Bez ich zabijającego wzorku. Bez tej całej otoczki mafii i niebezpieczeństwa. Po prostu nie. W dodatku tata dopiero co przekonał się do Nate! - mówię z napięciem i chowam twarz w ramionach. Nie wiem czy chce płakać czy krzyczeć. To dość trudna decyzja.  - I nauczył się jego imienia! - dodałam z lekkim uśmiechem, na co usłyszałam poruszającą się w tłumionym śmiechu klatkę piersiową mojej mamy.

- Mery, Kochanie. Powiedz mi szczerze. Czy ty zakochałaś się w Nathanielu? - spytała cicho i łagodnie.

Mamy chyba od początku mają jakiś guzik, który im się przełącza gdy ich dziecko jest w dołku emocjonalnym, na rozstaju dróg czy w kłopotach. Wtedy robią za takie superbohaterki, które ratują nas, swoje dzieci. I za to chyba ja kocham. Za to, że umie spojrzeć w moje oczy i od razu wie co mnie gryzie.

To piękne.

- Nie wiem, mamo. A wyjaśnisz mi pojęcie miłości? - spytałam z lekką pretensją, która wdarła się w mój głos. - Jakby nie patrzeć nie kochałam nigdy nikogo poza rodziny. To jest całkiem nowa sprawa. I chyba nie do końca wiem jak się w niej odnaleźć. - wyznaje spokojniej.

- Mery, to jasne, że nie umiesz się w niej odnaleźć. Nikt by nie umiał. Szczególnie, gdy żyjemy w mafijnym świecie. I nikt nie ma o to do ciebie pretensji. Na takim samym miejscu jest twoje rodzeństwo. Zdziwię cię, bo ja też nie wiedziałam co to jest miłość.

- To skąd wiedziałaś, że kochasz tatę? Że chcesz założyć z nim rodzinę? - spytałam, spoglądając na moją rodzicielkę.

- Internet, Kochanie. - zaśmiała się cicho. - Ale to po prostu czuć.

- Motyle w brzuchu? Chociaż jak dla mnie to bardziej, czuć jakbyś chciała zaraz zwymiotować. - oznajmiam.

- Nie, nic z tych rzeczy. - ponownie słyszę jej śmiech. Opiera się o moje ramię, gdy ja praktycznie leżę na stole. - To uczucie, gdy chcesz te osobę tylko dla siebie. Czujesz zazdrość, gdy jest z inną dziewczyną. Lubisz spędzać z nim czas i po prostu rozmawiać. Ufacie sobie bezgranicznie, nie macie tajemnic. Znacie się jak najlepsi przyjaciele. A jednocześnie wybucha między wami namiętność, chęć całowania się bez tchu. - opowiada rozmarzonym głosem.

- Fu? - krzywię się. - To brzmi jak jakaś zaraz. - stwierdzam.

- Być może, jest to jakaś nieznana choroba. Osoba zakażona, przez zwykły dotyka, zakażą drugą i w ten sposób się w sobie zakochują?

- To straszne. Ja chyba nie chcę kochać.

- Co ty opowiadasz, Mery! - gani mnie. - Jeśli kochasz Nate, to będziesz miała wszystkie te objawy. Może i to uczucie jest przerażające, ale też i niesamowite. Córcia, powiem ci, że też się bałam tego. A jednak, jestem tu z wami. Mam trójkę pięknych dzieci i najlepszego męża jakiego mogłam sobie wymarzyć. I skoczę za tym do samego Hadesu, jeśli to znaczy, że będę was nadal miała.

- Czemu jak kogoś kochasz, chcesz zrobić tyle złych rzeczy? - pytam, marszcząc brwi. Mama wstaje z mojego ramienia i patrzy na mnie czule.

- Nie wiem, Mery. Nie znam odpowiedzi na wszystkie twoje naukowe teorie. Według twoich skiazek, miłość to tylko doświadczenie, endorfiny, coś co wydziela twoje ciało. Ale dla ludzi, to się po prostu czuję. - odpowiada i pociera ponownie moje plecy w uspokajającym geście.

-  A jak on mnie nie kocha? Będzie boleć jak mnie odrzuci? - zapytałam.

Nie wiem czemu mam aż tyle wątpliwości co do tego uczucia. Może szukam czegoś co by na dobre mnie zniechęciło do tego by kochać? Szczególnie by kochać Nate'a?

Tak naprawdę jestem cholernym tchórzem. Boje się czegoś tak prostego jak emocje, przywiązanie i czucie czegoś głębszego do kogoś z poza kręgów mojej rodziny. Nathaniel wydaje się idealnym kandydatem. Przystojny, odważy, inteligenty i zabawny. Słucha mnie i rozumie, ale .... Co jak faktycznie traktuje mnie tylko jak znajomą?

Według książek odrzucenie emocjonalne, odrzucenie przez osobę którą darzymy jakimś uczuciem, porównywalne jest do fizycznego cierpienia. Podali nawet statystyki samobójstw przez odrzuconych ludzi.

To jest po prostu straszne.

- Będzie bolało. Wszystko w życiu boli. Upadek z rowerka, przewrócenie się na chodniku, skaleczenie nożem, nie dostanie się do wymarzonego college czy brak ulubionych lodów w lodówce. Wszystko niesie za sobą dobre i złe chwile. Nie możesz czuć tylko tych dobrych, czy tylko tych złych. - odpowiada, a ja czuję że te słowa nie trafiają tylko do nich uszu i mózgu, ale i do serca, które głęboko je analizuje. - A ten chłopiec? Mery, on dosłownie nie spuszcza z ciebie wzroku. A ten błysk w oku, gdy ktoś powie twoje imię? Albo jego zaangażowanie w to wszystko. Przejął się, bo mu na tobie zależy, Mery. A jeśli cię odrzuci, to znaczy że nie był i nie jest cię wart. Zawsze możemy iść po lody śmietankowe.

- Chyba masz rację, mamo. - przyznaje z krzywym uśmiechem, podnosząc się wolno do pozycji siedzącej.

- Matki zawsze mają rację. Pogódź się z tym. Jak twój ojciec. - uśmiech Asię przyjaźnie, unoaszac jedną brew. Wybucham śmiechem.

- Wiesz, że on nadal uważa się za pana domu?

- Każdy wie, że to kobieta trzyma faceta za jaja. Nie koniecznie oo ty by zrobić mu loda. - mówi poważnie.

- Mamo, fuj! - piszczę oburzona.

- No co nie miałaś jeszcze z ojcem „ sex talk ” ? - spytała.

- On to chyba odwleka w nieskończoność. Jego zdaniem za mąż mogę wyjść po sześćdziesiątych urodzinach. - sarkam.

- Zaproś go dziś do domu, oderwie twoje myśli od tego całego szamba. - poleca mama.

- MAMO! - woła zaniepokojony Alex. - MAMO, DZWONIĄ! MAJĄ OJCA!

I te dwa krótkie zdania psują cały ten dzień. A dopiero co nabierał jakiegoś sensu.

Z przejęciem wpadamy na schodach na Alexa, który niemal od razu łapie nas i ciągnie na górę do swojego pokoju, gdzie jest już Veronica i ciotka.

To się zaczyna zabawa......

Piękny kłopotWhere stories live. Discover now