▹ Rozdział 02

41.2K 2.1K 570
                                    

Choć pragnę ukryć się na zapleczu jestem zbyt sparaliżowana, by zmusić swoje nogi do ruchu. Każda, najmniejsza komórka mojego ciała zamiera i choć wrzeszczę do nich, by wzięły się w garść uparcie odmawiają mi posłuszeństwa. Stoję za ladą jak wryta, nie mogąc oderwać wzroku od Amy i Nialla i powoli uzmysławiając sobie, że w życiu nie widziałam tak cholernie idealnej pary. Siadają przy ich stałym stoliku obok okna, które daje ciekawy widok na ruchliwą ulicę oraz wysokie wieżowce w tle i niemal w tym samym momencie sięgają po menu. Choć wiem, że powinnam do nich podejść i zachowując spokój odebrać zamówienie wciąż tkwię w tym samym miejscu.

To normalne, że przyszli tu na obiad. Robią do często, ale do tej pory Nina zawsze była obok i w każdej chwili mogłam poprosić ją o pomoc. Była przyzwyczajona do obsługiwania pary perfekcyjnej, bo wiedziała, że mam do nich nieco specyficzne nastawienie.

- Bierz się do pracy! - Syczy Carl zaciskając zęby. Przeklinam go w myślach, zastanawiając się jak wyglądałaby jego reakcja, gdybym rzuciła w niego ścierką i kazała odebrać od nich zamówienie.

Jego nie znosząca sprzeciwu postawa przywołuje mnie do porządku, więc drżącymi rękami sięgam po notatnik. Głęboko zaczerpuję powietrza i zmuszam się do podejścia w stronę ich stolika, jednocześnie starając się wyrzucić z głowy wszystkie czarne myśli. To nic strasznego, po prostu przesadzam.

Nawet nie raczą podnieść głowy, by zaszczycić mnie spojrzeniem, choć jestem przekonana, że słyszeli moje kroki. Patrzę przez salę na Carla, szukając u niego jakiejkolwiek pomocy, ale zaraz przypominam sobie, że przecież nie jest Niną i nie pośle mi pocieszającego spojrzenia. Nie znosi mnie. Jedyne co nas łączy to wiek i to, że zatrudniliśmy się tutaj mniej więcej w tym samym czasie.

- Co podać? - Pytam głośno, wreszcie przywołując ich uwagę. Pewnie mi się wydaje, ale mam wrażenie, że kiedy Niall podnosi wzrok widzę lekkie drgnięcie mięśnia na jego policzku.

Nienawidzi mnie - Wiem to, bo zawsze reaguje nerwowo, kiedy znajduję się w pobliżu i wygląda jakby chciał uciec na drugi koniec świata, byleby nie musieć mnie oglądać. Zachowuje się tak, jakby nie mógł znieść mojego widoku i chyba nie muszę mówić, że nie jest to przyjemne. Nigdy nie uważałam się za szczególnie piękną, ale z pewnością nie byłam aż tak obrzydliwa.

- Czyżbyś urosła? - Docina mi na powitanie Amy, a ja zaciskam szczękę, z trudem powstrzymując się, by jej nie odszczekać. - Wydawało mi się, że jeszcze niedawno nie dosięgałaś do stolika bez obcasów.

Bezustannie powtarzam sobie w myślach, że nie mogę być wredna dla klientów, ale pragnienie, by rozszarpać jej gardło wydaje się rosnąć z każdą chwilą. Nie znoszę gdy ktoś szydzi z mojego niskiego wzrostu, przysięgam.

- To co zawsze. - Odzywa się nagle Niall, ignorując zaczepki Amy, a jego szorstki głos wywołuje gęsią skórkę na moich ramionach.

Ze złością zapisuję ich zamówienie w notesie i zdaję sobie sprawę, że blondyn mnie podpuszczał dopiero wtedy, gdy do moich uszu dochodzi jego opryskliwy śmiech. Nie powinnam przecież wiedzieć co zamawiają, skoro nigdy wcześniej ich nie obsługiwałam. Serce zaczyna szybciej bić w mojej piersi, kiedy podnoszę głowę, udając, że czekam aż powiedzą mi dokładną nazwę swoich zamówień.

- Desperatka. - Parska przez zęby Amy.

- Nina informowała, że... - Próbuję się jakoś bronić, ale nie bardzo mi to wychodzi.

Brunetka ze śmiechem potrząsa głową, a ja mierzę ją wzrokiem, wojowniczo mrużąc oczy.

- Nie tłumacz się tylko wracaj do pracy. - Mówi z błyskiem w oku, wskazując ręką na bar. - Jestem pewna, że twój szef nie byłby zadowolony, gdyby dowiedział się, że obijasz się zamiast pracować.

Mocniej zaciskam palce na notesie, ale powstrzymuje niegrzeczne słowa, które cisną mi się na usta i odchodzę, choć zachowanie spokojnej postawy przychodzi mi z trudem. Niemal kipię ze złości, przekazując zamówienie Carlowi. 

Nikt oprócz Amy nie potrafi mnie tak zdenerwować. Stawiam na tacy dzbanek z kawą oraz małą filiżankę i zanoszę ją do stolika przy którym siedzi znany mi już człowiek w kapturze. Przychodzi do nas już od dłuższego czasu i bez wyrzutów sumienia mogę powiedzieć, że jest dziwakiem. Każdego dnia odzywa się tylko raz, prosząc o kawę i nawet otrzymując swoje zamówienie, nie można liczyć na chociażby „dziękuję". Nie mam pojęcia jak wygląda, bo zawsze ma na twarzy coś co po części ją zasłania, ale po głosie mogę stwierdzić, że jest młody. Nie narzekam, bo zostawia duże napiwki, ale wzbudza niepokój nie tylko u mnie. Nina nigdy nie chce do niego podejść, mówiąc, że wygląda na szaleńca. Nalewam napój do filiżanki, a moje dłonie wciąż trzęsą się od zdenerwowania. Chłopak wyjątkowo mruczy coś pod nosem, kiedy stawiam przed nim kawę, ale nawet nie zadaję sobie trudu, by odróżnić słowa. Już mam zamiar odejść, kiedy wciska mi do ręki jakiś papier. Przez chwilę patrzę na białą kopertę, a potem kieruje na niego pytający wzrok. Wciąż siedzi cicho, więc na szybko zastanawiam się co powinnam robić. „To tylko napiwek, może trochę większy niż zazwyczaj, ale kasa przecież się przyda." - Myślę, wsadzając papier do kieszeni fartuszka.

- Dzięki. - Mamroczę zakłopotana pod nosem i jak najszybciej się od niego oddalam. Kiedy wracam za ladę zamówienie dla Nialla i jego idealnej dziewczyny jest gotowe. Ku mojemu zadowoleniu tym razem nie odzywają się do mnie ani słowem. Wracam do barku i wycieram kufle zauważając, jak do kawiarni wchodzi Aaron i kieruje się w stronę przyjaciela. Szurając przysuwa sobie krzesło, siada na nim okrakiem i rozgorączkowany szepce coś do Nialla. Widzę jak wyraz twarzy blondyna natychmiast zmienia się na jego słowa. Chwilę później wychodzą i zabierają ze sobą Amy, a ja w końcu wzdycham z ulgą.

***

Otwieram drzwi do domu, starając się zachowywać najciszej jak potrafię. Mój ojciec i młodszy brat z pewnością już śpią. Zmęczona wieszam kurtkę i zdejmuję buty niechlujnie rzucając je pod ścianę. Daję słowo, że nie marzę o niczym innym, niż sen. Wlokę się po schodach, czując nieprzyjemne mrowienie w nogach i wchodzę do swojego pokoju od razu rzucając torbę na ziemię. Jestem wyczerpana całym dniem i choć próbowałam przygotować się mentalnie na to, że po powrocie z pracy czeka mnie jeszcze referat na angielski mam ochotę zakopać się pod kołdrę i odpuścić sobie szkołę Z ciężkim westchnieniem włączam komputer i w czekając, aż się zaloguje wyciągam piżamę i idę do łazienki. Kiedy jestem gotowa, przypominam sobie o kopercie jaką dostałam od zakapturzonego gościa z kawiarni i z niewiadomego powodu czuję jak żołądek zaciska mi się ze zdenerwowania.

W pokoju chwytam torbę i grzebię w niej w poszukiwaniu fartuszka, a kiedy mam go w ręce wyciągam z kieszeni papier i przyglądam mu się z niepokojem. Coś głęboko w środku prosi mnie, żebym zostawiła to w spokoju i z trudem hamuje śmiech,. To zabawne, że nawet zwykła koperta jest w stanie być źródłem mojego strachu. Rozrywam ją drżącymi palcami i wyciągam ze środka skrawek papieru. Jestem już pewna - To nie są pieniądze. Odwracam kartkę na drugą stronę i zamieram, zakrywając usta dłonią. Niechlujnie napisane słowa mrożą mi serce:

To już czas, by dołączyć do matki.

Get You // Niall Horan ✔Место, где живут истории. Откройте их для себя