23. Rodzina

1.4K 50 3
                                    

Pov. Mery

Patrzyłam na niego i podziwiałam jego klatę w białej koszuli, garniturowych spodniach i eleganckich butach. Jak na faceta, który mieszka pośrodku lasu, w domu na drzewie, wygląda jak grecki bóg piękności i urodzaju.

Zastanawiałam się jak ja wyglądam w jego oczach. Czy on również podziwia mnie jak ja jego? A może on widzi mnie inaczej, niż inni czy ja sama siebie w lustrze. Chciałabym wyglądać w jego oczach jak Afrodyta czy Hera, ale nie wiem czy jest to możliwe.

Nathaniel jeszcze ani razu nie spuścił wzroku z moich oczu, za to ja co chwila wędrowałam po jego ciele i twarzy, chłonąc każdy najmniejszy detal, wgniecenie, zgrubienie czy szczegół. Nate był po prostu sam w sobie piękny.

- Pięknie wyglądasz, Owieczko. - jego głęboki głos przerwał ciszę, z której korzystałam na prawie dosłowne zjedzenie go.

- Ty też. - odpowiadam, a mój wyraz twarzy wyraża błogostan.

Boże, to grzech tak wyglądać!

- To dla ciebie. - Nate robi parę kroków w moją stronę.

Zza pleców wyciąga dłoń z jedną małą różyczką z czerwonymi płatkami. Trzyma ją na wyprostowanych aż do bólu rękach, przez co wygląda jak kilkulatek, dający swojej mamie prezent na dzień matki czy jej urodziny.

Piękny i romantyczny gest, od pięknego i romantycznego chłopaka.

Biorę od niego za łodyżkę kwiat, od razu przykładam go do nosa i  wącham. Przyjemny, delikatny zapach wkrada mi się do dróg oddechowych i zawłada moim ciałem.

- Dziękuję, jest piękny. - mówię, zostaje nagrodzona delikatnym uśmiechem.

- Jak...?

- Cześć, przepraszam za spóźnienie, ale spotkanie z Marco, Matteo i Lucą się przedłużyło. - do domu wpada jak burza tata, przerywając tym samym pytanie Nate.

Mój staruszek mierzy spojrzeniem naszego gościa, rozbierając się z garniurowej marynarki. Wiesza ją obok naszych kurtek, a buty równiutko układa obok naszych butów. Mama już ćwiczyła ojca z tym, był moment gdzie czekała przy wejść do domu i patrzyła z uniesioną brwią na niego. Wtedy wydawało mu się, że coś przeskrobał, a chodziło tylko o odwieszanie odzieży wierzchniej i odkładanie na swoje miejsce butów.

- Ooo, witaj, Nestor.

- Nathaniel, tato. - poprawiam go, posyłając groźne spojrzenie. Mój rodziciel robi oczka niewiniątka i panowie podają sobie ręce.

- Jakoś trudno mi zapamiętać. - wzrusza ramionami i idzie do jadalni.

Wkurza mnie to, że tata cały czas przekręca jego imię. Ono naprawdę nie jest trudne do zapamiętania, do cholery jasnej! I wiem też doskonale, że nie robi tego bo ma sklerozę, demencję starczą czy cokolwiek innego. A to, że jest złośliwy dla chłopaka, którego nawet lubię jest jeszcze bardziej wkurzające.

Od urodzenia w sumie nie miałam takiego kontaktu z płcią przeciwną, Nate jest w sumie pierwszym przedstawicielem tej płci i który nie jest moją rodziną, z którym rozmawiam normalnie, bez wyniosłego tonu, obelg i irytacji. Jest za to luźna atmosfera między nami, która chce za wszelką cenę utrzymać.

- Dzieciaki, siadajcie do stołu! - woła mama, co wytrąca mnie z letargu.

Robię niezręczną minę, wskazując drogę do jadalni. Nathaniel uśmiecha się do mnie uspokajająco i ramię w ramię wchodzimy do pomieszczenia z dużym drewnianym stołem, gdzie jest milion najróżniejszy potraw, które sami zrobiliśmy. Tata jak na głowę rodziny przystało usiadł na szczycie stołu, obok niego mój o parę minut młodszy brat bliźniak z taką samą, groźną miną jak jeszcze piętnaście minut temu, po drugiej stronie ojca jest puste miejsce mojej mamy. Ja siadam obok Veronicy, która bawi się widelcem obok naszego brata. Nathaniel za to naprzeciw mnie odsuwa sobie krzesło.

Piękny kłopotWhere stories live. Discover now