~ROZDZIAŁ SIEDEMDZIESIĄTY PIĄTY~

149 18 8
                                    

Odrobinę męczył mnie fakt, iż nie mogę powiedzieć Evanowi o tym, jak rozmawiałem z jego byłym chłopakiem. Czułem się, jakbym go okłamywał, a tak naprawdę po prostu nie mówiłem mu niektórych rzeczy, które oczywiście musiałem zatrzymać tylko dla siebie, bo gdybym powiedział je naszym wspólnym znajomym (przykładowo Thomasowi albo Peterowi) od razu by mu wszystko wygadali, czego chciałem uniknąć. Ale po głębszych przemyśleniach był ktoś, komu mogłem o tym opowiedzieć. Marthę dość zdziwiła nasza kolejna na szybko zorganizowana wizyta w bibliotece, jednak nie narzekała, gdy opowiadałem jej o tym, co czułem, gdy rozmawiałem z Oliverem. Po prostu... cieszyłem się, że przedyskutowałem ten temat z kimś, kto nie stoi po żadnej stronie.

– Dlaczego tak naprawdę boisz się powiedzieć Evanowi, że rozmawiałeś z jego byłym chłopakiem? Miałeś do tego prawo i na jego miejscu nie robiłabym ci żadnych problemów – powiedziała po wszystkim czarnowłosa, poprawiając się na wygodnym fotelu. W wakacje szkoła musiała zakupić nowe, bo zazwyczaj widziałem w bibliotece same stare i drewniane krzesła.

– Sam nie wiem... Podobno Evan woli, żebym się z nim nie zadawał...

– Jest łobuzem?

– Na takiego wygląda, ale tak naprawdę jest miły. Kiedy pierwszy raz o nim usłyszałem poczułem zazdrość i zwyczajnie nie chciałem, żeby Evan do niego odszedł. Rozumiesz, prawda?

– Mniej więcej... To jednak ulga, że się tym ze mną podzieliłeś. Mam nadzieję, że ja również w przyszłości będę mogła zrobić podobnie – Martha zaśmiała się i jako iż siedziała blisko mnie, wyciągnęła ku mnie swoją rękę i poklepała mnie przyjacielsko po ramieniu. Było to niespodziewane, jednak pozwoliłem jej tak zrobić. – Swoją drogą, ile już jesteście z Evanem?

– Dokładnie... gdzieś w październiku? Jest wrzesień, więc niedługo będzie nasza rocznica... Powinienem mu z tej okazji coś kupić?

– Zdecydowanie! Chętnie ci z tym pomogę! Od tego w końcu są przyjaciele!

Czarnowłosa kolejny raz mnie zdziwiła, ale tym razem było to naprawdę pozytywne. Jej uśmiech dodawał mi sił, bo wiedziałem, że zdobyłem kolejną osobę, na której mogłem polegać. Odwzajemniłem jej uśmiech i w tym samym momencie, gdy chciałem powiedzieć coś jeszcze, mój telefon w kieszeni zawibrował. Po wyciągnięciu go okazało się, że dostałem wiadomość od Evana, który prosił mnie, bym jak najszybciej wyszedł na szkolne patio. Nie miałem pojęcia, o co mogło chodzić, ale jeśli szatyn pisał coś takiego, znaczyło to, że wpadł w jakieś kłopoty. Przeprosiłem więc Marthę i zacząłem jak najszybciej iść (już się nauczyłem, że w szkole nie powinno biegać się po korytarzu) tam, gdzie chciał Evan.

Biblioteka znajdowała się na parterze, toteż dojście do drzwi od patio zajęło mi dosłownie mniej niż minutę. Już z daleka zobaczyłem Evana, który wydawał się czymś spięty. Może jednak coś go trapi i jest to związane z Oliverem albo, co gorsza, z Tobiasem? Dopiero gdy znalazłem się przy nim, jego wzrok stał się spokojniejszy.

– Już jestem. Co się stało? Masz jakieś problemy? – zacząłem wypytywać, a starszy pokręcił przecząco głową. Już zaczynał migać, jednak na chwilę się wycofał. Nie rozumiałem tego i zacząłem się bardziej o niego martwić.  

"Ze mną jest wszystko dobrze. Spacerując przez patio zobaczyłem niewiarygodną scenę i pomyślałem, że ciebie ta sprawa również powinna dotyczyć."

– O jaką sprawę ci chodzi?

Od razu po moim pytaniu Evan chwycił mnie za rękę, zaczynając prowadzić mnie na dwór. Patio było dość duże i mijaliśmy po drodze całkiem sporo ludzi, siedzących przy stolikach, aż nie dotarliśmy do tego jednego, przy którym siedzieli Peter i Thomas. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że Peter chaotycznie wymachuje rękami, co chwilę przestając. Drugi z naszych przyjaciół z niezadowolenia kręcił głową i pokazywał mu znaki na słowa: "Jeszcze raz". Przez chwilę zastanawiałem się, dlaczego do nich nie podejdziemy, ale spostrzegłem, że tak jakby się przed nimi chowamy. To zrodziło we mnie masę nowych pytań. 

– Mogę się mylić ale... Czy Thomas uczy Petera migowego? – zapytałem, jeszcze raz patrząc na wspomnianą dwójkę, która jeszcze nas nie zauważyła. Musieli być skupieni wyłącznie na sobie i ignorowali wszystko inne wokół. Myślę, że patrzenie na nich z ukrycia było trochę nieodpowiednie.

"Tak sądzę. To dziwne, bo Peter do tej pory nie nauczył się ani jednego słowa, wręcz zrezygnował już na samym początku z lekcji, ponieważ mu to nie wychodziło."

– No tak, do tej pory nie oddał mi zeszytu z twoimi notatkami... On i Thomas ostatnio spędzają ze sobą dużo czasu. Myślisz, że coś przed nami ukrywają?

"Thomas nie znosi większości ludzi, w tym Petera, więc za takim zachowaniem musi się coś kryć. Prawdopodobnie."

– Chodźmy do nich – powiedziałem, wystrzeliwując z naszej kryjówki niczym rakieta kosmiczna. Znalazłem się przy nich jako pierwszy i to Peter był najbardziej zdziwiony moim pojawieniem się przy nich. Przez kilka sekund mój rówieśnik się nie odzywał, dlatego miałem zamiar zrobić to pierwszy, ale nie miałem okazji. Ze zdezorientowanego Petera, chłopak zamienił się w zwyczajnego siebie.

– Rany Boskie, ale mnie zaskoczyłeś, Victor! Nie uczono cię, że nie podchodzi się do ludzi od tyłu, bo to może ich przestraszyć?

– Racja, przepraszam... Po prostu... Czy wszystko jest okej?

– Nie inaczej!

– Więc dlaczego znów uczysz się migowego?

Nim się obejrzałem, Evan również podszedł do stolika, co tym razem zdziwiło Thomasa. Ci jednak wymienili się tylko spojrzeniami, a do ich konwersacji na razie nie chciałem się wtrącać. Zależało mi w tej chwili na odpowiedzi Petera, która nie nadchodziła. Jedno minutowe milczenie spowodowało moją niecierpliwość. Już otwierałem usta, żeby coś powiedzieć, ale brunet, do którego kierowałem swoje słowa zabrał pospiesznie wszystkie swoje rzeczy i zwyczajnie uciekł do szkoły (nie goniłem za nim, bo przede wszystkim bałem się kolejnej uwagi i nie było sensu tego robić, gdyż za chwilę zobaczymy się na kolejnych lekcjach). Jego reakcja natomiast była... bardzo zastanawiająca.

– Co to niby miało znaczyć? Thomas? Czemu Peter uciekł? Ty coś wiesz, prawda?

"Tak, ale moim zdaniem on sam powinien ci to przekazać. Ja od tego nie jestem."

Po skończeniu migania Thomas również zaczął odchodzić, a ja tylko patrzyłem jak jego postura przede mną znika. Nie byłem w stanie podążać za nim wzrokiem, ponieważ było to po prostu ciężkie. Mojego przyjaciela coś męczyło i skoro ode mnie uciekł, musiało to być coś wielkiego. Tylko... jakie Peter może mieć problemy? Powinienem z nim o tym porozmawiać i to jeszcze dzisiaj, bo na pewno nie da mi to spokoju, jeśli szybko tego nie rozwiążę.

Dwa słowa || yaoiWhere stories live. Discover now