Rozdział 1

33.2K 1.6K 171
                                    

Niech to szlag! Przeklinałem w myślach samego siebie. Ten cholerny pociąg zaraz odjedzie mi sprzed nosa, bo chciałem dłużej pospać. To było tylko 5 minut! Biegłem ile sił w nogach, popychając oburzonych ludzi. No moja wina, że stoją idealnie na środku tego zasranego chodnika, jakby nie mogli się troszkę odsunąć? Przecież widać, że lecę na złamanie karku! Agata mnie zabije i zakopie w ogródku, jestem pewien, pod tym wiśniowym drzewkiem, które tak bardzo uwielbia. Już widzę jak się wścieka, nienawidzi, gdy ktoś wystawia ją do wiatru. Kiedy wyobrażałem sobie swoją niedaleką przyszłość z robakami, poczułem jak na coś wpadam. Cholera. Było to dosyć małe, w pierwszej chwili pomyślałem, że jak debil uderzyłem w słupek. Spojrzałem w dół. Na ziemi leżał jakiś chłopak, chyba w moim wieku, z opuszczoną głową. Wyglądał naprawdę mizernie, w moim sercu wezbrała litość... niech to szlag, akurat teraz! Ale staranowałem go, no moja wina. Wyciągnąłem rękę, w duchu widząc jak pociąg odjeżdża, śmiejąc się pogardliwie. Ciche 'przepraszam' ze strony poturbowanego wyrwało mnie z ponurej wizji. Ten głos wydał mi się znajomy, ale nie potrafiłem sobie przypomnieć, gdzie go już słyszałem. Chłopak chwycił moją dłoń i wstał chwiejnie. Teraz mogłem mu się przyjrzeć. Przydługie włosy koloru brązowego słodko opadały na jego czoło. Delikatne rysy, lekko otworzone malinowe usta. Wyglądał jak jakiś model z pisemka dla młodzieży. Ale te ciemne, czekoladowej barwy oczy... wszędzie bym je rozpoznał. Czy ze wszystkich istot na tej planecie, musiałem spotkać akurat JEGO? Tego, o którym ze wszystkich sił, przez ostatnie 3 lata próbowałem zapomnieć? Naprawdę? Cudownie. Wolałbym stanąć oko w oko z wściekłą staruszką i dostać torbą po mordzie. Mniej był bolało, niż spotkanie swojej niespełnionej miłości po tak długim czasie. Najwyraźniej nie wiedział kim jestem, nie dziwię się, po trzech latach też bym się nie poznał. Urosłem, nabrałem trochę mięśni (w gimnazjum byłem chudy jak szkapa), ogólnie wyprzystojniałem, moim skromnym zdaniem.

-Ekhem, uważaj...

-Przepraszam, to moja wina, biegłeś, a ja wpadłem ci pod nogi! - przerwał mi. Tak, to na pewno ten Mike. Ten głupi Mike, którego kochałem, ale nie miałem śmiałości mu tego wyznać. Jaki ja głupi byłem, no trudno. Raz kozie śmierć.

-Powinieneś mnie teraz zaprosić na jakąś kawę, czy coś - powiedziałem niby od niechcenia. Jego wielkie oczy patrzyły na mnie z zaskoczeniem.

-C...co? - zapytał lekko zmieszany. Uśmiechnąłem się w duchu widząc zdradliwy rumieniec na jego policzkach. Och Mike, czyżbyś wyobraził sobie coś nieprzyzwoitego?

-No w ramach przeprosin. - Przez ciebie mam zarezerwowane wieczne miejsce obok cuchnących robali, dodałem w myślach.

-Oh, no tak. Eee ano... - patrzyłem jak rumieni się jeszcze bardziej. Postanowiłem oszczędzić mu tych tortur, chłopak pewnie nawet nie wie gdzie co jest. Nieźle rąbnął głową.

-Tam na rogu jest taka fajna kawiarenka - wskazałem palcem punkt docelowy i powoli zacząłem iść. Mike pokiwał głową i po chwili mnie dogonił.

-Jestem Jace - powiedziałem patrząc na niego z zaciekawieniem. Może jednak sobie przypomni?

-Ja Mike - odpowiedział obojętnie.

Znam cię lepiej, niż mógłbyś przypuszczać.

***

Co myślicie o pierwszym rozdziale? Czekam na komentarze :-)

Kocham Cię idioto |yaoi|Where stories live. Discover now