▹ Rozdział 09

28.5K 1.5K 348
                                    

Nikt nie reaguje, kiedy Niall ciągnie mnie za łokieć w stronę drzwi i siłą wyprowadza z klubu. Czuję, że przerażenie mam wypisane na twarzy i każdy normalny człowiek, który by na mnie spojrzał bez trudu zauważyłby, że coś jest nie tak. Mam wielką ochotę krzyczeć, kopać albo szarpać się, ale wiem, że naraziłabym się tym na jeszcze większe niebezpieczeństwo, więc pozwalam mu na to wszystko, licząc, że będzie miał potem na uwadze moją uległość. Zostaje mi tylko nadzieja – Niall obiecał, że jeśli będę cicho nic mi się nie stanie i bezpiecznie wrócę do domu, tak jak tamtej nocy gdy widziałam morderstwo  tego grubego mężczyzny. Nie jestem do końca pewna, czy mogę ufać jego słowom, ale tylko one mnie uspokajają.

- Nawet nie byłam na policji! - Piszczę, gdy otwiera przede mną drzwi swojego samochodu.

Oh czy to...? Tak, piękny Land Rover evoque – W innych okolicznościach pewnie stanęłabym jak wryta i przez długie chwile podziwiałabym idealne rysy tego auta, ale cóż, teraz jestem zbyt przerażona, żeby się nimi ekscytować.

- Po prostu zamknij się na chwilę. Wyjaśnię Ci wszystko u mnie. - Niall mocniej zaciska szczękę, tak że skroń zaczyna mu pulsować ze zdenerwowania i niemal wciska mnie do samochodu. Po chwili otwierają się drzwiczki po jego stronie i chłopak wchodzi do środka. Wzdycha, wkładając klucz w stacyjkę i gwałtownie zapala silnik.

Kiedy w tej chwili patrzę na jego twarz, mam wrażenie, że widzę kogoś całkiem obcego, kogoś kogo przepełnia chęć wyżycia się na innych i łzy same stają mi w oczach. Czuję ucisk w dołku, bo w końcu dopuszczam do siebie myśl, że mój dawny przyjaciel stał się mordercą. Zapewne zobaczył mnie, wczoraj, kiedy ich podsłuchiwałam, ukrywając się za drzewem i teraz planuje mnie wyeliminować w mniej zaludnionym miejscu, żeby nie było świadków. Boże zlituj się nade mną i pomóż mi, bo chyba naprawdę potrzebuję twojej interwencji. Rozgorączkowanym wzrokiem wodzę po rozmazanej plamie za oknem i zdaje sobie sprawę, że przez prędkość z jaką Niall prowadzi auto nie mogę rozróżnić krajobrazu.

- Zapnij się. - Nakazuje blondyn i odwraca ku mnie głowę, zachowując się jak kompletny kretyn.

Jeśli ma zamiar patrzeć, jak zapinam pasy bezpieczeństwa, powinien choć trochę zwolnić i zająć się obserwacją drogi, bo jeśli będzie tak ślepo pędził rozbijemy się o pień jakiegoś drzewa i nawet poduszki powietrzne nic nie pomogą. Wizja pokiereszowanych ciał, leżących kilka metrów od samochodu wkrada mi się do umysłu i czuję, że zaczynają trząść mi się nogi.

- Zwolnij! - Krzyczę, a on uśmiecha się kpiąco i powoli kieruje wzrok na drogę.

- Nie ufasz mi? - Pyta ironicznie, ale z ociąganiem spełnia moją prośbę i po chwili wskazówka prędkości nieznacznie kieruje się w dół.

Kładę dłoń na piersi i oddycham głęboko, próbując uspokoić rozszalałe serce.Słyszę cichy chichot Nialla i przez chwilę sama mam ochotę zostać mordercą i zabić go za tą wkurzającą aroganckość. W głowie kłębi mi się tysiące czarnych scenariuszy i setki pytań, ale spycham je na dalszy plan i czujnie obserwuje zachowanie blondyna. Co dziwne wcale nie wygląda tak, jakby zamierzał mnie zamordować. Jest spokojny i trudno uwierzyć, że jeszcze przed chwilą wyglądał na rozwścieczonego psychopatę. Powinno mnie to uspokoić, ale jego zmiany nastroju jeszcze bardziej rozbudzają moje przerażenie. Co jeśli cierpi na jakąś chorobę, która wywołuje u niego sprzeczne nastroje, omamy lub urojenia; albo co gorsza należy do jakiejś sekty, która zabija niewinnych ludzi, żeby złożyć ofiarę swoim wyimaginowanym bogom?

Mimowolnie wyrywa mi się cichy pisk, a Niall zaalarmowany nagłym dźwiękiem przesuwa po mnie wzrokiem. Niepewność rozrywa mnie od środka i zdaję sobie sprawę, że dłużej tego nie wytrzymam.

Get You // Niall Horan ✔Место, где живут истории. Откройте их для себя