▹ Rozdział 04

34.4K 1.8K 385
                                    

Jestem całkowicie sparaliżowana. Cóż za zbieg okoliczności - Ja i on w tym samym miejscu, o tej samej porze. Od wieków o tym marzyłam, a teraz oddałabym wszystko, żeby znaleźć się z powrotem w ciepłym łóżku.

Niall, Aaron i jeszcze jeden, całkiem obcy mężczyzna wpatrują się we mnie twardym, przeszywającym wzrokiem, a ja przez parę sekund stoję sztywno, nie mogąc się ruszyć. Wciąż zakrywam usta dłonią, bo wszystko co dziś zjadłam podchodzi mi do gardła. Widzę jak chłopak, z którym przyjaźniłam się w dzieciństwie napina mięśnie, jego oddech przyspiesza, a nozdrza zaczynają falować, kiedy siarczyście przeklina. Jestem tak przerażona, że nawet nie przejmuję się tym jak otwarcie pokazuje nienawiść.

- Co z nią robimy? - Pyta chłopak, którego nigdy wcześniej nie widziałam na oczy, a na szorstki dźwięk jego głosu wraca mi czucie w nogach.

- Zabierzemy do bazy, Jack zdecyduje co dalej. - Charczy Aaron, wydając się tak samo zdziwiony moim widokiem co ja jego.

O Kurde, kurde, kurde. - Panika sprawia, że trzęsę się jak kot, spryskany zimną wodą.

Rzucam się biegiem w stronę, z której przyszłam, a adrenalina, buzująca w moich żyłach, dodatkowo mnie popędza. Krew morderczo dudni mi w uszach, ale mimo to nie zagłusza dźwięków.

Łap ją, kurwa! - Słyszę za sobą głośny krzyk.

Zerkam przez ramię, a kiedy widzę za sobą biegnącego za mną Aarona moje serce zaczyna bić jeszcze mocniej. Przeklinam w duchu swoje krótkie nogi i przyspieszam, wydłużając kroki. Mijam puste i ciemne uliczki, nawet nie zwracając uwagi na to gdzie biegnę. Dyszę - Moje płuca nerwowo zaciskają się i rozluźniają, ale wciąż brakuje mi powietrza. Skręcam w alejkę, a potem w następną i kompletnie tracę orientacje. Patrzę za siebie i zwalniam odrobinę, kiedy zauważam, że go zgubiłam. Dobiegam do jakiegoś drzewa i opieram się o nie, przykładając rękę do piersi. Zauważam niewielkie rozdarcie na bluzce i mam ochotę się roześmiać, widząc, że mój umysł w chwili zagrożenia wyłapuje nic nieznaczące szczegóły. Czuję w nogach rwący ból, a od wysokiego ciśnienia kręci mi się w głowie. Moje serce bije zbyt szybko, więc daję mu chwilę na zwolnienie tępa. Zamykam oczy, a kiedy pod powiekami kreuje się obraz tego biednego człowieka wszystko podchodzi mi do gardła. Zginam się w pół i wymiotuje. Torsje targają mną bezlitośnie nawet wtedy, kiedy żołądek jest już pusty. Mój organizm desperacko pragnie się pozbyć obrazu zastrzelonego mężczyzny, ale wiem, że nie dam rady zapomnieć o tym co się stało tej nocy. Podpieram się dłońmi o szorstką korę drzewa, całkowicie wyczerpana i pozwalam sobie na płacz, kiedy uświadamiam sobie straszną prawdę.

To Niall trzymał pistolet, to on nacisnął spust i to on zabił człowieka. Z moich ust wydobywa się chichot pełen histerii i niedowierzania - Mały, nieśmiały chłopiec, którego kiedyś znałam właśnie zabił człowieka. Mały, spokojny chłopiec wyrósł na morderce bez serca.

Rękawem bluzy ocieram łzy z policzków i przygotowuje się na dalszą ucieczkę. Staram się uspokoić oddech i zwolnić bicie serca, ale ani trochę mi to nie wychodzi. Właśnie mam zamiar znowu ruszyć, kiedy ktoś niespodziewanie chwyta mnie za nadgarstek. Przerażona wrzeszczę na pomoc, ale czyjaś dłoń zakrywa mi usta, tym samym tłumiąc moje krzyki. Szarpię się najmocniej jak potrafię, starając się uwolnić z zaborczego uścisku, ale nie daje rady.

- Uspokój się do cholery. - Wystarcza jeden cichy szept tuż przy moim uchu, żebym znieruchomiała. Niall powoli zabiera rękę, a ja drżąc wypuszczam powietrze z płuc.

- Nikomu nic nie powiem. - Chrypię, łamiącym się głosem. Nie chcę, żeby zobaczył jak bardzo jestem przerażona, więc zaciskam zęby, by powstrzymać łzy. - P-po prostu mnie wypuść.

Chwyta mnie za łokieć i stanowczo odwraca w swoją stronę. Widzę jak żyły na jego szyi pulsują ze złości i mam ochotę krzyczeć ze strachu.

- Co ty tutaj robisz? - Pyta, a w jego oczach dostrzegam mieszaninę dezorientacji, gniewu i niepokoju.

Chcę się odsunąć, ale wciąż mnie przytrzymuje. Właśnie dotyka mnie morderca. - Myślę i nagle świat wiruje mi przed oczami. Nie umiem rozróżnić góry od dołu, ale wydaje mi się, że moje ciało niebezpiecznie zbliża się w kierunku ziemi. Czuje jak silne ręce łapią mnie w pasie i zanim całkiem odpływam słyszę jak z jego ust wydobywa się głośne przekleństwo.

****

Budzę się z cichym jękiem. Mój umysł podsuwa mi wspomnienia zeszłego wieczoru, a kiedy widzę te obrazy zrywam się gwałtownie, nieszczęśliwie zaplątując nogi w pościel i z hałasem upadając na podłogę. Zdezorientowana rozglądam się wokół i stwierdzam, że jestem w swoim własnym pokoju. Może i pomyślałabym, że to był zwykły koszmar, gdybym nie zauważyła dziury na swoim podkoszulku, którą nabyłam podczas nocnej ucieczki. Biegnę do łazienki, bo kiedy uświadamiam sobie, że to wszystko jest prawdą znowu czuję mdłości. Milion pytań roi mi się w głowie, kiedy pochylam się nad ubikacją.

Jak się tu znalazłam? Czemu mnie wypuścili? Czy uważają, że nie pójdę na policje? Musieliby być idiotami, żeby tak myśleć. Zabili człowieka - Oczywiście, że to zgłoszę. To nie jest Niall, którego znałam i nie będę mieć żadnych wyrzutów sumienia. Wolałabym wyczyścić kibel własnym językiem, niż tak po prostu zignorować to co się wczoraj stało.

Kręcę głową, starając się zachować spokój. Nic z tego nie rozumiem.

Spędzam w łazience dużo więcej czasu niż zazwyczaj. Myślę i analizuję wszystko kawałek po kawałku, siedząc na skraju wanny, dopóki Will mnie nie przegania. Po raz pierwszy od kilku lat opuszczam szkołę dwa razy pod rząd i czuję się przez to fatalnie, bo uwielbiam naukę, ale wiem, że nie dałabym rady się na niej skoncentrować. Około południa decyduje, że nie mogę znowu zostawić Carla samego z tym wszystkim i przygotowuje się do wyjścia. Na myśl o tym, że być może Amy pojawi się w kawiarni w towarzystwie Nialla dostaję palpitacji. Sama się sobie dziwię, ale współczuje tej dziewczynie, bo najprawdopodobniej nie jest świadoma tego kim naprawdę jest jej chłopak. Ja już wiem - to zimnokrwisty morderca. Doskonale wyszkolony na dodatek. Nie mam pojęcia z kim współpracuje, ale to jak jedną ręką przytrzymywał tamtego człowieka nie było normalne jak na zwykłego nastolatka. Ten gościu wyglądał na sto razy silniejszego od niego.

Ubieram się i przygotowuje. Nakładam podkład, ale nawet on nie jest w stanie ukryć bladości mojej skóry. Wychodzę z domu jako ostatnia, więc zamykam za sobą klucz, kilka razy upewniając się, że żadne okno nie zostało otwarte, ani nawet uchylone. Nerwy zaciskają mój żołądek w supeł - Nic dziwnego, że popadam w paranoje.

Kilka minut później parkuje rower przed kawiarnią i przywiązuje do specjalnych barierek gumowym kabelkiem. Po wejściu do środka od razu napotykam gniewny wzrok Carla. Podchodzę do niego i przepraszam za to, że wczoraj zostawiłam go samego. Przez chwilę wygląda, jakby chciał powiedzieć coś podłego, ale z niewiadomego powodu się hamuje. Może to przez to, że wyglądam jak trup, który cudem wydostał się spod ziemi. Idę na zaplecze i nakładam na siebie fartuch z logiem firmy, związuje włosy w kucyka, a potem zostawiam torbę w metalowej szafce, podobnej do tej, którą mamy w szkole i wracam na sale.

Jestem wcześniej, niż zazwyczaj, więc z początku nie mam wiele pracy. Odbieram kilka zamówień, wycieram kufle i obsługuję bar tak, jak zazwyczaj, ale czuję się inaczej. Wiem to śmieszne, ale dziś jest jeden z tych dni, w których mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. W porze lunchu przychodzi wiele ludzi ze szkoły, ale nikt otwarcie nie komentuje tego, że poszłam na wagary. Zresztą byłoby dziwnie gdyby się do mnie odezwali. Nigdy tego nie robią, bo jestem wyrzutkiem.

Nagle jakiś ruch przyciąga moją uwagę. Obracam się w pół drogi do stolika omal nie rozlewając napoju, który stoi na tacy i czuję, że oddech więźnie mi w gardle. Ten gościu ma naprawdę spory tupet. Siada leniwie przy „swoim" stoliku i choć ciemne okulary zasłaniają mu pół twarzy mogę przysiąc, że się we mnie wpatruje.

A ja nagle zdaję sobie sprawę, że muszę się dowiedzieć co chciał osiągnąć dając mi ten list.

Get You // Niall Horan ✔Место, где живут истории. Откройте их для себя