Rozdział 10

9.1K 848 247
                                    

Nie wiem co mnie opętało, że zamieszczam kolejny rozdział tak szybko, ba! Nie wiem jakim cudem ja go napisałam, ale napływu weny nie mogłam zignorować ^^ Myślę, że lekko was zaskoczyłam poprzednim rozdziałem, bo w komentarzach było trochę paniki, ale lecę z nowym, mam nadzieje lepszym; bo tamten był spieprzony, definitywnie xDD 
Cóż, miłego czytania, nie zabijcie mnie, liczę na komentarze :*
Następny rozdział dodam, jak będzie 50 gwiazdek i 10 komentarzy ♡

***

- Ja umieram Jace

Obudziłem się zlany potem i przerażeniem wymalowanym na twarzy. Znowu ten sam koszmar, który powtarza się już od prawie 2 miesięcy. Park w środku nocy, przeklęta huśtawka, gwiazdy zawieszone na niebie jak w transie. I trzy słowa, ktore mimo że nigdy nie wypowiedziane, cięły moją duszę na milion kawałków.
Cholera, Jace - weź się w garść! Nikt nie umiera i nie umrze! Wściekły na swoje naiwne obawy przewróciłem się na drugi bok, próbując na powrót zasnąć.
Nie, nic z tego kolego. Wstałem, pocierając twarz. W moim pokoju nadal panowały egipskie ciemności, na oślep więc szukałem stopą swoich ulubionych puchatych kapci. Ruszyłem do łazienki, po drodze obijając się o wszystko o co mogłem zahaczyć. Stanąłem przed lustrem i spojrzałem na siebie z niechęcią.
- Coś czuje, że bez problemu dostałbym rolę w The Walking Dead - wymruczałem, sięgając po szczoteczkę.

***

- Chyba po raz pierwszy jesteś na czas - zaśmiał się Mike, siadając na miejscu pasażera. Jego brązowe loki były lekko wilgotne, a twarz rozpromieniał szeroki uśmiech, który odwzajemniłem. Po co ma się mój skarb martwić, że nie śpię po nocach?
Mike wyciągnął zeszyt oraz długopis i zaczął szybko pisać coś na kolanie. Spojrzałem na to z politowaniem.
- Chemia?
- Matma - wzruszył ramionami obserwując w skupieniu coś, czego i tak nie rozumiał. Po chwili wrzucił zeszyt z impetem do torby, po czym zrobił minę naburmuszonego dziecka.
- Jace... - zaczął, a ja mimowolnie się uśmiechnąłem.
- Kino, Starbucks czy McDonald's?

***

Po około godzinie pojechaliśmy pod centrum handlowe, w dłoniach trzymając parujące kubki z kawą. Zaparkowałem i ruszyliśmy do kina, znajdującego się na najwyższym poziomie.
Musnąłem lekko dłoń Mike'a, wiedząc, że nie mogę pozwolić sobie na więcej w miejscu publicznym. Kochaliśmy się, ale musiało to pozostać naszym sekretem, przynajmniej dopóki Mike będzie tego potrzebował.
Osobiście byłem gotów stłuc każdego, kto zakwestionowałby nasze uczucie.
Chłopak zarumienił się delikatnie, spuszczając głowę. Był taki uroczy, że ledwo powtrzymałem chęć, by złożyć na jego ustach czuły pocałunek. Nie trwało to długo, bo gdy tylko znaleźliśmy się w windzie, wpiłem się w te pociągające, malinowe usta, wędrując dłońmi pod jego koszulką i zjeżdżając w dół aż natrafiłem na jego pośladki, które ścisnąłem zadziornie.
- Masz zajebisty tyłek, wiesz? - powiedziałem, delikatnie przygryzając płatek jego ucha, doprowadzając go tym do szaleństwa.
- Zabije cie Jace - wyjęczał, próbując opanować podniecenie.
Winda zatrzymała się, a my z trudem oderwaliśmy się od siebie. Dyszeliśmy ciężko, gdy drzwi się otworzyły. Do środka weszła staruszka, patrząc na nas dziwnym wzrokiem. Czując, że moje policzki robią się gorące, spuściłem wzrok i próbując opanować śmiech, wyszedłem z windy Na plecach nadal odczuwałem badawcze spojrzenie starszej pani.

***

- To był niesamowity film - powiedział Mike, składając na moich ustach pocałunek. Właśnie podjeżdżaliśmy pod jego dom. Zmarszczyłem brwi, widząc, że moje stałe miejsce do parkowania jest zajęte przez jakieś czarne, sportowe auto. Przejechałem obok, a wzrok mój i Mike'a skierował się na miejsce kierowcy, za którym, jak się okazało, ktoś siedział. Chłopak wciągnął głęboko powietrze i całkowicie znieruchomiał. Zatrzymałem auto kilkanaście metrów dalej i spojrzałem z troską na mojego ukochanego.
- Mike, kto to jest? Tam, w tym samochodzie?
Spuścił głowę, a po jego policzkach pociekły pojedyncze łzy, które szybko otarł.
- To był mój ojciec - powiedział i choć nie wiedziałem dlaczego wywołało to u niego taką panikę, przerażenie w jego oczach sprawiło, że mój żołądek skurczył się boleśnie.
- To nie wróży nic dobrego. Lepiej uciekaj - zaśmiał się ponuro, po czym wyszedł z samochodu.


Kocham Cię idioto |yaoi|Where stories live. Discover now