▹ Rozdział 29

18.1K 1.1K 139
                                    

Muzyka u góry.

Niall

Godziny mijają zdecydowanie zbyt szybko. Czas nagle przyspieszył i wydaje się, że minuty przeciekają przez moje palce, jak drobny piasek przez dłonie beztroskiego dziecka. Policja jest już wszędzie i wszyscy wokół myślą, że z nią współpracuję, ale jeśli chcę ochronić Ellie muszę działać szybciej i skuteczniej, niż oni. Jadę do domu byłego współpracownika Jacksona, starając się uspokoić nerwy. Uczucie jakie łączy mnie i Elaine rozprasza mnie i sprawia, że trzęsą mi się ręce na samą myśl, że jej życie zależy od tego skurwysyna.

Nienawidzę faktu, że przez to co jest między nami nie mogę skupić się nawet na drodze. Wcześniej szybka jazda samochodem mnie rozluźniała, teraz mam w głowie tylko myśl, że nie jestem wystarczająco prędki i to mnie przeraża. W końcu docieram na bogate osiedle, na którym wszystkie domy wyglądają jak wille Rosyjskich polityków, a im dłużej na nie patrzę, tym potrzeba żeby to wszystko rozwalić rozsadza mnie coraz bardziej dotkliwie. Wiem, że Ci ludzie wybudowali sobie mieszkania za ciężko zarobione pieniądze innych i ta myśl dodatkowo mnie rozwściecza. Znam tą okolicę doskonale, bo w dzieciństwie często odwiedzałem tu swojego wujka i choć został on zastrzelony przez jakiegoś ćpuna już ponad trzy lata temu, ja wciąż znam na pamięć każdą ulicę.

Wysiadam z auta, starając się nie trzaskać drzwiami, ale nie odnoszę zamierzonego skutku i dźwięk roznosi się po okolicy tak donośnie, jak strzał z pistoletu. Krzywię się, ale podążam w stronę jasnego domu, który odznacza się na tle innych tylko zaciągniętymi roletami w oknach. Słońce świeci dzisiaj o wiele mocniej, niż w poprzednich dniach sprawiając, że jestem dodatkowo wkurwiony. Przyspieszam, powtarzając sobie, że czas jest najważniejszy i po raz kolejny czuję jakiś wewnętrzny atak, jakby mój organizm był przerażony myślą, że mogę znaleźć ją w złym stanie. Wolę sobie nie wyobrażać jak zareagowałby mój umysł, gdybym dopuścił do siebie myśl, że mogę w ogóle nie namierzyć Jacksona.

Kiedy staję przed drzwiami walę w nie pięścią, nawet nie zastanawiając się kto może mi otworzyć. Dostałem adres od Louisa i wiem, że dałby mi znać, gdybym potrzebował jakiegokolwiek wsparcia. Na szczęście nie muszę długo czekać, aż uchylą się drzwi i po kilkunastu sekundach staje przede mną otyły facet po pięćdziesiątce. Na jego widok mam ochotę pierdolnąć sobie mocne psychotropy, bo nie mogę pozbyć się wrażenia, że skądś go znam. Wiem, że jak każdy w tej okolicy chowa za sobą broń i jest gotów użyć jej w każdej chwili, więc nie pozostaję mu dłużny i również zaciskam dłoń na trzonie pistoletu ukrytego za paskiem spodni. Ci ludzie żyją w ciągłym strachu i choć wielu z nich zrezygnowało z niebezpiecznych zatargów już nigdy nie zaznają całkowitego spokoju. Cisza między nami ciągnie się zbyt długo, więc czuję obowiązek ją przerwać zanim zniecierpliwiony facet zatrzaśnie mi drzwi przed nosem.

- Louis kazał Ci przekazać, że jesteś mu coś winien. - Nie zamierzam bawić się w formy grzecznościowe i mimo tego, że mężczyzna jest starszy ode mnie o jakieś trzydzieści lat nie okażę mu szacunku dopóki na niego nie zasłuży.

Zauważam, że z chwilą gdy wypowiadam imię swojego przyjaciela twarz faceta blednie, a jego oczy do tej pory niezdrowo matowe nabierają odrobiny blasku, jakbym kilkoma słowami narobił mu nadziei na zmianę dotychczasowego życia. Gestem zaprasza mnie do środka, a ja zastanawiam się jak wydobyć od niego potrzebne informacje nie marnując czasu.

Wchodzę do wielkiego salonu gdzie każda rzecz lśni perfekcyjną czystością, a mężczyzna ręką odgania pokojówkę, która według mnie i tak nie miała tutaj już nic do roboty. 

- Louis twierdził, że możesz mi pomóc. - Mówię niecierpliwie, patrząc jak ze zmęczeniem odgarnia siwe włosy z czoła.

- Zależy o jaką sprawę chodzi. - Jego głos jest nudnie monotonny, jakby całe życie mówił jednym tonem, nigdy nie krzycząc ani nie szepcząc i czuję, że słuchając go, ignorowanie skutków bezsennej nocy będzie dla mnie dużym wyzwaniem.

- Szukam Jacksona. - Nie zamierzam tracić dodatkowych minut na owijanie w bawełnę, więc od razu przechodzę do sedna sprawy. Widzę, jak wraz z przełknięciem śliny jego jabłko Adama porusza się w górę i w dół i zdaję sobie sprawę, że ten facet nie ma nic do stracenia. Życie męczy go jak złośliwa choroba, a przez zmarszczki na czole - powstałe zapewne od ciągłych zmartwień - wygląda jakby codziennie przed snem myślał o tym, jak w najprostszy sposób ze sobą skończyć.

- Nie sądzę, by takie informacje mogłyby Ci się przydać do czegokolwiek, jeśli chcesz żyć w spokoju.

- A kto mówi, że chcę? - Prowokacyjnie unoszę brew, dając mu do zrozumienia, że wbrew pozorom wiele się od siebie nie różnimy. Mnie też nie specjalnie obchodzą konsekwencje tego co robię, nawet gdybym miał stać się następnym celem Jacksona.

Widzę jak się waha i już wiem, że go mam. 

- Przekaż Louisowi, że nigdy nie miałem złych zamiarów, a jego matka zawsze była dla mnie najważniejsza.

***

Po wyjściu od ojca Louisa jadę do niego po raz pierwszy ciesząc się, że Harry niemal mieszka w jego domu i przekazuję im wszystko czego się dowiedziałem. Staram się nie zwariować ze świadomością, że to wszystko trwa zdecydowanie zbyt długo i pocieszam się faktem, że Jackson również nie jest szybki.

Louis przeklina swojego ojca raz a porządnie, a potem przynosi cały zapas broni jaki posiada i wykłada go przede mną. Selektywnie wybieram najlepsze rodzaje pisoletów i przydzielam je przyjaciołom, zdając sobie sprawę z tego jak niewiele im mówię. W głowie mam starannie ułożony skomplikowany plan działania, którego nie znają nawet w minimalnym stopniu. Na sekundę pozwalam sobie zamknąć oczy i przemyśleć to wszystko. Uświadamiam sobie, że nie mogę narażać ich tak jak zamierzam siebie, bo w przeciwieństwie do mnie mają własne życie i już znaleźli jego sens. Z frustracją przeciągam ręką po włosach mocno pociągając je za końce, jakby ból mógłby sprawić, że znajdę jakieś dobre rozwiązanie. Biorę telefon do ręki, sprawdzając godzinę i zaciskam dłonie w pięści. Jak dobrze pójdzie za czterdzieści minut będę na miejscu i będę mógł działać bez wyrzutów, że mam na głowie jeszcze życie swoich przyjaciół.

Chwytam dwa pistolety i podnoszę się gwałtownie ku zaskoczeniu Louisa i Harrego.

- Dziesięć minut po moim wyjeździe zadzwońcie na policję i powiedzcie im wszystko czego się dowiedziałem. - Mówię na wypadek, gdyby coś się spierdoliło i nie poszło tak jak planowałem.

Jeszcze nigdy nie widziałem Harrego tak bardzo zaskoczonego i nawet w takiej sytuacji czuję lekkie ukłucie satysfakcji, że udało mi się wprawić go w takie osłupienie. Louis reaguje szybciej i dopiero, kiedy przetwarza wydarzenia zauważam niewielkie podobieństwo do jego ojca. Coś w jego oczach jest tak samo stanowcze, a usta niemal identycznie zaciśnięte w sposób, który ma sugerować surową bezwzględność.

- Pokurwiło Cię, jeśli myślisz, że pojedziesz tam bez nas. - Mówi podniesionym głosem. Przy każdym słowie żyły na jego szyi stają się bardziej widoczne, aż w końcu boję się, że wybuchnie, kiedy zrobię to co zamierzam.

Podnoszę dłoń, mierząc z pistoletu do najlepszych przyjaciół tylko po to, by pozwolili mi ratować jedyną dziewczynę, która cokolwiek dla mnie znaczy. 

Jak to możliwe, że to uczucie zrobiło z Ciebie jeszcze większego chuja, niż byłeś wcześniej? - Zastanawia się jakaś część mnie, a to pytanie jest na tyle ciekawe, że naprawdę trudno mi je zignorować.

Louis i ja mierzymy się wojowniczym wzrokiem. Oboje wiemy, że w życiu nie zdołałbym strzelić, ale ten gest, jak przewidywałem dotkliwie go zabolał. Pokazałem mu, że naprawdę nie chcę jego pomocy i wciąż dziwię się, że w odwecie nie chwycił jednego z pistoletów i mi się nie odpłacił. 

- Zaufaj mi w końcu frajerze. - Mój głos jest zbyt miękki, jak na tak napiętą atmosferę i w normalnej okoliczności już turlalibyśmy się po podłodze nie mogąc powstrzymać śmiechu.

Zgarniam kluczyki ze stołu, zanim zdąży odpowiedzieć i wychodzę, zastanawiając się co będę musiał zrobić, by mi wybaczył i czy w ogóle jeszcze kiedykolwiek zdołam się odkupić.

***

#GetYouPL, czy każdy kto tutaj jest może napisać swoją opinię na tt? :)

Na Dandelionie pojawił się nowy rozdział, wszystkich zainteresowanych zapraszam x

Get You // Niall Horan ✔Where stories live. Discover now