Rozdział 9

9.5K 780 225
                                    

Witajcie! Bez zbędnych ceregieli - Miłego czytania :) 

***

Dotychczas nawet nie zastanawiałem się co się stanie, gdy cała prawda wyjdzie na jaw. Nie widziałem potrzeby przejmowania się, całym sobą cieszyłem się, że dostałem drugą szansę. Że spotkałem miłość swojego życia, który nie dość, że mnie nie pamiętał, to jeszcze odwzajemnił moje uczucie nie wiedząc nawet, do kogo tak naprawdę je kieruje. W gruncie rzeczy miałem nadzieję, że cała przeszłość wyparowała wraz z naszym pierwszym pocałunkiem, a życie rozpoczęło całkowicie nowy rozdział, pozwalając mi rozpocząć wszystko od początku, bez spoglądania wstecz.

A potem dostałem porządnego kopniaka w dupe.

Głupi, głupi, głupi. Byłem tak zajęty swoim szczęściem, że zapomniałem o najważniejszych faktach mojego życia. Cholernie mocno cieszyłem się, że Mike będzie chodził do tej samej szkoły. Szkoda, że wyleciało mi z głowy, że David również tutaj czasami bywa. Dzięki mózgu! Jak zawsze można na ciebie liczyć. 

Wpadłem do łazienki, rozglądając się. Stał tam. Opierał się o umywalkę, z głową spuszczoną w dół, twarzą ukrytą we włosach. Moje serce przyśpieszyło. Gdyby szybkość jego uderzeń generowała energię, mógłbym chyba zasilić całe miasto. Ruszyłem powoli w jego stronę. Czułem jakbym zbliżał się do dzikiego zwierzęcia, po którym nie wiadomo czego się spodziewać. Uderzy mnie? Pobije? Przyjąłbym wszystkie ciosy, choć nie potrafiłbym ich zrozumieć. Jeśli naprawdę mnie kochał, to moja tożsamość nie powinna stanowić problemu, prawda? 

- Em... Mike? - zacząłem - posłuchaj, wiem, że moż...

- Jace, przepraszam. 

Zatkało mnie. Że niby co? 

- Okłamałem cię - podniósł głowę, w jego oczach zobaczyłem łzy. Nie wiedziałem co powiedzieć, niewiele z tego rozumiałem. Stałem więc tak z rozdziawioną buzią, czekając na ciąg dalszy.

- Zrozumiem jeśli mnie znienawidzisz. Byłem zaskoczony spotykając cię na dworcu - znaczy, zostałeś przeze mnie stratowany pomyślałem - i już wtedy powinienem ci powiedzieć kim jestem. Ale nie poznałeś mnie, a ja nie... nie chciałem zmarnować drugiej szansy - dodał ciszej.

- Mike, chwila... - pokręciłem głową, próbując się nie roześmiać. To było komiczne. Niewiarygodne. Serio, jak w jakimś tanim komediodramacie - eh czyli oboje jesteśmy debilami.

Stwierdziłem i roześmiałem się na dobre. Mike patrzył na mnie jakbym postradał zmysły.

- Jace, czyli nie jesteś zły?

- Idioto, ja od razu wiedziałem kim jesteś. Byłem zaskoczony, że po 3 latach zjawiasz się z powrotem w rodzinnym mieście i w dodatku mnie nie poznajesz, ale cóż - posłałem mu zawadiacki uśmiech i zbliżyłem się - tak właściwie to jestem zły. Musisz mi jakoś zrekompensować zszargane nerwy... 

Szybkim krokiem pokonałem dzielącą nas odległość. Złożyłem głęboki pocałunek na jego miękkich, malinowych wargach. Po chwili wahania oddał pocałunek. Zaczęła się walka o dominacje, nasze języki szalały w namiętnym tańcu. Zanurzyłem palce w jego brązowych lokach. Przygryzł moją dolną wargę, na co jęknąłem cicho z zadowolenia. Zacząłem składać mokre pocałunki na jego szyi, zatrzymując się w charakterystycznym wgłębieniu. Wiedziałem, że to czuły punkt. Possałem chwilę i usatysfakcjonowany cichym mruczeniem, zostawiłem czerwoną malinkę w dość widocznym miejscu. Uśmiechnąłem się zadziornie i spojrzałem na niego. 

- Nie wiem, dlaczego wyjechałeś kilka lat temu, ale teraz już nie dam ci uciec - ponownie złączyłem nasze usta w czułym pocałunku. Chciałem mu przekazać wszystko to, czego nie potrafiłem wyrazić słowami, a było tego zaskakująco dużo.

Odskoczyliśmy od siebie słysząc głośne pukanie. Cholera, kompletnie zapomniałem, że byliśmy w szkolnej toalecie. Spojrzałem na Mike, który  cały się zarumienił. Jeszcze 2 miesiące temu nie przypuszczałbym, że spotka mnie coś tak niewyobrażalnie pięknego. 

Ale popełniłem znów ten sam błąd. Zapomniałem, że życie to nie szczęśliwa bajka, a los zawsze prędzej czy później rzuci cię na kolana.

***

- Coś się stało? - zapytałem zdziwiony i zmartwiony zarazem, podchodząc do ciemnej sylwetki siedzącej na huśtawce. 15 minut temu dostałem od niego SMS-a, w którym prosił o spotkanie. Jeśli chciał dokończyć to, co rozpoczęło się w męskim kiblu, to dlaczego u licha, wybrał zimny park o 3 w nocy?

- Oh, nic poważnego, nie martw się - powiedział, nadal się nie odwracając. Mimo całego uczucia, jakim go darzyłem, zagotowało się we mnie ze złości.

- Skoro to nic takiego, to po cholerę wyciągasz mnie z domu o tej porze - warknąłem, chowając ręce do kieszeni. Momentalnie opanowały mnie wyrzuty sumienia. Boże, jaki ja byłem słaby - Przepraszam - dodałem - po prostu wychodzenie z ciepłego łóżka, by przespacerować się po ciemnym parku, nie jest moim ulubionym zajęciem w środku nocy. 

- Wybacz - roześmiał się nerwowo. Wstał, ale nadal nie odwrócił się w moją stronę. 

Zacząłem się lekko denerwować, co potwierdziły delikatnie spocone dłonie, mimo iż twarz, jak i resztę ciała miałem zamarzniętą. 

- Po prostu chciałem ci powiedzieć, że jesteś dla mnie cholernie ważny. I że wtedy, 3 lata temu uciekłem, bo byłem po prostu debilem. Przestraszyłem się mojego uczucia i stchórzyłem. Bałem się, że mnie wyśmiejesz. Że go nie odwzajemnisz. Nie chciałem sprawiać ci kłopotu. Straciłem cenny czas i wystawiłem naszą przyjaźń. Przepraszam. 

- Mike - przytuliłem się do niego, wdychając jego zapach, który sprawiał, że jakiekolwiek problemy przestawały istnieć. Odwrócił się do mnie i spojrzał mi w oczy, w których krył się głęboki smutek. Byłem zdziwiony, że ten fakt aż tak go smucił. Było minęło. Całe życie przed nami.

- Jesteś cholernie głupi.

- Wiem, przepraszam. Chciałem żebyś był szczęśliwy.

- Tylko z tobą jestem szczęśliwy. Kocham cię idioto.

Wstrzymał oddech. Był taki słodki, gdy się rumienił.

- Też cię kocham.

Otarłem pojedynczą łzę, która spłynęła mu po policzku. Wtuliłem się w niego, sam mając ochotę się rozpłakać. Minęło kilka minut, po czym usłyszałem cichy szloch. Odsunąłem się delikatnie i popatrzyłem w jego czekoladowe oczy i wstrzymałem oddech. Nie chciałem usłyszeć tego, co po chwili zburzyło całe to nikłe szczęście, które udało mi się odzyskać.

Naprawdę nie chciałem tego usłyszeć.

- Ja umieram, Jace. 

***

Bum bum bum. Nie wiem co powinnam myśleć o tym rozdziale, mogłam spieprzyć. Ostatnio jakoś u mnie depresyjnie. Nie wiem, kiedy dodam nowy rozdział, postaram się jak najszybciej, obiecuję :) Chociaż z moim obecnym stanem... od kilku tygodni śpię po 2 godziny dziennie i to mnie wykańcza. Eh... muszę się jakoś pozbierać, przestać tęsknić za osobą, której nie ma, zacząć iść do przodu. Depresja to dziwka.



Kocham Cię idioto |yaoi|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz