Rozdział 4

16K 1.2K 316
                                    

Po raz pierwszy przychodzę z nowym rozdziałem dosyć szybko, z czego jestem po prostu dumna. Ach ta wena na lekcjach xD

Tym razem rozdział napisany z perspektywy Mike'a, by wyjaśnić kilka spraw. Miłego czytania i liczę na komentarze i gwiazdki, bo to naprawdę motywuje mnie do pisania :-)


Mike, wspomnienia.


***

-Mike, idziesz?! - Zawołał Jace, który stał wraz z resztą naszej gimnazjalnej paczki: Jimmym i Davidem. Popatrzyłem na nich z uśmiechem, a po chwili skierowałem wzrok na wysokiego blondyna, przez którego moje życie wywróciło się do góry nogami. I który właśnie machał do mnie zachęcająco ręką. Wstałem zmęczony z ławki i ruszyłem w stronę budki z lodami, przy której kręciły się jakieś małe dzieci. 

-Coś ty dzisiaj taki niemrawy? - Zapytał David, gdy do nich podszedłem, a Jace podał mi rożek z moimi ulubionymi lodami, oczywiście miętowymi z kawałkami pysznej czekolady. Nie mogąc powtrzymać apetytu, wpakowałem je całe do ust, delektując się ich smakiem. 

-Źle spałem, ale jest spoko, dzięki - zwróciłem się do Jace'a, starając się nie patrzeć mu w oczy. Pewnie by mnie wyśmiał, gdyby się dowiedział, że darzę go jakimś szczególnym uczuciem, sam do końca tego nie rozumiejąc. Czasami mam wrażenie, że daje mi jakieś potajemne znaki, ale za bardzo się boję, że to tylko moje durne przywidzenia i naiwne nadzieje. Dobrze wiem jak ta tajemnica może być bolesna w skutkach. Wiele razy już słyszałem, że to choroba, którą da się wyleczyć, że to "etap przejściowy okresu dojrzewania". Wiem, że to gówno prawda, tylko nikt nie chce nawet tego słuchać. 

-To co, idziemy do mnie? Mam tą nową grę na xbox'a. Możemy sobie pograć - powiedział David, klepiąc mnie po przyjacielsku w ramię. Przyjaźniliśmy się tak naprawdę wszyscy od kiedy zaczęliśmy naukę w gimnazjum, ale z Davidem znałem się od piaskownicy. Można powiedzieć, że jesteśmy dla siebie jak bracia. 

-Jasne, ale ja gram pierwszy - zawołał Jimmy, rzucając się pomiędzy naszą dwójkę. 

-Chyba śnisz księżniczko - zaśmiał się David i posłał mu buziaka, przy okazji grożąc palcem. 

-Zaraz ci ten paluch w dupe wsadzę, poczekaj no...

Zaczęli się sprzeczać, popychając jeden drugiego. Wspominałem już, że są braćmi? Tak, no właśnie. Jimmiego też znam od najmłodszych lat, ale bardziej kolegować zaczęliśmy się dopiero w gimnazjum. Tak naprawdę, tylko Jace'a poznałem niedawno, to znaczy 2 lata temu. Ironia, prawda? Nie wiedziałem o nim zupełnie nic, a czułem do niego najwięcej. To niesprawiedliwe, ale życie takie jest.

-Jak dzieci, co nie? - serce podskoczyło mi do gardła, gdy usłyszałem ten głos. Nie reagowałem tak zawsze, zwykle udawało mi się ograniczyć się do spuszczenia wzroku. Ale gdy był tak blisko... Uśmiechnąłem się, starając się ukryć te przeklęte rumieńce, które zawsze sprawiały, że czułem się niekomfortowe we własnej skórze. Spojrzałem na obiekt całego mojego wewnętrznego zamieszania i od razu utonąłem w tych jego oczach. Czy taki błękit jest naturalny?

- Mhm można by się spodziewać, że powinni być bardziej dojrzali - zaśmiałem się i od razu tego pożałowałem. Musiało to brzmieć strasznie sztywniacko. 

-Wiesz, za miesiąc czeka nas już 3 klasa. Może dorosną - powiedział Jace i spojrzał z nadzieją na turlających się po trawie chłopaków - A może i nie... - dodał, wydając z siebie teatralne westchnięcie, co mnie rozbawiło. Był całkiem niezłym aktorem, mógłby o tym pomyśleć na przyszłość. Po kilku minutach w końcu udało nam się wszystkim uspokoić  i poszliśmy do domu rodzeństwa. Chciałem jak najwięcej czasu spędzić z przyjaciółmi, a zwłaszcza z Jace'em, bo mogę ich już nigdy nie zobaczyć. Pod koniec wakacji mam opuścić miasto i zerwać wszystkie kontakty ze znajomymi. Moja tajemnica się wydała.

***

Była już noc, kiedy wracałem sam do domu, przez nieoświetlony park. Z chłopakami spędziliśmy większość czasu grając w gry i pochłaniając duże ilości pizzy. Kiedy wychodziłem, Jace zaproponował, że mnie odprowadzi i w sumie zgodziłbym się, ale chyba za bardzo bolałoby mnie serce, wiedząc, że za prawie miesiąc już go nigdy nie zobaczę. Im szybciej zapomnę o tym nienormalnym uczuciu, tym lepiej. Szedłem szybkim krokiem, starając się nie myśleć. Po co zaprzątać sobie głowę czymś, co nie ma prawa istnieć? 

-Mike! Mike, zaczekaj! - Usłyszałem dobrze mi znany głos i mimowolnie się uśmiechnąłem. Przyznaję, chciałem iść sam, ale wizja przejścia wielkiego, ciemnego parku nie napawała mnie zbytnio radością. Nie jestem tchórzem, ale bić się nie umiem. Zatrzymałem się i poczekałem aż David zrówna się ze mną. 

-Czemu tak wcześnie wyszedłeś? Coś się stało? - Zapytał zaniepokojony. W ciemności widziałem tylko zarys sylwetki, ale mogłem sobie wyobrazić jego kasztanowe włosy, opadające na zielone, poważne oczy. 

-Wszystko w porządku. Po prostu jestem zmęczony - odpowiedziałem, próbując brzmieć wiarygodnie, co najwyraźniej niezbyt mi wyszło.

-Oboje wiemy, że to nie prawda. Mike, kogo ty próbujesz oszukać?

No tak, na starcie już przegrałem. Nie potrafiłem kłamać, zwłaszcza komuś takiemu jak David. Znał mnie od dziecka, próbu oszukania go były po prostu żałosne. 

-Słuchaj, powiem ci, ale nie możesz nikomu tego powtórzyć, okej?

-To będzie nasza mała tajemnica.

-Uhm... - zacząłem, ale zupełnie nie wiedziałem jak kontynuować. Cholera - Wyprowadzam się z rodzicami pod koniec wakacji. 

-Co? Dlaczego? - David zatrzymał się i złapał mnie za ramię. 

-N...nie wiem. Jakaś zmiana pracy czy coś - półprawda to nie kłamstwo, co nie? 

-Nie możesz... - wyszeptał, zbliżając się do mnie tak, że nasze czoła się stykały. Nadal trzymał mnie za rękę, a ja stałem oszołomiony, czekając na to co jeszcze powie - nie możesz mnie zostawić, słyszysz?

Powiedział i musnął moje usta swoimi. Z zaskoczenia otworzyłem lekko usta, co on od razu wykorzystał, wsuwając swój język do środka. Nie mogę, nie, nie, nie, nie, nie. Po chwili oderwał się ode mnie. Nie wiedziałem co powiedzieć. Łzy zebrały się w moich oczach i zaczęły spływać po policzkach. David widząc to chyba się przestraszył, bo zaczął mnie przepraszać i błagać o wybaczenie. Szczerze mówiąc, zupełnie go nie słuchałem. Pobiegłem przed siebie, nie odwracając się ani razu. 

***

Wszedłem do domu jak najciszej potrafiłem. Nie chciałem obudzić ojca, który pewnie wściekłby się, że wracam tak późno.  Otworzyłem drzwi od mojego pokoju i rzuciłem się na łóżko, tłumiąc płacz. Jak David mógł mi to zrobić? Byliśmy przyjaciółmi od dziecka, do cholery, ufałem mu!

-I co ryczysz jak baba, pedale jeden?! - Krzyknął mój ojciec, wchodząc do pokoju i zrzucając mnie z łóżka. No nie, zaczyna się. Z sypialni usłyszałem cichu szloch matki. Było mi jej żal, bo wiedziałem, że kocha mnie takiego jakim jestem, ale zbyt boi się nietolerancyjnego ojca. 

-Ja cie oduczę tych pedalskich zachowań! Mój syn ma być mężczyzną! - Krzyknął i zaczął okładać mnie pięściami. W sumie już nie bolało, przyzwyczaiłem się. Codziennie to robił, w ramach lekcji, które i tak nic nie dawały, chociaż on był innego zdania. Po chwili zemdlałem i nie czułem nic. To było właśnie najpiękniejsze. "To choroba, którą trzeba wyleczyć. Nie bój się, po przeprowadzce będzie ci łatwiej zapomnieć o tym chłopaku."

Gówno prawda. 


Kocham Cię idioto |yaoi|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz