34. Rodzina

1.6K 49 7
                                    

Pov. Mery

Razem z moim rodzeństwem postanowiliśmy ubrać się jednakowo. Motywem przewodnim był kolor granatowy. Ja miałam długą do kolan suknię na ramiączkach, cieniste rajstopy i czarne baleriny. Nie robiłam fryzur ani makijażu, nie uważałam, że dziś mi się to przyda. Alex miał trzy częściowy garnitur i lśniące eleganckie buty, plus drogi zegarek na nadgarstku. Moja siostra za to założyła kombinezon. Stylizacja byłaby nudna, gdyby nie dodatki na szyi i rękach, a jako buty wybrała granatowe, wysokie szpilki.

Gdy staliśmy obok siebie, naprawdę wyglądaliśmy jak bliźnięta. Podawał mi się ten motyw, moglibyśmy częściej się tak ubierać.

Kiedy zeszliśmy na dół, nadchodził już czas kolacji, tata aż musiał potrzeć oczy. Uśmiechnąłem się i pomogłam mamie rozkładać talerze. Alex razem z tatą zniknęli w kuchni, zapewne podjadać przed obiadem. Był to ich rytuał, szczególnie gdy pozostawiały brudne miski po cieście i łopatki.

Zadzwonił dzwonek, wzdrygnelam się, na co moja siostra parsknęła śmiechem. Uderzyłam ją w ramię najmocniej jak umiałam i podbiegłam do drzwi. W lustrze w przejściu, przejrzałam się. Wygładziłam falisty materiał i odsunęłam włosy do tyłu.

Wzięłam jeszcze jeden wdech zanim otworzyłam drzwi. Dzwonek rozległ się jeszcze raz. Nacisnęłam klamkę i otworzyłam drzwi z impetem. Stresowałam się, ale miałam nadzieję, że nie będzie to za bardzo widoczne. Myliłam się w chwili, gdy Nathaniel zapytał mnie czy wszystko gra.

- Tak, po prostu jestem poddenerwowana. - z moich ust wyrywa się nerwowy chichot.

Nate się tylko delikatnie uśmiecha i robi krok na przód. Wystawia w moją stronę rękę z kwiatkiem. W tym momencie wygląda jak mały chłopiec, który daje na dzień matki laurkę. Jest to słodkie. Przytulam się do niego i szepcze do ucha słowa podzięki.

Wpuszam go, a on przytula mnie jeszcze raz, a potem całuje w policzek. Nie wiem skąd u niego taka czułość, ale nie narzekam. Już wiem jak czują się te wszystkie dziewczyny, które dostają adorację od swoich partnerów. To bardzo miłe i buduje ego.

Kieruję nas w stronę kuchni, gdzie wsadzam kwiatka w wodę. Cieszę się, że nie dał mi tak dużego bukietu kwiatów jaki wręcz teraz mojej mamie i Veronicę. Nie widzę nawet ich twarzy. A Nate chyba zdaje sobie sprawę, że nie lubię przesady. One też wkładają swoje kwiaty do wody.

Dla panów domu zostawia whisky na blacie kuchennym, po czym siadamy do stołu. Po swojej prawej mam Nate, a po lewej ojca. Przede mną siedzi mama, która podaje pierwsze dania. Ma przyjść jeszcze wujek Marco, Luca i Matteo, oraz ciocia Beatrice.

Jak się okazało wujek Matteo i wujek Luca uciekli z pola bitwy. Nie udało się im znaleźć naszego ojca, chociaż bardzo się starali. Wrócili dzisiejszego ranka z ranami po postrzalach. Oczywiście, opatrzyłam ich, a nasz mafijny doktor tylko podpowiadał mi jak zdezynfekować lekkie zakażenia i owinąć bandaż. Prawie skakałam ze szczęścia.

Złapałam pod spodem rękę mojego chłopaka. I, O Boże, mam pierwszego w życiu chłopaka! Po osiemnastu latach! Widziałam jak na jego czole pojawiają się kropelki potu, gdy każdy patrzył na niego podejrzliwie.

Jedliśmy w ciszy. Nawet moje rodzeństwo nie śmiało zacząć dyskusji, jak zazwyczaj robili. Robiło się niezręcznie i nie wiem czemu patrzyli takim wzorkiem na Nate'a. Przecież jest Bogu winnym chłopakiem. Moim chłopakiem.

Muszę przyznać, że mama postarała się. Sałatka była lekka, a faszerowanym kurczak rozpływał się w ustach. Do tego podali nam wino z winnicy dziadków, którzy nie mogli dziś tu być. Ale tradycja u nas w domu była taka, że nikt nie mógł napić się z kieliszka, dopóki wszyscy nie skończą. Dopiero wtedy głowa rodziny, czyli Vincent Russo, wygłaszali toast. I uprzedziłam o tym Nathaniela.

- Dobrze, czas przyszedł na toast. - powiedział mój tata, gdy nikt już nie miał nic na talerzach. Jego krzesło zaszurało, gdy odsuwał się od stołu. Wstając, elegancko zapiął dwa guzki swojej marynarki i wziął kieliszek w dłoń. - Chciałem powiedzieć, że jestem szczęśliwy. Szczęśliwy, bo mam moja rodzinę. Dzieci, żonę, najlepszych przyjaciół. A teraz mam jeszcze jedno dziecko pod opieką. Chłopaka mojej najstarszej z trojaczków córki, Mery. Witam a rodzinie, Nate. - tata patrzy na niego i uśmiecha się delikatnie.

Unosi kieliszek z czerwonym winem w geście toastu. Zanim wszyscy się zderzą szkłem, Nate zabiera głos.

- Ja też jestem szczęśliwy, że w końcu mam rodzinę.

Uśmiecha się smutno i wznosi szkło w górę. Upijamy po łyku alkoholu. Czerwone wino łagodnie łaskocze moje podniebienie. Szkoda, że nie jest słodkie. Biorę kolejny łyk.

Rozpiera mnie duma, że mój ojciec i Nate dogadali się jakoś. Przez jakoś mam na myśli - danie sobie po mordzie, groźby i ukrywaną niechęć. Ale zrobili to dla mnie. A to jest cholernie słodkie. Gwar rozmów w końcu nabrał na sile. Każdy dyskutuje z każdym, kilka pytań pada do mnie, a kilka do mojego partnera. Przynajmniej nie jest wykluczony, jak się tego obawiałam. To był 10 podpunkt mojej listy „ Co może pójść źle na dzisiejszej kolacji.”

- Nate dobrze cię traktuje? - zapytał wujek Luca.

- Tak, raczej od początku naszej znajomości jest miły. - mówię i spoglądam na niego.

- To dobrze. - odpowiada. - Jesteś warta tego szczęścia, wiesz? I lubię, gdy się tak uśmiechasz. - komplementuje. - W końcu nie jesteś tylko nudnym gburem.

Przewracam oczami na ten dobrze znany mi przytyk. Wiele razy słyszałam to od wujka Luca. On jest raczej bardziej bezpośredni i otwarty, niż wujek Matteo. Często robi, zamiast myśleć. Ale cóż, takie geny. Dobrze że to mój wuj, a nie, Broń Boże, ojciec.

- Nie mogę uwierzyć, że jesteś już taka dorosła. - wtrąca drugi przyjaciel mojego taty. - Osiemnastka, chłopak, nie dużo brakuje do lekarza. To co, kiedy ślub?

- Ha, ha. Ubaw po pachy. - prycham na ostatnie jego pytanie.

Spoglądam na pogrążonego w rozmowie z moją mamą Nate'a. Widzę, że jest trochę nieobecny. Odpowiada zdawkowo i ucieka myślami w dalekie krainy sowjehk umysłu. Postanawiam, że porozmawiam z nim wieczorem, kiedy wszyscy będą już spać. Nie jestem pewna dlaczego, ale sądzę, że ta rozmowa będzie dla niego bardzo osobista. A ja nie odpuszczę póki nie poznam prawdy.

Ponownie łapie go za jego ciepłą dłoń i ściskam na dodanie otuchy. Odwzajemnia to, a mi nagle robi się gorzej.

Ja też jestem szczęśliwy, że w końcu mam rodzinę.

Piękny kłopotWhere stories live. Discover now