Rozdział 12

5.6K 514 145
                                    

Hej wszystkim ^^

Pewnie nikt się nie spodziewał rozdziału TAK szybko.  Mamy nadzieję, że się spodoba. Tak, mamy, ponieważ ten rozdział został napisany z udziałem mojej najlepszej przyjaciółki (która będzie mnie pilnować, by rozdziały były umieszczane regularnie XD)  @julexd6 ( chamska reklama, ale naprawdę polecam) Proszę o gwiazdki i komentarze, to bardzo motywuje.  

***

- Jego ojciec przyjechał po niego tydzień temu i wziął go z powrotem do Londynu - siedziałem w dobrze znanym mi salonie z dziadkiem mojego ukochanego, który znów zniknął z mojego życia. Czy to naprawdę musiało się stać? Błagam, niech to będzie tylko zły sen. Po 3 latach go odnalazłem, a teraz znowu go straciłem. Czułem jak moje chęci do życia ulatniają się z każdą sekundą.

- Henry zawsze był bardzo zawziętym człowiekiem. Jak był mały to często musiał zmieniać szkoły, bo często wdawał się w bójki z chłopcami, którzy zachowywali się nie po jego myśli - gorzki śmiech wyrwał się z ust staruszka. Słuchałem go z kamiennym wyrazem twarzy, nadal nie rozumiejąc sytuacji. Albo nie chciałem zrozumieć, bo prawda zabolałaby mnie chyba najbardziej. Dlaczego Mike był taki przestraszony?
-Czy on go bił? - zapytałem, bojąc się usłyszeć odpowiedzi. Nóż otwierał mi się w kieszeni, gdy tylko pomyślałem, że ktoś mógłby podnieść na niego rękę.

-Gdy urodził się Mike, Henry obiecał sobie, że wychowa syna jak należy. Jak na mężczyznę przystało. Ale on był inny. I często zdarzało się, że Henry tracił nad sobą panowanie. Zwłaszcza kiedy okazało się, że Mike jest gejem -George pokręcił głową. Siedział zgarbiony, w dłoniach trzymając kubek świeżo zaparzonej kawy, której aromat roznosił się po całym pomieszczeniu. Gdyby nie powaga sytuacji, nie udałoby mi się kontrolować mojej nieposkromionej chęci napicia się tej czarnej, gorzkiej cieczy. Przetarłem pulsującą skroń, próbując zachować spokój. Zabiję gnoja. Nie wiem, czy żądza mordu była widoczna w moich oczach, ale staruszek popatrzył na mnie bacznie i sięgnął po długopis. Napisał na chusteczce adres i podał mi ją.

- Jedź tam. Uratuj mojego wnuka- spojrzał na mnie zdeterminowany. Widziałem w jego oczach przyzwolenie. Kiwnąłem nieznacznie głową. Wiedziałem, że mogę użyć każdego sposobu, byleby uratować Mike'a przed jego ojcem.

***

Wpadłem do domu jakby goniło mnie stado głodnych zombie, minąłem zdezorientowaną mamę i szybko spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy.

Wziąłem kluczyki do starego forda mojej matki, nie pytając jej nawet o pozwolenie.

- Jest koniec świata? - zapytała obojętnie, nie przerywając jedzenia kanapki

- Można tak powiedzieć - odpowiedziałem w biegu i wypadłem z domu. Nie wiele myśląc wyciągnąłem pomiętą chusteczkę z kieszeni i wpisałem adres do starego GPS'a, modląc się, by doprowadził mnie do celu bez uprzedniej wizyty w jeziorze, czy przejażdżki po lesie ścieżkami dla rowerzystów.

Serce biło mi niemiłosiernie szybko, adrenalina z zawrotną prędkością opanowała całe moje ciało. W głowie echem odbijały mi się słowa uratuj mojego wnuka.

***

15:30 DO: David

Stary, potrzebuję pomocy.

***

- Co się stało?- zapytał widocznie zbity z tropu chłopak. Spojrzałem na niego z paniką w oczach, co musiał zauważyć, bo wsiadł do samochodu nie zadając więcej pytań. 

Ruszyliśmy do Londynu, praktycznie bez niczego, nie licząc moich kilku funtów w portfelu i chęci przypierdolenia każdej żywej istocie, która weszłaby mi w drogę. Nie zwracałem większej uwagi na przepisy drogowe a policja była w stosunku do mnie tak samo obojętna. Nie minęła godzina aż dotarliśmy na miejsce. Rzadko bywałem w tym mieście, ale dziś nie miałem czasu na podziwianie pięknej architektury i brudnych ulic, po których od czasu do czasu przemykały szczury. Stanęliśmy kilkadziesiąt metrów od budynku, w którym przebywał mój ukochany. Wsadziłem dłonie w kieszenie by David nie mógł zobaczyć jak bardzo się trzęsą. On patrzył na mnie z pytającym wyrazem twarzy, jakby czekał na odpowiedź, czemu zabrałem go z domu w środku tygodnia i pojechałem z nim do Londynu, po 3 latach nie rozmawiania ze sobą.

- Musimy komuś wpierdolić - powiedziałem i bez większych wyjaśnień wyszedłem z auta, a David ruszył w ślad za mną.

- A mogę przynajmniej wiedzieć kogo mam zdzielić w łeb? Żeby nie trafić przypadkowej osoby? - zawołał z tyłu a następnie podbiegł, by zrównać się ze mną.

- Ojca Mike'a. Nie pytaj dlaczego - zerknąłem na niego obojętnie i gdy stanęliśmy przed drzwiami, zawahałem się. David najwidoczniej nie miał żadnych skrupułów, w sumie nie znał powagi sytuacji, bo zaczął walić w drzwi jak potłuczony.
- Kurwa - syknąłem pod nosem - ogarnij się idioto.

Popatrzył na mnie już kompletnie zdezorientowany a ja miałem ochotę palnąć go w ten pusty łeb. Na szczęście, lub nieszczęście w tej samej chwili drzwi się otworzyły a przed nami wyrósł wysoki i chudy mężczyzna ze srogim wyrazem twarzy.

- W czym mogę wam pomóc? - zapytał fałszywie miłym głosem, w którym kryła się dobrze wyczuwalna niechęć.

Za nim dostrzegłem drobną sylwetkę. Chwilę zajęło mi przyswojenie tego widoku. 

Chudy, z krwią spływającą po skroni i mocno podbitym okiem. To był Mike.

  ***


Tumturututu tu tu. Do przeczytania niebawem ^^     

Kocham Cię idioto |yaoi|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz